Jolanta Kosowska
Déjà vu
Novae Res, 2013
s. 304
978-83-7722-769-5
Cena: 33 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 2,1 cm)
+ 52 książki
ocena: 6/10
ocena: 6/10
~*~
~*~
Chyba każdemu z nas przytrafił się w życiu
moment, kiedy ogarniało nas wrażenie, że kiedyś już coś takiego przeżyliśmy, że
już gdzieś, skądś to miejsce pamiętam, a twarze spotkanych przypadkowo ludzi
również nie są dla mnie obce. Lecz w dobie natłoku różnych spraw zapominamy o
tych przebłyskach podświadomości. Ale czy na zawsze?
Déjà vu trudno jednoznacznie
zdefiniować. Z pewnością każdy, choć raz, spotkał się z definicją tego słowa.
Jednakże wszystkie prowadzą do jednego – wrażenia, przeczucia, że dana sytuacja
kiedyś się spełniła.
Podobno człowiek, będąc w okresie niemowlęcym,
przesypia całe swoje przyszłe życie, a zjawisko takie jak deja vu ma utwierdzać, że jest się na właściwej drodze. Taką
definicję znam. Nie pamiętam, w jakich okolicznościach się z nią zapoznałam,
ale wydaje mi się najbardziej (do mnie) przemawiającą. Jednakże ta moja
„definicja” nijak ma się do tego, co przedstawia nam historia opowiedziana
przez autorkę w Déjà vu.
Akcja książki toczy się w dwu zakątkach
świata, w Polsce oraz klimatycznej Wenecji. Autorka jednak bardziej skupia się
na tym drugim miejscu i stara się je przedstawić w ciekawy oraz barwny sposób.
Niestety, albo moja wyobraźnia wzięła sobie tzw. „urlop”, albo po prostu te
opisy nie przemówiły do mnie na tyle, bym mogła przenieść się do tego kraju słynącego
z gondoli, karnawałowych masek, Casanovy i czającym się za rogiem przelotnego
romansu. Inaczej ma się sprawa z polskimi realiami – studenckie życie, czyli
pochłaniające wykłady oraz spotkania „wspominkowe”. Tutaj odnalazłam się bez
problemu, a taką różnorodność odbioru przeze mnie może być motywowane tym, iż
bliższa dla mnie jest ta druga rzeczywistość niż Wenecja. Może jeszcze dlatego,
że nie miałam okazji znaleźć się w tym miejscu. Jednakże nie oznacza to, że Ty,
mój drogi czytelniku będziesz się czuł podobnie po lekturze tej książki.
Jeśli chodzi o bohaterów, autorka Déjà vu wykreowała ich w sposób
różnorodny. Niektórzy bardziej, inni mniej zachwycają, jednak prawie żaden z
nich nie wyróżnia się na tle pozostałych. Są oni niekiedy bezpłciowi (jak na
przykład, mianowany główną postacią, Rafał) i nie wzbudzają w czytelnikach
żadnych głębszych uczuć. Jednym z najbardziej barwnych okazał się Marco
Marconi.
Autorka oprócz tytułowego zjawiska, jakim
jest Déjà vu, porusza wiele ciekawych
wątków. W książce można znaleźć aspekt miłości, spełniającego się
przeznaczenia, etyki lekarskiej, wiary oraz nadziei. Nie powiedziałabym, że to
lekka książka na letnie wieczory, ale z pewnością warta choć odrobiny uwagi.
Początkowo nie za bardzo potrafiłam się
odnaleźć w akcji oraz w toczących się wątkach, jednakże im głębiej i im dalej
brnęłam w lekturze, tym wszystko powoli się prostowało. Wszystkie
niedopowiedzenia i przypuszczenia stawały się na moich oczach czymś solidnym i
realnym. Niestety zdarzały się i fragmenty, kiedy myślami uciekałam gdzieś
indziej lub mieszały mi się dwa życia, niby głównego bohatera, Rafała. Wbrew
opisowi wydawcy, pierwszoplanowe role grali: Marco i Anna. Ich wspólne życie
oraz łączące ich uczucie nadawało pewnej trójwymiarowości. Pokuszę się nawet o
stwierdzenie, że Rafał był bohaterem pełniącym rolę „pamięci przenośnej”
wspomnień Marco.
W Déjà
vu pojawia się wiele medycznych wyrazów, więc przy czytaniu warto
zaopatrzyć się w słownik. Dlaczego? Ponieważ wyjaśnień w Déjà vu nie znajdziemy. A naprawdę by się przydały przy poszerzaniu
swoich horyzontów.
Czy książkę szybko się czyta? Szybko, nie
szybko, trzeba przede wszystkim wgryźć się w akcję i toczące się wątki. Z
pewnością nie spodziewałam się tego, co otrzymałam czytając Déjà vu, dzięki czemu treść książki mogę
uznać za zaskakującą. I co moim zdaniem jest ważne, to fakt, że treść nie
każdemu przypadnie do gustu. Osobiście mnie nie zachwyciła, ale nie okazała się
jakoś totalną pomyłką. Ma swoje plusy i minusy, prawie jak każda książka. Warto
samemu się przekonać, jak to jest z Déjà
vu.
~*~
[…] Powroty są tak samo trudne, jak wyjazdy. „A może jeszcze trudniejsze” – pomyślałem. [1]
Nikt nigdy całkiem nie odchodzi. [2]
Być obok to nie zawsze znaczy towarzyszyć. [3]
On jest jak anioł, który szuka swojego miejsca i w tych poszukiwaniach wybrał
się na wycieczkę do piekła. [4]
~*~
Za możliwość lektury,
dziękuję ślicznie wydawnictwu Novae Res
__
[1] KOSOWSKA J.: Déjà vu. Gdynia: Novae Res 2013, s. 10.
[2] Op. Cit., s. 46.
[3] Op. Cit., s. 116.
[4] Op. Cit., s. 117.
niemowlę przesypia swoje przyszłe życie, czyli że śni o nim? nie bardzo to zrozumiałam.
OdpowiedzUsuńja deja vu miałam jakieś kilkanaście razy, dziwne uczucie.
na książkę mam średnią ochotę, trochę ze względu na niezbyt entuzjastyczne recenzje, a trochę ze względu na autora - polskiego. średnio im ufam. :c
Tak, "przesypia" swoje życie :). Tak, bardzo dziwne uczucie, ale takie... Niezwykle w pewnym sensie. Co do polskich autorów - mogą Cię niejednokrotnie zaskoczyć. :) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńD. :)
Słyszałam już parę razy o tej pozycji i recki zawszę były zachęcające, chyba się skusze.
OdpowiedzUsuńSłyszalam o tej ksiażce i raczej mam ochotę na jej przeczytanie. No i muszę przyznać, ze większośc recenzji które czytalam bardziej zachwalala książkę.
OdpowiedzUsuńMnie się książka niestety niezbyt podobała ;/ Strasznie się nudziłam podczas czytania. Choć trzeba przyznać, że Deja Vu to ciekawy temat.
OdpowiedzUsuńDo książki mnie nie ciągnie nic poza ładną okładką... Sięgnąć raczej nie sięgnę, ale może komuś, któ lubi takie klimaty bardziej przypadłaby do gustu :)
OdpowiedzUsuńHmmm... Nie powiem na 100%, że przeczytam, ale książka z pewnością ma coś w sobie :) Okładka rzeczywiście śliczna :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)