Syrena
(Siren)
tł. Anna Kloczkowska
Wydawnictwo
Dolnośląskie, 2011
s. 359
978-83-245-8989-0
Cena: 32,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,5 cm)
+ 52 książki
ocena: 8/10
ocena: 8/10
~*~
Dla Vanessy i Justine Sands miały to być
zwyczajne wakacje w miasteczku Winter Harbor, w towarzystwie braci
Carmichaelów. Jednak kiedy Justine wybiera
się nad urwisko, by skakać do wody, a nazajutrz fale wyrzucają jej ciało na
brzeg, Vanessa nie ma wątpliwości, że to coś więcej niż wypadek.
Całe nadbrzeżne miasteczko wpada w popłoch, kiedy następuje seria ponurych zdarzeń – fale wyrzucają na brzeg ciała mężczyzn z twarzami zastygłymi w uśmiechu… Vanessa i Simon próbują ustalić, czy te wypadki mają cokolwiek wspólnego z Justine i Calebem. Ale to, co odkryje Vanessa, może oznaczać koniec jej wakacyjnej miłości, a może nawet życia…
~*~
Syreny, podobnie jak inne istoty
nadprzyrodzone zawsze wzbudzały ciekawość i zainteresowanie. Większość z nas,
przynajmniej ja, pierwszy raz mogłam poznać je dzięki produkcji Disney’a pt.
„Mała syrenka”. Można powiedzieć, że była to przyjemna forma zaznajamiania się
z nie tylko z samymi istotami morskimi, ale i całym ich otoczeniem. Kolejnym
źródłem wiedzy na ich temat była mitologia. W przeciwieństwie do przytoczonej
przeze mnie bajki, nie opisywała ona słodkich i kolorowych syrenek, które za
przyjaciół mają różne rybki i kraby, lecz bezwzględne i rządne krwi istoty
morskie. Może nie wyprowadzały, ale kierowały nieświadomych żeglarzy na pewną
śmierć. I na tych dwóch źródłach skończyła się moja przygoda z syrenami. Odkąd
czytanie stało się moją pasją, nie natrafiłam na książkę, w której by
wykorzystano właśnie te piękne mitologiczne postaci. Więc, gdy na rynku wydawniczym
pojawiła się Syrena, postanowiłam
sobie, że kiedyś, w przyszłości na pewno ją przeczytam.
Syrena
to pierwszy tom z trylogii, noszący taki sam tytuł. Poznajemy sympatyczną
nastolatkę o imieniu Vanessa, która mieszka z rodzicami i siostrą w Bostonie, w
Anglii. Lecz akcja toczy się nie w tym, konkretnym miejscu, lecz w miejscowości
Winter Harbor, gdzie rodzina Sands ma domek letniskowy, położony nad jeziorem.
Z treści dowiadujemy się również, że Vanessa jest młodszą siostrą i są z
Justine bardzo od siebie różne. Jedna jest przebojową duszą towarzystwa, a
druga cichą, nieśmiałą, spokojną i opanowaną przez lęki nastolatką. Jak łatwo
się domyśleć, a może i nie, jedna staje się opoką dla głównej bohaterki. I
kiedy nadchodzi strach, z którym Vanessa nie potrafi sobie poradzić, na pomoc
przychodzi jej siostra, która staje się mostem między fikcją, a
rzeczywistością. Co jeszcze rzuca się w oczy, to fakt, że jedna życie w cieniu
drugiej. I tą w cieniu nie jest bynajmniej Vanessa. Justine chce za wszelką cenę
udowodnić wszystkim, że… Istnieje. Bo przy swojej młodszej siostrze zawsze
gasła…
Jednakże Justine nie dane było być zawsze
cieleśnie przy swojej młodszej siostrze. Przez nieszczęśliwy i tajemniczy
wypadek siostry, Vanessa zmuszona jest walczyć sama ze swoimi demonami. Ale
gdzieś, głęboko w sercu kiełkują niedopowiedzenia oraz pytania. Dlaczego? Jak?
Czy naprawdę znała swoją siostrę? A do tego dochodzą tragiczne i niewyjaśnione
zdarzenia, których tajemnicę postanawia rozszyfrować razem z Calebem i Simonem,
braćmi mieszkającymi po sąsiedzku w Winter Harbor. A żeby nie było mało, między
jednym z braci a Vanessą zaczyna iskrzyć. Jaką więc rolę odgrywają w tej całej
powieści syreny? Dowiecie się tego sięgając po tę lekturę.
Chciałabym jeszcze zwrócić Waszą uwagę na
nazwisko głównej bohaterki. Sands – sand to z angielskiego piasek. Zbieg okoliczności? Wątpię ;).
Syrena
jest typową książką paranormal romance, lecz zamiast ujarzmionych i
poskromionych wampirów, wilkołaków i zmiennokształtnych, pojawiają się syreny.
I właśnie na tle innych powieści wchodzących w skład paranormal romance,
właśnie tym się wyróżnia. Coś nowego, świeżego i oryginalnego. Syreny,
powiadacie… Z pewnością obok niej nie można przejść obojętnie.
Historia napisana jest lekkim,
młodzieżowym i plastycznym językiem. Zachowanie bohaterki nie wywołuje w czytelniku
negatywnych emocji (jak niestety często się zdarza przy tego typu książkach).
Ogólnie, to wszystkie postacie są ciekawe, różnorodne i wywołują podobnie różne
uczucia. Do niektórych pałamy większą, a do innych mniejszą sympatią. Ale to
tylko przez charakter, jaki nadała im autorka tworząc powieść. Co trzeba
zaznaczyć, nie przytłaczają one swoją osobą. Ta, wyżej wspomniana różnorodność,
oraz częste i niespodziewane zwroty akcji sprawiają, że czytelnik w lekturze
tonie. Cóż więcej rzec? Historia kończy się, jak łatwo się domyśleć,
niedopowiedzeniami, przez co jeszcze bardziej zachęca czytelnika do sięgnięcia
po jej kontynuację.
Wiele osób może uznać, że jest to lektura
pełniąca tylko rolę rozrywki. Nie! Wbrew pozorom Syrena nie tylko bawi, ale również porusza wiele, może nie
trudnych, ale skomplikowanych tematów takich jak: radzenia sobie po utracie
bliskich oraz szalejącymi w ciele emocjami, walki z własnymi demonami i lękami.
Ponad to pokazuje jaką siłę ma wiara, nadzieja i miłość, a przede wszystkim
ukazuje nam jak bardzo niebezpiecznym i zmiennym żywiołem jest woda i że z nią
nie ma żartów.
Ogólnie rzecz ujmując jest to bardzo
przyjemna i pouczająca historia. Kierowana jest ona do nastolatek, ale sądzę,
że dorosły czytelnik też coś w niej dla siebie znajdzie. Wydaje mi się, że to
książka nie tylko na lato, ale na wszystkie pory roku. Z pewnością jest to
obowiązkowa lektura dla tych, którym nie obce są losy Wynter Moorehawke
(Trylogia Moorehawke) czy Gemmy Doyle (Trylogia Magiczny Krąg). Dlaczego? Ponieważ
jak wspomniałam wyżej, nie znajdzie się w niej oklepanych postaci.
Nie pozostaje mi nic innego, jak zabrać
się za drugi tom Syreny, czyli Głębię.
~*~
Kiedy się kogoś kocha,
tak mocno, jak ja kochałem twoją siostrę, nie ma rzeczy, których by się nie zrobiło. [1]
Za możliwość lektury,
dziękuję ślicznie Grupie Wydawniczej Publicat
___
[1] RAYBURN T.: Syrena. Poznań: Wydawnictwo Dolnośląskie 2011, s. 319.
Może kiedyś wpadnie mi w łapki, to przeczytam, ale jakoś zasadniczo do tej książki mnie nie ciągnie... Małą syrenkę bardzo lubię, była jedną z moich ulubionych księżniczek :)
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać tę książkę, więc mam nadzieję, że wkońcu wpadnie mi w ręce ; )
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja jak najbardziej zachęca mnie do zapoznania się z tą książką :)
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książke, ale jakoś te plany nie chcą się zrealizowac.
OdpowiedzUsuńJa syreny kojarzę głównie z baśni, no i z H2O - Wystarczy Kropla :D A recenzowaną przez ciebie książkę mam zamiar przeczytać :D
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę i również przypadła mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńNiestety tylko pierwsza część... bo druga i trzecia była dla mnie odgrzewanym kotletem. ;/