Magdalena Knedler
Dziewczyna z daleka
Novae Res 2017
s. 378
978-83-8083-403-3
Cena: 34,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,3 cm)
+ 52 książki
Ocena: 7/10
~*~
Słodko-gorzka opowieść o miłości, zemście i zbrodni, z wielką historią
w tle.
W pewien styczniowy poranek w domu prawie stuletniej Nataszy Silsterwitz zjawia się młody Anglik, Artur Adams. Przywozi ze sobą kopertę wypełnioną starymi fotografiami i srebrną piersiówkę, na widok której Nataszę ogarnia panika. Kobieta ma pewność, że ten mężczyzna przynajmniej w części zna jej dramatyczną przeszłość. Przeszłość, o której nie powiedziała nikomu – nawet najbliższej rodzinie.
Adams z determinacją dąży do rozmowy z nestorką, a ona wie, że nie będzie w stanie przed nim uciec. I oto – u schyłku życia – przyjdzie jej wyjawić prawdę o sobie. Przed Arturem, ale i przed własną wnuczką, których Natasza zabiera w pełną napięcia podróż do przeszłości - na przedwojenną Wileńszczyznę i skutą lodem Syberię.
~*~
Magdalena Knedler, autorka Dziewczyny z daleka, ma na swoim koncie
już kilka powieści, o których wprawdzie słyszałam (jak chociażby: Pan Darcy nie żyje oraz Klamki i dzwonki),
lecz nie miałam okazji się z nimi zapoznać. Dziewczyna
z daleka to najnowsze dzieło pani Knedler, które mnie zaintrygowało i
dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res miałam możliwość przeczytać. O czym
jest ta książka?
To przede wszystkim historia
życia Nataszy Silsterwitz, a raczej Natalii Hordyńskiej, której młodość przypadła
na okres II wojny światowej oraz czasy, gdzie kontrolę na terenie całego kraju
sprawowali sowieci. Bohaterka nie raz stawała przed trudnymi wyborami i
podejmowała pod wpływem impulsu pochopne decyzje. Jedna chwila, jeden moment,
jeden wybór sprawił, że życie kilkunastu osób zmieniło się w piekło, w tym
także jej własne. Po wydarzeniach, które popłynęły lawinowo myślała, że nie ma
dla niej wybaczenia. Na stare lata postanowiła osiąść z dala od ludzi, w
Sulistrowicach, w miejscowości położonej na południowy zachód, kilkadziesiąt
kilometrów od Wrocławia. Jednak niespodziewane pojawienie się młodego mężczyzny
w trochę niezwykłych okolicznościach sprawi, że Natasza będzie zmuszona „wyspowiadać
się” przed nim, wnuczką Leną oraz policjantem Wojtkiem ze swojej przeszłości.
Czy u schyłku życia Natasza ma jeszcze szansę na odzyskanie spokoju ducha? Tego
dowiecie się z lektury Dziewczyny z
daleka.
Pierwsze, co rzuca się w oczy po
skończeniu tej książki to to, że nie da się od razu całej jej przeczytać.
Potrzeba czasu aby przetrawić to, co autorka chce nam, czytelnikom, w niej
przekazać. Większość Dziewczyny… tworzą
opisy, czyli przede wszystkim wspomnienia głównej bohaterki, w które nie sposób
nie uwierzyć. Tak naprawdę to aż trudno uwierzyć, że to jest tylko fikcja
literacka, którą stworzyła pani Knedler przy pomocy różnych źródeł
historycznych. Za solidność i skrupulatność należą się gratulacje, a nawet
owacje na stojąco. Jednak opisy, mimo że są niesamowicie ciekawe i oczarowały
mnie, to niestety się przy nich męczyłam. Byłam zmuszona z żalem odkładać
książkę na bok, pozwolić myślom przetrawić dany fragment i na spokojnie
ponownie wniknąć w świat impulsywnej Nataszy. Niestety nie mogę tego samego
napisać o dialogach oraz niektórych zachowaniach postaci: były one trochę
przerysowane, sztuczne i… śmieszne. Szczególnie wyraźnie widziałam to u Leny,
wnuczki głównej bohaterki. Również nie przekonał mnie do siebie zarysowany
przez autorkę wątek miłosny z Leną w roli głównej. Jak dla mnie zabrakło w nim
chemii.
Dziewczyna… składa się nie tylko ze wcześniej wspomnianych
wspomnień, ale także z fragmentów osadzonych w czasach współczesnych, które się
między sobą przeplatają. Autorka ukazała na przykładzie życia Nataszy czasy II
wojny światowej oraz trudną powojenną rzeczywistość w sposób przystępny, to
znaczy łagodny i nie aż tak przerażający jak opisują je świadkowie, którym
udało się mimo wszystko przetrwać. Sama historia nie jest tylko kolejną, dobrą
książką mającą zachować w pamięci naszą tragiczną przeszłość, ale także pokazuje
ona, że z miłości jesteśmy w stanie zrobić wszystko, a szczególnie wtedy, gdy
się zostało zranionym.
Bardzo długo rozmyślałam o losie
Nataszy, przede wszystkim o jej złamanym sercu, które sprawiło, że skazała
wiele niewinnych ludzi na ciężkie okaleczenia lub śmierć. Ale czy słusznie jest
ją winić za to, iż nie potrafiła poradzić sobie z emocjami? Tak naprawdę to nie
miała nikogo, komu mogłaby się zwierzyć, nawet bliskiej przyjaciółki, która być
może pomogłaby jej przetrwać trudne chwile i powstrzymać przed tym, co zrobiła.
Ja na miejscu bohaterki prawdopodobnie też pragnęłabym zemsty, ale nie jestem
do końca pewna, czy miałaby ona taką formę jak jej. Natasza to zdecydowanie
postać tragiczna, silna i jednocześnie słaba: pozwoliła, by emocje przejęły nad
nią kontrolę. Na początku podziwiałam ją za tą wewnętrzną siłę i zaangażowanie,
a następnie współczułam, bo została jakoby wykorzystana i zdradzona w najgorszy
możliwy sposób. Trochę przykro mi, że tak potoczyło się jej życie, bo wbrew
wszystkiemu, jak każdy człowiek, zasługiwała aby być w życiu szczęśliwą. A ci,
którzy przyczynili się do tego wszystkiego suma sumarum i tak w pewnym sensie
wyszli na tym lepiej niż ona. Dziewczyna…
w trochę brutalny sposób pokazuje też, że nie ma sprawiedliwości na świecie,
lecz zawsze jest możliwość przyznania się do błędu i okazania skruchy.
Magdalena Knedler stworzyła
naprawdę mądrą, przemyślaną, momentami trudną oraz niezwykle ciekawą historię,
do której z pewnością będę wracać. Myślę, że każdy z tej książki coś
wartościowego dla siebie wyniesie.
~*~
To ciekawe, w jakich osobliwych sytuacjach ludzie niekiedy spotykają
się po latach. [1]
[…] przeszłość determinuje teraźniejszość i przyszłość. A to, co się
stało, już się nie odstanie i ma niszczącą moc. Wraca na każdym kroku, szarpie
za żołądek i skuwa serce lodem. [2]
W życiu wcale nie chodzi o to, by dotrzeć jak najdalej. [3]
[…] łatwo porzucić przestrzeń, obiekty i osoby, nie można uciec od
wspomnień i emocji. Tak jak nie ma sposobu, by oderwać się od siebie samej,
zamknąć kilka kłopotliwych klapek w umyśle, zamazać obrazy, wyciszyć dźwięki,
zdławić wyrzuty sumienia. [4]
W życiu widziała już wiele. Często to sobie powtarzała. Tam, dokąd dotarła, nie zawsze było pięknie i
różowo, a ona z każdym dniem przekonywała się, że szczęście i spokój są ulotne
i złudne, że wojna wcale nie skończyła się w czterdziestym piątym, ale trwała
nadal, w różnych zakątkach świata i przyjmowała rozmaite oblicza. […] niektórzy
toczyli wojny we własnych domach. Z najbliższymi. Z własnymi demonami. Ze sobą
[…]. Zawsze musiała być jakaś wojna. [5]
Natasza słuchała go z przyjemnością. Był miły i trochę naiwny. Wierzył,
że ludzi można zmienić i że istnieje sprawiedliwość. Właśnie takich jak on
potrzebował świat. I takich jak on często niszczył. [6]
Każdy człowiek powinien mieć przynajmniej jedną osobę na świecie, która
będzie się o nią martwiła, czekała na niego i pamiętała o nim. Wtedy jest
łatwiej, ze wszystkim. [7]
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję ślicznie wydawnictwu Novae Res
___
[1] Magdalena Knedler, Dziewczyna z daleka, Gdynia 2017, s. 15.
[2] Tamże, s. 51.
[3] Tamże, s. 76-77.
[4] Tamże, s. 80.
[5] Tamże, s. 182-183.
[6] Tamże, s. 214.
[7] Tamże, s. 368.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).