Oskar i Pani Róża
(Oscar et la dame
rose)
tł. Barbara
Grzegorzewska
Znak, 2005
s. 78
83-240-0407-6
Cena: 21,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 1,2 cm )
+ 52 książki
Ocena: 9/10
~*~
Głównym bohaterem jest
dziesięcioletni Oskar, u którego zdiagnozowano białaczkę. Chłopiec ma przed
sobą jedynie dwanaście dni życia… Gdy lekarze bezradnie rozkładają ręce, a
rodzice nie potrafią nawiązać z chłopcem kontaktu ani oswoić się z myślą o jego
nieuniknionym odejściu, zjawia się tajemnicza ciocia Róża. Jej niezwykły pomysł
umożliwi Oskarowi i jego rodzicom pogodzenie się ze śmiercią.
~*~
Pierwsze spotkanie z twórczością Erica Emmanuela Schmitta było jakiś
czas temu i niestety musiałam się obejść bez fajerwerków. Owszem, te krótkie
opowiastki czytało mi się szybko, ale niestety ich treść, sens i przesłanie
zatarł upływający czas. Mówiąc szczerze niewiele pamiętam, nawet jakie
konkretnie te książki nosiły tytuły. Z tego, co pamiętam, jedna z nich miała tytuł
Zapasy z życiem, a druga opowiadała
historię pewnego małżeństwa. Teraz przyszedł czas na kolejną jego książeczkę
pt. Oskar i Pani Róża.
Ta opowiastka to zbiór kilkunastu listów
dziesięcioletniego Oskara, który choruje na raka. Adresatem ich jest nie kto
inny jak Bóg, któremu szczegółowo opowiada swoje życie – co dzisiaj zrobił, jak
się czuje oraz opisuje swoje relacje między nim a kolegami i rodzicami. Zadaje
w nich też pytania, niestety nie zawsze otrzymuje na nie wyczerpujące
odpowiedzi. Główną bohaterką listów jest tytułowa Pani Róża, która dla niego
staje się nie tylko obiektem podziwu, ale także przyjaciółką i odskocznią od
cierpienia i choroby.
Jest to druga historia o raku, którą
miałam przyjemność czytać w tak krótkim odstępie czasowym. Zaczęło się od Gwiazd naszych wina, a teraz Oskar i Pani Róża. Sięgając po ten tytuł
Schmitta nawet nie spojrzałam na jej opis, więc tak naprawdę książkę wypożyczyłam
z biblioteki w ciemno, a moim jedynym argumentem za tym by ją wziąć była jej
objętość. Co tu dużo ukrywać, historia ta liczy niecałe 80 stron, więc liczyłam
na miłą, lekką i szybką lekturę. Po jej lekturze miałam wrażenie, że zamiast
tych 80 stron ma nie wiadomo ile. Myślę, że to wina raka, który swoim
istnieniem wszystko przygniata do ziemi. Jest to prosta, acz dosadna historia o
życiu i śmierci, marzeniach i nadziei, a przede wszystkim o walce z chorobą –
ona się przytrafia. Pojawia się znikąd, wybiera przypadkowych ludzi i zdarza
się też tak, że nie wypuszcza już ze swoich śmiertelnych objęć. To krótki, lecz
konkretnie wyciskający łzy tytuł, muszę przyznać, że autor bardzo pozytywnie
mnie zaskoczył i z chęcią sięgnę po jego kolejne dzieła.
Schmitt wykreował ciekawych i szybko
zapadających w pamięć bohaterów. Oczywiście sam Oskar jest urzekający, przede
wszystkim przez swoje niewinne, dziecięce i niczym nie skażone spojrzenie na
świat. Rozbraja nie tylko swoim zachowaniem, ale także swoją niewinnością i
bezpośrednim podejściem do życia. Z kolei Pani Róża jest kreowana na
superbohaterkę, którą Oskar może podziwiać. Chłonie jej opowieści jak gąbka z
dużymi wypiekami na twarzy. One w pewien sposób pozwalają zapomnieć chłopcu o
tym, gdzie się znajduje i po co. Muszę wspomnieć jeszcze o rodzicach Oskara –
są to typowi rodzice, których los postawił w bardzo trudnej i jednocześnie
tragicznej sytuacji. Mocno przeżywają chorobę swojego dziecka i starają się z
tym żyć na swój sposób, który nie do końca podoba się Oskarowi. Prawdę
powiedziawszy przykro jest być biernym uczestnikiem takich historii. Czytelnik z
rosnącą gulą może tylko się przyglądać jak dalej rozwinie się fabuła.
Jak na tak krótką historię książka posiada
bardzo ciekawą i dynamiczną akcję. Czytelnik bardzo szybko wnika w opowiedzianą
przez autora historię. Ja rozstawałam się z jej lekturą nie tylko z bólem, ale
także z pewną ulgą, że to już koniec, bo nie wiem, czy byłabym wstanie znieść
więcej…
Z pewnością jest to idealna lektura na
jeden wieczór, która wyciśnie z was wszystkie emocje. Bez chusteczek nie
zasiadajcie do jej lektury!
~*~
Myśli, których się nie
zdradza ciążą nam, zagnieżdżają się, paraliżują nas, nie dopuszczają nowych i w
końcu zaczynają gnić. Staniesz się składem starych, śmierdzących myśli, jeśli
ich nie wypowiesz. [1]
Zawsze jest jakieś rozwiązanie […]. [2]
Jeżeli będę zajmował się
tym, co myślą głupcy, nie będę miał czasu na to, o czym myślą ludzie
inteligentni. [3]
Nikt nie może uniknąć
cierpienia. Ani Bój, ani ty. Ani twoi rodzice, ani ja. [4]
- Głupia była ta Plum
Pudding, ciociu.
- Jak but. Ale butów jest
niezliczona ilość. Są bardzo rozpowszechnione. [5]
[…] codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy. [6]
[…] życie to taki dziwny
prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostaje się życie wieczne.
Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby
się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie
pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć. [7]
___
[1] SCHMITT E.E.: Oskar i Pani Róża. Kraków: Znak 2005, s.
15.
[2] Tamże, s. 23.
[3] Tamże, s. 24.
[4] Tamże, s. 46.
[5] Tamże, s. 48.
[6] Tamże, s. 73.
[7] Tamże, s. 74.