Marta Kostrzewa
Miasto obłąkanych
Novae Res, 2013
s. 309
918-83-7722-754-1
cena: 33,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,1 cm)
+ 52 książki
ocena: 6/10
~*~
Początkująca lekarka i jej
pacjent. Dziennikarz, który wszystkim gardzi. Kurtyzana i profesor socjologii.
Ludzie żyjący i martwi, o których nie sposób zapomnieć. A w tle miasto
pochłonięte konfliktem między arystokracją a najniższymi warstwami
społeczeństwa.
Daniela Lilia Różyc jest studentką psychiatrii oraz córką właściciela szpitala psychiatrycznego. Badając kolejne przypadki pacjentów cierpiących na choroby psychiczne, zastanawia się nad ludzkim determinizmem. Jak życie mieszkańców miasta zostało ukształtowane przez przeszłość, a minione wydarzenia w niezwykły sposób wpłynęły na ich charaktery, psychikę oraz sposoby postrzegania rzeczywistości?
~*~
Wyobraźcie sobie Miasto, w którym
przyszłoby Wam żyć. Podzielone według stanu urodzenia, arystokracja zajmująca
bogatsze dzielnice i biedota kłębiąca się na ich obrzeżach. A w powietrzu
wyczuwa się narastające napięcie, które nieuchronnie przybliża Was do wielkiego
wybuchu. W tym Mieście, każdy dzień wita Was nową dawką deszczu, wiatr na
okrągło przenika przez Wasze ubrania do szpiku kości, natomiast szaro bure
chmury na dobre zadomowiły się nad okolicą. Można by pomyśleć, że słońce
przegrało walkę o panowanie na nieboskłonie… Z kolei na ziemi warte strumyki
deszczówki wypełniają po brzegi przepełniające się studzienki ściekowe, wszyscy
mieszkańcy szukający schronienia by przeczekać ten czas w swoich cieplutkich
mieszkaniach, bądź w bramie pod lichym kartonem lub z gazetą nad mokrą już
głową… Ot, szara rzeczywistość.
Tak właśnie prezentuje się obraz chyba
każdego miasta jesienią, ale co trzeba podkreślić, nie zawsze. Autorka jednak
postanowiła pójść tą ciemniejszą drogą, bardziej przygnębiającą pogodą i w niej
osadziła fabułę. Jeśli chodzi o odzwierciedlenie akcji do pogody, to autorka
trafiła w dziesiątkę. Wystarczy zapoznać się z opisami przyrody, by mieć rozeznanie,
co czeka czytelnika w tej przygodzie z Miastem
obłąkanych.
W tym dosyć ponurym Mieście żyje młoda
kobieta – Daniela Różyc, która już od samego początku życia miała, można
powiedzieć, z górki. A to przede wszystkim przez wysoki status urodzenia w
szacownej rodzinie psychiatrów. Ojciec od maleńkości przygotowywał ją do pracy
w tym rodzinnym zawodzie, w ten sposób ułatwiając jej start w dorosłość. Tą
mocno stąpającą po ziemi bohaterkę poznajemy w momencie schyłku jej edukacji,
kiedy to zostaje jej przydzielony chory, nad którym nie tylko ma się opiekować,
ale również ukończyć swoją naukę. Tą osobą okazuje się mężczyzna, który wbrew
pozorom ma jeszcze dużo do powiedzenia i co się później okazuje na tematy
bardzo ciekawe. A to za sprawą odmiennych poglądów na życie w porównaniu do
Danieli. Jednakże w trakcie tych sesji jej upór sprawia, że czytelnik ma jej
emocje i myśli na tak zwanej tacy. Czy dobrze?
Pomiędzy tymi obowiązkami, młoda lekarka
stara radzić sobie z otaczającą ją szarością dnia codziennego. W tej walce
jednak nie jest sama. Ludzie ją otaczający, na swój sposób starają się jej
pomóc, tym samym narzucając jej swoją wolę. Tylko jest jeden problem. Daniela
nie życzy sobie takiej pomocy, przez co niekiedy wpada we wszelakie kłopoty, z
których sama raczej by nie wyszła…
Jestem pod ogromnym wrażeniem stylu
autorki. Bardzo dojrzały, momentami smacznie wyszukany, bogaty stylistycznie i
niezwykle plastyczny język. Istny miód, nieoszlifowany diament. Przeczytałam
ledwo kilka zdań i wpadłam w osłupienie. Nie mogłam uwierzyć, że tak pisze moja
rówieśnica… Zaczęłam od stylu, ponieważ jest to największa zaleta Miasta obłąkanych. Co ciekawe, przy
takim sposobie prowadzenia fabuły, wszystkie niedociągnięcia i mankamenty
przestają mieć znaczenie. Dzięki temu, Miasto
obłąkanych bardzo przyjemnie oraz szybko się czyta.
Jednym z mankamentów okazują się być sami
bohaterowie. Odniosłam wrażenie, że są dosyć sztywni. Za mało ekspresyjni się
dla mnie okazali i trochę bez wyrazu. Momentami byli nawet sztuczni. Daniela,
niby mocno stąpająca po ziemi, a nie pokazywała tego zupełnie. Nie przekonała
mnie, dodatkowo ta jej dziecięca jeszcze głupota. Choć w pewnym momencie
wzbudziła podziw, przede wszystkim przez jej zaangażowanie we wszelakie sprawy
i dziecięcą ciekawość. Daniela jest taką postacią, której w duszy jeszcze
szaleje krnąbrne dziecko. Nic dziwnego, że otaczające ją osoby chcieli na nią
wpływać. Na szczęście bardzo często towarzyszył jej nad wyraz dojrzały
mężczyzna, dziennikarz, który sprawia wrażenie jej opiekuna oraz czasami nawet
mentora. A raczej za takiego chce uchodzić w oczach swoich znajomych.
Połączeni, Daniela i Konstanty, tworzą bardzo charakterystyczny duet,
przywołujący na myśl znane pary takie jak Don Kichot i Sancho Pansa, czy też
Sherlock Holmes i Mrs. Watson.
Kolejną sprawą, do której się przyczepię,
to do tempa toczącej się akcji. By zilustrować Wam jakoś szybkość jej biegu,
zastosuję porównanie do ruszającego ze stacji pociągu. Dopiero po przekroczeniu
200 stron coś ciekawego zaczyna się dziać, co na dłużej przyciąga uwagę
czytelnika.
Plusem dla większości może się okazać
otwarte zakończenie, jakie autorka zastosowała w Mieście obłąkanych. Niektórzy czytelnicy cenią sobie takie formy
kończenia książki, jednakże ja czuję nie tyle, co niedosyt, co mam wrażenie, że
historia nie została zamknięta, a ja nie przepadam za niedopowiedzeniami,
szczególnie w literaturze sensacyjnej, kryminałach, czy thrillerach. Chciałabym
się dowiedzieć, jak potoczył się ten wątek dalej.
Pokuszę się jeszcze o odwołanie do tytułu.
Miasto obłąkanych – jeśli chodzi o
klimat i budowanie tej całej otoczki dla fabuły to ten tytuł idealnie pasuje. Natomiast
bohaterowie obłąkani? Zdecydowanie nie. Jednakże to szaleństwo ujawnia się w
bezsensownej walce między stanami – arystokracji i biedoty. Napięcie również da
się wyczuć pomiędzy idealistami i realistami, którzy również na łamach Miasta obłąkanych toczą swoją małą
wojnę. Kto wygra? Kto przegra? Dowiecie się, a może i nie, zaglądając do
niniejszej publikacji.
Ogólnie rzecz ujmując Miasto obłąkanych jest naprawdę intrygującą lekturą. Od pierwszego
zdania wciągnęła mnie w tą niekiedy depresyjną rzeczywistość, przez co
zapomniałam o upływającym czasie oraz przymknęłam oko na małe wady. Czy jest to
lektura łatwa? Nie wydaje mi się, ale trudna w odbiorze też nie jest.
Przekazuje to, co ma przekazywać i to jest najważniejsze.
~*~
Cel jawił
mu się w jego umyśle w postaci wałęsającego się wzdłuż smutnych, ciemnych uliczek
szczenięcia, niedostrzeżonego, płaczliwie popisującego. Potykało się ono o swoje
własne łapki, z wolna umierało z głodu. [1]
Zrozumiał,
że ludzie tracą samych siebie, by zapewnić sobie byt. [2]
Ale pomyśl
sobie, jak można powiedzieć komuś, że się go kocha jeśli ten ktoś ma kogoś zupełnie
innego w swoim sercu. […] Ale osoby, które tak kochają, muszą być nieszczęśliwe
[…]. To chyba największy ból, jaki może czuć człowiek. [3]
[…] liczy się tylko to, w co
się wierzy […]. Więc jeśli w coś wierzysz, to nikt nie może ci tego odebrać.
Wtedy nie liczy się to, co myślą i robią inni ludzie. [4]
Każdy człowiek jest inny,
toteż nie powinniśmy na silę próbować kogoś zmieniać. [5]
Wsparcie najbliższych daje człowiekowi
wręcz niewyobrażalną silę. [6]
~*~
Za możliwość lektury,
dziękuję ślicznie wydawnictwu Novae Res
___
[1] KOSTRZEWA M.: Miasto obłąkanych. Gdynia: Novae Res 2013, s. 8.
[2] Ibid.
[3] Op. Cit., s. 135-136.
[4] Op. Cit., s. 136.
[5] Op. Cit., s. 225.
[6] Op. Cit., s. 262.
Hm... nie lubię, kiedy główna bohaterka ma w sobie resztki dziecięcej głupoty... ale myślę, że ta pozycja byłaby dla mnie świetna ;) Załatwię ją sobie ^^ Bardzo ładnie napisałaś tę recenzję ;)
OdpowiedzUsuńOjej, ojej, kto mnie odwiedził, a raczej kto zostawił komentarz! :D Dziękuję ślicznie! :)
UsuńSzczerze powiem, ze jestem szalenie ciekawa tej pozycji.
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo ciekawa i świetnie napisana. Myślę, że zajrzę do tej książki (;
OdpowiedzUsuńMam ją u siebie na półce, pewnie niedługo podzielę się wrażeniami :)
OdpowiedzUsuń