Kalejdoskop
Novae Res, 2013
s. 259
978-83-7722-829-6
Cena: 29,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle, ile mam
wzrostu (+ 1,9 cm)
+ 52 książki
ocena: 7/10
ocena: 7/10
~*~
„Kalejdoskop” opowiada o szarym i schematycznym życiu młodego człowieka, który czuje się samotny i pragnie odnaleźć swoje własne miejsce na świecie. Pomimo medycznie stwierdzonej depresji, rodzice nie są w stanie zapewnić mu poczucia bycia kochanym i zauważanym. Jedyną odskocznią od melancholijnej egzystencji jest znajomość z niekonwencjonalnie myślącym kolegą Arturem. Pod pretekstem odnalezienia czegoś więcej, bohater decyduje się na odbycie podróży, która, za sprawą przedawkowania narkotyku, okazuje się być wielką i złożoną konfrontacją dotychczasowego życia bohatera z jego prawdziwą naturą.
Wnikliwa i pełna alegorii opowieść o ucieczce przed samym sobą. Miejsca, do których trafia główny bohater, stają się pretekstem do zadania wielu bardzo ważnych pytań, i skłaniają do prób udzielenia na nie odpowiedzi. Te jednak rzadko bywają jednoznaczne, a autor pozostawia rozważenie każdej z nich czytelnikowi.
~*~
Zadam Ci, drogi czytelniku, pytanie. Nie
jest ono ani podchwytliwe, ani łatwe, ani trudne. Jest natomiast jednym z
takich, które wywołuje wiele skrajnych emocji. Domyślasz się, jak ono brzmi?
Kim
jesteś?
Kalejdoskop…
Z czym ten wyraz Wam się kojarzy? Z zabawką z okresu dzieciństwa? Serią przypadkowych barw? A może z niczym,
jak mi. Ponieważ nie miałam możliwości chociaż raz, spojrzeć przez to
urządzenie na otaczający mnie świat. Może przez to, a może nawet dzięki temu,
odbioru tej książki nic mi nie zakłóciło. Żadnych skojarzeń. Tabula rasa.
Na
postawione przeze mnie, wyżej, pytanie starał się odpowiedzieć bohater Kalejdoskopu. Jest nim szesnastoletni
chłopak, który przez panującą jesień, zapada na depresję. Została ona wywołana,
nie tyle, co przez porę roku, ale otaczającą go szarą rzeczywistość. Ucieczką
przed tym wszystkim, okazuje się, można rzec najgorsza możliwość – narkotyki.
Razem z nim i jego alter ego, Arturem,
wyruszamy w podróż do miasta o nazwie Szczęście. I mimo konsekwencji, z którymi
bohater zdaje sobie sprawę, wsiada do pociągu ku szczęściu. Ale jak wiadomo, a
może i nie, droga do tego stanu/miasta, jest długa i monotonna. A samo miejsce
nie jest takie, na jakie początkowo się wydaje być. Dotarłszy do celu, bohater
odkrywa jego wiele wcieleń i barw. Osobno stanowią bezsensowne byty, jednakże
połączone pokazują obraz Szczęścia, do którego podążał bohater. W późniejszym
rozrachunku podróż ta okazuje się ucieczką, można powiedzieć, od wszystkiego:
domu, problemów, rodziny, społeczeństwa, szkoły, a nawet ucieczką od prawdy i w
końcu – od samego siebie.
W Szczęściu spotyka wielu przewodników,
którzy oprowadzają i opowiadają o miejscu, w którym aktualnie postać się
znajduje. Ma się wrażenie, że ci „mentorzy” chcą uchronić go przed
nadciągającymi nieuchronnie zmianami. I jak łatwo się domyśleć, podróż w głąb
siebie okazuje się łatwiejsza, niż samo wyjście z niej. Jedno jest wszakże
pewne. Niby tyle nauk i złotych myśli w trakcie projekcji, a i tak rozmywają
się oraz tracą sens w zderzeniu z rzeczywistością.
A może jednak nie? Mimo panującego chaosu,
zostanie jakaś cząstka, zakorzeni się na tyle głęboko w umyśle nastolatka, że
po powrocie będzie ją pamiętać i czuć?
Kalejdoskop
to lektura, która przenosi nas w świat nierealny, surrealistyczny. Projekcje
wyobraźni bohatera pochłaniają czytelnika, aż trudno się od nich oderwać, czy
nawet uciec. I chodzą za Tobą, jak cienie, kuszą i mamią. Przede wszystkim do
historii opowiadanej przez autora trzeba podejść z dystansem. Inaczej ona
pochłonie i nie odda tak łatwo. Jednym słowem – hipnotyzuje. Nie będziesz nawet
wiedział, drogi czytelniku, kiedy wrócisz do swojej rzeczywistości.
Przez fabułę po prostu się płynie. Język
jest przyjemny, lecz z drugiej strony bardzo usłany filozoficznymi zwrotami
typu jamais
vu[1] i innymi, które niestety trochę zakłócają bieg akcji. Dlaczego?
Niektóre wyrazy oraz zwroty są nieznane (nawet mnie) i to zmusza czytelnika do
oderwania się od lektury w celu poszukiwania definicji. Dodatkowo, niekiedy
zbyt pompatyczna forma przesłania emocje, jakie targają ciałem i duszą młodego
człowieka, które są niezwykle interesujące.
Przyznam, że nie była to prosta i lekka
książka. Ale na swój sposób urzekająca, intrygująca i nieprzeciętna. Wydaje mi
się, że wymagający czytelnicy będą po tej lekturze usatysfakcjonowani. Ale
pewnie znajdą się i tacy, którzy uznają ją za nudną i niezrozumiałą. A jak ja
ją odebrałam? Jako barwną odskocznię od rzeczywistości.
~*~
Czasem uciekamy tylko po to, aby przekonać się, kto za nami podąży. [2]
To całkiem zabawne, jak ludzie gardzą i nienawidzą innych ludzi za
rzeczy, które oni sami robią. [3]
Ten, kto odchodzi i wraca zawsze jest kimś innym, niż był. [4]
Nic tak nie łączy ludzi jak wspólny smutek. [5]
~*~
Za możliwość lektury,
dziękuję ślicznie wydawnictwu Novae Res
___
[1] Obejmuje sytuacje, w których obserwator ma poczucie niesamowitości oraz wrażenie pojawienia się danej sytuacji po raz pierwszy w życiu. Przeciwieństwo déjà vu.
[2] SZYMONOWICZ P.: Kalejdoskop. Gdynia: Novae Res 2013, s. 67.
[3] Op. Cit., s. 88.
[4] Op, Cit., s. 110.
[5] Op. Cit., s. 121.
nie żartuj, w dzieciństwie nie miałaś kalejdoskopu?
OdpowiedzUsuńświetna recenzja. rozejrzę się za tą książką, myślę że może mi się spodobać. uwielbiam takie historie pełne alegorii, gdzie rzeczywistość miesza się z fikcją. a pod względem realizmu nałogów, "Kalejdoskop" na pewno będzie bardziej naturalny niż "Hera moja miłość".
Ksiązka może okazać się dla mnie nie lada wyzwanie, bede ja miala na oku :)
OdpowiedzUsuń