Dom służących
(The House Kitchen)
tł. Agnieszka Klaus
Papierowy Księżyc,
2013
s. 437
978-83-613-86-38-4
Cena: 39,90 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 3,2 cm )
+ 52 książki
Ocena: 9 /10
~*~
Przybycie małej białej dziewczynki
na plantację pociąga za sobą tragedię, która wydobywa na światło dzienne to, co
w ludziach, których nazywa swoją rodziną jest najlepsze i to, co najgorsze.
Siedmioletnia Lavinia
zostaje osierocona na pokładzie statku płynącego z Irlandii. Na plantacji
tytoniu, do której zostaje zabrana i gdzie ma pracować, trafia do domu
niewolników. Będąc pod opieką Belle, nieślubnej córki właściciela, Lavinia zżywa się ze swoją przybraną rodziną, chociaż
dzieli ich kolor skóry.
W końcu właściciele
plantacji przygarniają Lavinię do swojego domu, gdzie pan jest wciąż nieobecny,
a pani zmaga się z uzależnieniem od opium. Lavinia jest rozdarta pomiędzy dwoma
domami. Kiedy zostaje zmuszona do dokonania wyboru, jej lojalność zostaje
podważona, tajemnice zostają wyciągnięte na światło dzienne, a ludzkie życie
znajduje się w niebezpieczeństwie.
Dom służących to trzymająca w napięciu powieść o tym, jak ważna jest rodzina, w
której miłość i lojalność triumfują.
~*~
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, w
jakich czasach żyjemy. Mamy to szczęście, że jesteśmy wolni i nie jesteśmy,
oprócz prawa, nikomu podporządkowani. Nie jesteśmy czyjąś własnością, lecz
żyjemy i pracujemy sami dla siebie, na własny garnuszek. Niewolnictwo było naturalne od początku cywilizacji –
Egipt, Rzym, a później zachód. A przecież oprócz koloru skóry i pochodzenia ludzie
się od siebie nie różnią. Tak samo przeżywają emocje – cierpią, kochają, rodzą
się i umierają. Kathleen Grissom uchyla nam poprzez Dom służących drzwi do nie do końca zapomnianego świata
niewolników. Czy odważysz się do niego zajrzeć?
Lavinia, kilkuletnia białoskóra
dziewczynka, przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności trafia do tytułowego Domu służących i pod skrzydłami
ciemnoskórej służącej Belle ma się uczyć, by w przyszłości móc pracować w
otoczeniu właścicieli plantacji tytoniu, państwa Pyke’ów. Od podszewki poznaje
zasady i życie niewolnicze. Do głosu dochodzi nie tylko dziewczynka, ale także
jej opiekunka, dzięki czemu poznajemy rozwój zdarzeń również z punktu widzenia
Belle. Z czasem kolor skóry Lavinii okaże się trampoliną do lepszego życia, ale
czy rzeczywiście takie będzie?
Zacznę od tego, że każdemu autorowi życzę
takiego wspaniałego debiutu. Historia opowiedziana przez panią Grissom to nie
tylko obraz Stanów Zjednoczonych końca XVIII i początku XIX w., ale także, a
może przede wszystkim, zbiór wielu emocji, które stopniowo opanowują duszę
czytelnika. Autorka, moim zdaniem, w łagodny, lecz niezwykle realistyczny i
niekiedy brutalny sposób przedstawiła egzystencję ludzi zniewolonych. Razem z Lavinią
poznajemy te najjaśniejsze, jak i najmroczniejsze momenty życia na plantacji.
Poznajemy również ten świat oczami dziecka, które musi nauczyć się żyć w
społeczności niewolników oraz dobrze wykonywać powierzone obowiązki. Początkowo
wszystko wydaje się takie żywe i … radosne. Z jej ust wszystko, co ją otacza
jest nasycone kolorami i niesamowitymi zapachami. Dzieciństwo Lavinii wcale nie
okazuje się być trudne, jak mogłoby się na początku wydawać. Dom służących stworzył dziewczynce
namiastkę rodziny, którą utraciła. Dzięki tym niezwykle pozytywnym emocjom
można odnieść wrażenie, że niewolnicy nie mieli aż tak źle… Ci, przebywający w
pobliżu domu Pyke’ów nie, ale pracujący w polu, przy tytoniu, już tak. Powoli,
wraz z dorastaniem Lavinii, autorka odkrywa ciemną stronę niewolnictwa i co
wydaje się być również dobre dla historii – cierpienie i krzywda nie omija
rodziny Pyke’ów. To pokazuje, co wcześniej napisałam – wszyscy odczuwamy tak
samo i staramy się bronić przed ciosami, jakie niesie ze sobą życie. Ponad to
autorka pokazuje, że wszystko, co wydarzy się w dzieciństwie – te dobre jak i
złe momenty mają wpływ na dorosłe życie człowieka. Gdyby dopuszczono do głosu
małą Lavinię lub służących, może inaczej potoczyłoby się życie całej przybranej
rodziny bohaterki, a także i jej.
Nie powiem, pod względem tematycznym jest
to trudna lektura, ale dla mnie taką nie była. Momentami szokuje, ale to dobrze,
bo nie powinniśmy zapominać o przeszłości, ponieważ daje ona podwaliny dla
przyszłości. Autorka, jak wspomniałam wcześniej, wykreowała niesamowite tło
akcji. Czytelnik od pierwszych stron wnika w fabułę, przenosi się do tamtych
czasów, w których jeszcze trwa niewolnictwo. Pani Grissom stopniowo prowadzi
nas przez meandry swojej urzeczywistnionej wizji.
Język Domu
służących nie jest skomplikowany, za to jest zdecydowanie przyjemny w
odbiorze, choć zdarzyło się kilka literówek, których nawet nie zamierzam
przytaczać, bo nie wpływają znacząco na całościowy odbiór książki. Jednakże
stanowią one (dla mojego bystrego oka) niewidoczną dla zwykłych śmiertelników
rysę na szkle.
Bohaterowie są niezwykle różnorodni i
bardzo szybko się z nimi zżyłam. Dzięki podwójnej narracji możemy jednocześnie
poznać historię z dwóch punktów widzenia – od strony beztroskiej, odrobinę
zagubionej, ale jednak szczęśliwej i przepełnionej dziecięcą ufnością i urokiem
Lavinii oraz mocno stąpającej po ziemi i rozdartej uczuciami Belle. Dwie różne
postacie oraz dwa fascynujące obrazy. Wszyscy bohaterowie tworzą jedną, spójną
całość. Są i pozytywne, jak i negatywne postacie, ale oprócz nich jest jeszcze
jedna – niesamowicie tragiczna, której bezsilność i nieujarzmiona złość pociągają
za sobą tragiczne w skutkach konsekwencje. Śledziłam losy tej postaci z
zapartym tchem, bardzo jej kibicowałam, aby udało jej się podnieść po
traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa, ale niestety, od samego początku wisiało
nad nią widmo tragicznego końca…
Dom służących
jest kolejną niesamowitą lekturą, która przenosi czytelnika nie tylko do
przeszłości, ale daje możliwość podróży po ludzkiej duszy. Jest to także
kolejna książka, z którą rozstawałam się ze smutkiem, bo dobre historie nie
powinny się nigdy kończyć.
~*~
Ten
świat nie jest jedynym domem. Ten świat jest tylko próbą przed przejściem do
następnego. [1]
Moja babcia pokazała mi, że zawsze można się czegoś nauczyć, że każdy może ci coś opowiedzieć. [2]
Nic
dla mnie nie znaczy kolor skóry, ani to, kto jest ojcem, ani kto jest matką. Jesteśmy
rodziną i dbamy o siebie nawzajem. Rodzina czyni nas silnymi, gdy nadchodzą
kłopoty. Trzymamy się ze sobą i pomagamy sobie, kiedy trzeba. To jest prawdziwe
znaczenie rodziny. [3]
~*~
Za możliwość lektury,
dziękuję ślicznie wydawnictwu Papierowy Księżyc
___
[1] GRISSOM K.: Dom służących. Słupsk: Papierowy Księżyc 2014, s. 41.
[2] Tamże, s. 64.
[3] Tamże, s. 193.
Ostatnio jakoś nie mam ochoty na książki rozgrywające się w przeszłości - mam jakąś fazę na przyszłościowe lektury. Jednak... tak wysoka ocena zmusza mnie do zastanowienia się nad "Domem Służących"... jeżeli będę miała okazję, to na pewno z chęcią zapoznam się z tą lekturą :)
OdpowiedzUsuńJuż mam ochotę na tę książkę:) czuję, że to coś dla mnie:)
OdpowiedzUsuńMa coś w sobie ta książka. Myślę że bardzo mi się spodoba, dlatego chętnie po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i posiadam na własność tę książkę. Bardzo mi się podobała, bo uwielbiam te czasy i tajemnice... Oby więcej takich lektur...
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na wyzwanie: "Stare, dobre czasy!"
pasion-libros.blogspot.com
Najbardziej zachęciły mnie ostatnie słowa :)
OdpowiedzUsuńCiekawa tematyka. Poszukam.
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Tematyka faktycznie ciekawa. Będę miała na uwadze :)
UsuńCieszę się, że mam tę książkę w swoich zbiorach :)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie dla mnie, ale myślę, że spodobałaby się mojej mamie. Jest fanką książek, których akacja nie dzieje się w czasach współczesnych.
OdpowiedzUsuńKsiążka, którą chcę przeczytać od razu!
OdpowiedzUsuńhttp://artemis-shelf.blogspot.com/
Nabrałam chęci na tą pozycję i to bardzo, w taki sposób jak ją opisałaś, to zdecydowanie muszę ją mieć
OdpowiedzUsuń