Dziewczyna z Ajutthai. Niezbyt grzeczna historia
2 piętro, 2013
s. 213
978-83-64446-08-5
Cena: 29,90 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 1 cm )
+ 52 książki
+ Z półki
Ocena: 7+/10
~*~
Co ma zrobić dziewczyna, dla
której praca stanowi sens życia, gdy nagle ją traci? Czy istnieje życie po
korporacji? Kim tak naprawdę jest dziewczyna z Ajutthai i jaką skrywa
tajemnicę? Podobno niektóre opowieści zaczynają się dopiero tam, gdzie się
kończą…
Debiutancka powieść Agnieszki
Walczak-Chojeckiej „Dziewczyna z Ajutthai. Niezbyt grzeczna historia” to barwna
opowieść o poszukiwaniu przeznaczenia i miłości. To jednocześnie historia o
często brutalnym świecie korporacji, a także o wolności odnajdywanej w
podróżach i tworzeniu. W życiu 34-letniej Joanny do niedawna wszystko wydawało
się proste i poukładane: świetna praca, wysokie stanowisko w międzynarodowej
firmie, niewinny flirt. Co ma jednak zrobić kobieta, dla której praca stanowi
sens życia, gdy nagle ją traci? To, na co zawsze miała ochotę: wyruszyć na
wyprawę do dalekiej Tajlandii. Malownicze pejzaże i niezwykłe zabytki stają się
tłem jej duchowej przemiany. Szczególna rolę odegra w niej pewna kamienna
rzeźba odnaleziona przez Joanną w stolicy dawnego królestwa – Ajutthai. I
będzie to dopiero początek tej niezbyt grzecznej historii.
~*~
Ostatnio trafiam na książki, które niosą
ze sobą jedno przesłanie – że trzeba zaufać losowi i pozwolić, by działał on w
swoim rytmie. Tym razem jego otoczenie tworzy niepowtarzalny i niesamowity
klimat Azji, a konkretniej Europejsko-Azjatycki.
Poznajcie Joannę. Ma 34 lata i jest
kobietą sukcesu – najlepszą w swojej dziedzinie. Jednakże sukcesy zawodowe nie
przekładają się na płaszczyznę prywatną. Owszem, ma kochającą rodzinę, rodziców
i brata, jednakże oni nie są w stanie zapełnić pustki w jej sercu. Mimo
przelotnych romansów czuje się niezwykle samotną istotą. Chciałaby już
doświadczyć na własnej skórze jak to jest być żoną i matką, ale zanim to
nastąpi, Joanna będzie musiała otworzyć się na to, co niesie ze sobą życie. I
przez zbieg różnych okoliczności bohaterka postanawia wraz ze znajomymi
(fotografem, jego znajomym oraz przyjaciółką) wyruszyć do Tajlandii, nie tylko
realizować (po części) swoje marzenia, ale również uwolnić się od tego, co ją
zniewalało. Poczuć się wolną i uświadomić sobie, że jej ciche marzenia są na
wyciągnięcie ręki.
Wraz z nią, w tę niezwykłą podróż wyrusza
przyjaciółka Joanny, Iza. Ona również musi przewartościować swoje życie po
rozczarowaniach przyniesionych jej przez los. Obie bohaterki oprócz fizycznej
podróżny, przeżywają również i tę wewnętrzną, duchową, z której na pewno nie
wrócą takie same…
Dziewczyna
z Ajutthai. Niezbyt grzeczna opowieść jest niezwykłą książką. Ukazuje życie
zwykłych osób w niezwykły sposób. Autorka, wraz z tą historią przenosi czytelników tam, gdzie chce i to w sposób dosadny. [SPOILER] Bohaterka jedzie
w góry? Proszę bardzo, za moment razem z nią spoglądamy na Giewont. Joanna po
zawirowaniach życiowych dostaje propozycję wyjazdu do Tajlandii. Mówisz – masz! Za moment razem z grupą delektujecie się egzotycznymi potrawami, których zapach wypełnia wszystkie zmysły…[SPOILER] Niewielu autorom (również polskim
„wyjadaczom”) udaje się przenieść czytelnika w realne miejsca na świecie.
Często są to tylko ulotne momenty, skrawki lub nieudolne stylizacje, które
tylko wzniecają naszą chęć i szybko gasną, a dym unoszący się znad ogniska gryzie w oczy. Klimat albo się ulatnia jak zapach, lub jest zbyt duszący, by
rozkoszować się jego obecnością. Czytając Dziewczynę
z Ajutthai… nie dość, że oślepił mnie widok oraz zapach polskich gór, to
jeszcze autorce udało się mnie otumanić klimatem Orientu Shapeau bas! To była
prawdziwa podróż zmysłów po kilku zakątkach świata. Wciąż miałam ochotę na
więcej, i więcej, i więcej… Jednak pisząc tą recenzję wciąż odczuwam pewien
niedosyt.
Niestety podróż po Dziewczynie z Ajutthai uprzykrzały mi skoki między poszczególnymi
wydarzeniami. Przyzwyczajona do płynności akcji miałam niezwykle trudne zadanie
dostosować się do (dla mnie) nowej formy przekazu. Nie ukrywam, pojawiły się
opory, ale w końcu jakoś udało mi się przyzwyczaić do tego stylu autorki (ale
gdzieś tam, w oddali, niezwykle mocno tęskniłam za tą płynnością). Na szczęście
klimat unoszący się nad lekturą trochę mi zrekompensował ten „dyskomfort”, ale
niestety nie na tyle, by wystawić jej bardzo dobrą ocenę.
Bohaterowie wyjątkowo przypadli mi do
gustu, a najbardziej Joanna i jej brat. Nie byli natrętni i co najważniejsze, nie wywołują oni swoją osobą skrajnych emocji (np. chęć mordu). To również jest
plusem Dziewczyny z Ajutthai.
Szczerze powiedziawszy jakoś do tej historii
nie pasuje mi podtytuł (?) Niezbyt
grzeczna historia. Ja jakoś nie odczułam, żeby fabuła była niegrzeczna, czy
„wyuzdana”. Była poprawna, ale nie niegrzeczna ;). Czytywałam gorsze historie,
które zupełnie nie ostrzegały czytelnika przed wulgarnością (jeśli autorce o to
chodziło). Wystarczyłoby Dziewczyna z
Ajutthai. Ale to tylko moje, nic nieznaczące zdanie recenzentki-amatorki.
Cóż mogę więcej napisać? Książkę czytało
mi się dość dobrze, ale jak wspomniałam wcześniej, te skoki w akcji niezwykle
dawały mi się we znaki. Dziewczyna z
Ajutthai jest niezwykle klimatyczną lekturą, przy której można spędzić
wiele przyjemnych wieczorów. Jest to jeden z takich debiutów, które na długo
zapadają w pamięć i z niecierpliwością czekam na kolejne książki autorki.
Jestem ciekawa w jakie miejsce następnym razem zabierze pani Agnieszka swoich
czytelników. Mam nadzieję, że równie klimatyczne, jak w Dziewczynie z Ajutthai. Na sam koniec jeszcze taka moja mała uwaga.
Autorka mogłaby jeszcze bardziej rozwinąć wątek dotyczący tytułu, ponieważ jest
niezwykle intrygujący… ;)
~*~
Niektóre
rzeczy po prostu muszą się wydarzyć. [1]
W życiu trzeba gonić swojego
króliczka i czasem warto go złapać. [2]
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję ślicznie Polacy nie gęsi i swoich autorów mają oraz
autorce!

___
[1] WALCZAK-CHOJECKA A.: Dziewczyna z Ajutthai. Niezbyt grzeczna historia. Warszawa: Drugie Piętro, 2013, s. 40.
[2] Op. Cit., s. 168.