Aleksandra Jolanta Tabor
Twarda szkoła życia
Novae Res, 2013
s. 401
978-83-7722-563-9
Cena: 37,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,6 cm )
+ 52 książki
Ocena: 10/10
~*~
Co dzieje się za murami
domów dziecka, w których rządzi prawo pięści?
„Twarda szkoła życia” to oparta na prawdziwych
wydarzeniach powieść o losach kobiety, która osiemnaście lat życia spędziła w
domach dziecka, gdzie poniżanie i wyzywanie przez wychowawców było na porządku
dziennym.
Dla bohaterki prawdziwa szkoła życia i
przetrwania rozpoczęła się jednak po opuszczeniu sierocińca. Nieudane
małżeństwo, trud opieki nad maleńkim synem i szereg niepowodzeń spowodowały, że
myśl o popełnieniu samobójstwa stała się jej nieodłącznym towarzyszem.
Przed obłędem i biedą bohaterka uciekła do
Berlina, gdzie spędzone czternaście lat zmieniło jej mocno nadszarpniętą
psychikę. Pomimo przeciwności losu, szukała różnych sposobów, żeby się nie
stoczyć na samo dno jak większość koleżanek. A to dlatego, że w mrocznym tunelu
życia widziała maleńką gwiazdkę, która świeci tylko dla niej…
Na świat przyszłam, bo nie
było innego wyjścia, a może było, ale czy w tamtych czasach stosowano aborcję?
Przyszłam na świat tylko po to, żeby udowodnić losowi, że łatwo mu się nie poddam
i nie odegram roli w scenariuszu, który dla mnie przygotował. Jestem pewna, że
w dniu narodzin los wyśmiał mnie, pisząc ten specjalny scenariusz.
~*~
Jestem osobą, która nie raz przekonała się
na własnej skórze, że przeznaczenie istnieje i nie ma od niego ucieczki. My
możemy tylko je przyjmować oraz kształtować je według własnych potrzeb. Po Twardą szkolę życia sięgnęłam, wydaje mi
się, że nie przez przypadek. Po prostu, kiedy trafiłam na ten tytuł poczułam
coś dziwnego, silną chęć poznania tego, co kryje się w jego wnętrzu. (pisząc to
zdanie odczułam wrażenie deja vu – to
chyba coś znaczy, prawda? A raczej powinno). Będąc już po jej lekturze
stwierdzam, że to musiało być moje małe przeznaczenie – by poznać życie
Aleksandry, bohaterki i jednocześnie autorki książki, które bardzo różni się od
mojego. Niebo a ziemia. Uświadomiła mnie, że moje życie to bajka, a przecież
mogłabym być jedną z tych dzieci porzuconych przez swoich rodziców,
pozostawiona na łasce i nie łasce obcych ludzi…
Twarda
szkoła życia to autobiograficzna historia autorki. W przedmowie czytelnik
dowiaduje się, że jest to forma pamiętnika, zapisem życia, które nie było dla
niej łaskawe. Wnikamy w komunistyczne realia, poznajemy Dom Dziecka od środka,
jesteśmy świadkami podróży autorki przez życie. Historia ta ukazuje, że tak
naprawdę dzieci od siebie się nie różnią. Te, które posiadają rodzinę mają
takie same potrzeby jak te opuszczone i zapomniane przez swoich rodziców. Są
równie ciekawe świata, kreatywne i potrzebują troski, opieki, cierpliwości oraz
miłości. Niestety, Dom Dziecka, nawet ten najlepszy nie wypełni pustki w sercu
dziecka, jaką powinni wypełniać rodzice.
Powracając do treści. Towarzyszymy
bohaterce przez kolejne etapy jej życia – zmiany miejsca pobytu, tułaczki po ulicach
Warszawy, przejmującego głodu i zimna, obserwujemy zmagania dziecka z brutalną
rzeczywistością, potem młodej kobiety, której marzenia o szczęśliwej rodzinie
rozpadają się jak domek z kart. Niekiedy aż trudno uwierzyć, że historia ta
jest napisana na faktach autentycznych, a osoby występujące w niej są ludźmi z
krwi i kości. Dzieciństwo oraz dorosłe życie bohaterki to istna walka o
przetrwanie i godne życie. Wywołuje ona w czytelniku szereg emocji, które
wnikają głęboko w jego duszę siejąc przy tym w niej spustoszenie. Ta walka, o
lepszy byt, staje się jeszcze bardziej zaciekła, gdy Aleksandra zostaje matką. Od
tego momentu wszystkie pozytywne emocje, a przede wszystkim miłość przelewa na
swojego pierworodnego, który staje się jej sensem istnienia. Odwaga i nadzieja
to znak rozpoznawczy tej młodej, doświadczonej już przez życie kobiety. Jej
duch walki ujął mnie do głębi… To niesprawiedliwe, że ja miałam (mam) wszystko:
kochającą rodzinę i dom, a ona nie. Ale czy ktoś powiedział, że życie jest
sprawiedliwe? Niestety Twarda szkoła
życia wywołała we mnie wstyd oraz wyrzuty sumienia. Zaczęłam sobie zadawać
pytanie, czy wystarczająco często mówię rodzicom, że ich kocham oraz że jestem
wdzięczna za ich trud, troskę oraz opiekę włożoną w moje wychowanie. Przecież
mogłam być jednym z nich…
Twarda
szkoła życia to książka z duszą. Porusza do głębi i wywołuje wachlarz
wszelakich emocji. Nie wypuszcza ona czytelnika tak łatwo ze swoich szponów –
mimo trudnej formy przekazu. Historia ta przedstawiona jest w formie monologu,
z punktu widzenia bohaterki oraz z dużą ilością opisów. Dla niektórych może się
to okazać sporym minusem. W takim wypadku przebrnięcie przez książkę może okazać
się zbyt dużym wysiłkiem i w konsekwencji czytelnik po prostu się podda. Ja
jestem typem, który wyznaje zasadę, co za dużo to nie zdrowo. Mamy tutaj
naprawdę wiele opisów, w sumie cała historia jest za nich stworzona, jednakże w
tym przypadku treść jest tak dominująca i naładowana emocjonalnie, że ja
skupiłam się bardziej na tym, co niesie ze sobą treść, niż w jakiej formie jest
podawana czytelnikowi. Mimo tego język książki jest niezwykły, bardzo
realistyczny i na wysokim poziomie. Czytanie Twardej szkoły życia było po prostu ucztą dla duszy.
Tak naprawdę jest to spowiedź autorki ze
swojego życia, która (nie)świadomie daje nadzieję innym dzieciom i wychowankom
domów dziecka. Pokazuje, że to my jesteśmy panami własnego losu i to my
podejmujemy kroki w kreowaniu swojego życia. Wytrwałych czeka nagroda, która
często na początku okazuje się rozczarowaniem. Dopiero z czasem docenia się finał
i wyśmieję tego, kto mi powie, że nie mamy wpływu na swoje życie. Mamy. I to
jaki wielki.
Powiem szczerze – jest to druga najlepsza
książka, którą przeczytałam w tym roku. Nie spodziewałam się tego i właśnie w
tym miejscu chciałabym podziękować autorce, za tą obrzydliwie prawdziwą,
szczerą i przejmującą historię swojego życia. Trzeba mieć w sobie niezwykle
dużo odwagi, by powrócić do złych traumatycznych wspomnień, a następnie przelać
je na papier. Lektura Twardej szkoły
życia okazała się dla mnie niesamowitą wędrówką po nieznanych dla mnie
miejscach i sytuacjach. Mam nadzieję, że mimo wszystkich przeciwności losu w
końcu znajdzie Pani swoje szczęście, które będzie Pani i tylko Pani. W moich
oczach jest i będzie Pani bohaterką, a inni powinni uczyć się od Pani hartu
ducha i brać z Pani przykład. Nie poddała się Pani, jest Pani niezwykle odważną
i walczącą o swoje życie kobietą – udowodniła to Pani na łamach Twardej szkoły życia. Dziękuję!
~*~
Ten, kto nie jest kochany,
zawsze jest samotny wśród tłumu. [1]
Kim jest człowiek, który nie
ma odruchu współczucia, miłości i zrozumienia? Nikim. [2]
O
matko naiwności, która kochasz swoje dzieci. [3]
To bardzo boli, nic tak nie boli jak
świadomość utraty tego, co nigdy nie było i nie będzie. [4]
[…]
ja dotychczas nie spotkałam żadnego mężczyzny, któremu mogłabym dać miłość.
[5]
W ciągu samotności nabrałam
przyzwyczajeń, których ciężko się wyrzec. Nie wyobrażam sobie na przykład, że
musiałabym się spowiadać z każdej minuty, poza tym […] w moim uczuciu, którym
bym kogoś obdarzyła, byłoby za dużo zaborczości i egoizmu. Wiem, że sama
zniszczyłabym związek i zabiła miłość drugiej osoby, zdaję sobie sprawę, że
skrzywdziłabym niewinnego człowieka,
zabierając mu jego marzenia. Czy mam takie prawo […]? Nie, nie mam takiego
prawa, dlatego kiedy widzę, że ktoś chce zainwestować we mnie swoje uczucie,
sama je niszczę. [6]
[o ludziach, głównie o mężczyznach]
Żadnemu z nich nie przyjdzie na myśl pytanie, dlaczego ona stoi na
ulicy. Kiedy rozpoczął się dramat jej życia, stoczyła się. Przecież nikt nie
rodzi się pijakiem, czy prostytutką, wszystko jest łańcuszkiem wydarzeń.
[7]
My musimy otworzyć nasze
serca dla tych, którzy są w potrzebie. [8]
Śmierć jest kresem naszego
istnienia, a nasze ciała to tylko zwiędłe liście na drzewie życia. [9]
[…] każdy człowiek sam
dźwiga swój los. [10]
Przekonałam się, że to nie
sam człowiek decyduje o sobie, człowiek może jedynie pomóc swojemu losowi.
[11]
[…] nareszcie zrozumiałam na
czym polega szczęście. To dwoje ludzi buduje mieszkającą w rodzinie harmonię,
poczucie bezpieczeństwa. To dwoje ludzi buduje dla swojego potomstwa ciepło
rodzinne. Dom jest rzeczą martwą, która jest jedynie dodatkiem do szczęścia
dwojga kochających się ludzi. [12]
~*~
Za możliwość lektury,
dziękuję ślicznie wydawnictwu Novae Res
___
[1] TABOR A.J.: Twarda szkoła życia. Gdynia: Novae Res 2013, s. 10.
[2] Op. Cit., s. 64.
[3] Op. Cit., s. 148.
[4] Op. Cit., s. 260.
[5] Op. Cit., s. 355.
[6] Op. Cit., s. 356.
[7] Op. Cit., s. 361.
[8] Op. Cit., s. 362.
[9] Op. Cit., s. 370.
[10] Op. Cit., s. 391.
[11] Op. Cit., s. 392.
[12] Op. Cit., s. 396.
Miałam w gimnazjum kolegę, który pochodził z Domu Dziecka: nadpobudliwy, agresywny w stosunku do innych, chciał mieć nad wszystkimi władzę (a ja nawet jak miałam warkocz na lewą stronę, to musiał go przełożyć na prawe ramię). Nikt go nie chciał zrozumieć, nauczyciele jedynie krytykowali, czasami miałam wrażenie, że jak ja się nie odezwę, to ten człowiek zrobi w mojej klasie jakieś głupstwo. Żeby go czymś zająć, dałam mu długoterminową posadę dyżurnego klasy (miałam ten przywilej jako przewodnicząca). M. zawsze był poniżany przez brata, więc miał w końcu straszną radochę z tego, że może być do czegoś przydatny. Sam uważał, że jego przyszłość jest skazana na niepowodzenie - poddał się w przeciwieństwie do bohaterki twojej książki (co wśród takich dzieciaków zdarza się częściej niż walka ze słabościami), ale wystarczyło trochę z nim pogadać, uśmiechnąć się, zaufać, a jego podejście do życia się zmieniało. Z tym Domem Dziecka masz rację - on nigdy nie zastąpi rodziny. Wystarczy poczytać sobie listy do Św. Mikołaja od małych dzieci. Co drugi zaczyna się i kończy: "Chcę mieć mamę i tatę". Książkę szybciutko dopisuję do listy tych, które muszę koniecznie przeczytać. Jestem pewna, że zachwyci mnie równie mocno jak Ciebie i przy okazji dowiem się więcej na temat tego, co się dzieje w głowie takiego człowieka.
OdpowiedzUsuńOjejku, nawet nie masz pojęcia jak bardzo Twoja recenzja mnie zainteresowała i jak bardzo mam teraz wielką ochotę żeby sięgnąć po tę książkę i odkryć w niej to samo "coś" co Ty odkryłaś. :-)
OdpowiedzUsuńTakie książki z duszą to skarb. Pomimo trudnego tematu, wywołującego wiele emocji z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńPiękna powieść!
OdpowiedzUsuńNa pewno ją przeczytam!
Oby było jak najwięcej takich książek! :)
Chciałabym przeczytać tą ksiażkę, ponieważ widze jak bardzo ci sie ona spodobała :)
OdpowiedzUsuńKsiążka, którą muszę koniecznie przeczytać.
OdpowiedzUsuńTwoje recenzje wywołują zawsze we mnie wiele emocji. Nie wiem, jak to robisz, ale potrafisz poruszyć czytelnika. Zachęciłaś mnie do tej książki i na pewno po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
J.
Bardzo mi milo, dziękuję! :)
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce - dzięki Twojej recenzji mam wielką ochotę ją przeczytać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam u siebie recenzje :) Książka również wywarła na mnie ogromne wrażenie, i miałem mieszane uczucia. Takie miejsca jak ten rujnują dzieciństwo :(
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki napisane na faktach, autentyczne, które przekazują jakieś prawdziwe zdarzenia a tym samym są najczęściej bardziej wartościowe od książek fantastycznych, które służą chyba głownie w celu rozrywkowym. Muszę te książkę koniecznie przeczytać, a na razie dodaje do listy. Świetna recenzja.
OdpowiedzUsuńJestem zainteresowana tą książką. Lubię powieści autobiograficzne, a ta może mnie wywrócić emocjonalnie na lewą stronę.
OdpowiedzUsuń