6 listopada 2016

[#01] XX Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie – Relacja


Witajcie kochani!

Mam wrażenie, że wyprawa do Krakowa na 20. Międzynarodowe Targi Książki była tylko pięknym snem, który szybko rozpłynął się w świetle dnia. Wciąż nie mogę uwierzyć, że ponownie udało mi się w tym – co tu ukrywać – dużym i renomowanym wydarzeniu wziąć udział. W tym roku postawiłam na organizację i pojechałam do Krakowa na cały weekend (zeszłoroczny „wypad” był bardzo szalony i spontaniczny), by móc spokojnie oraz bez pośpiechu zwiedzać tegoroczne targi książki oraz sam Kraków, który jest niewątpliwie pięknym miastem (dalej podtrzymuję swoje wyznanie, że mogłabym się do niego przeprowadzić).
źródło: Witaj w podróży

źródło: profil fb Hostelu pod Wawelem
W tym roku targi odbywały się w ostatni weekend października (27-30), ja postanowiłam wyruszyć do Krakowa w piątek (oczywiście podróż „sponsorował” Polski Bus za j e d y n e 10 zł w JEDNĄ STRONĘ!), a na halę EXPO ruszyć dopiero następnego dnia, czyli w sobotę. Wraz z moją „ekipą” zatrzymałam się w sprawdzonym hostelu – Hostelu pod Wawelem na ul Floriana Straszewskiego 5, gdzie mogłyśmy sobie przygotować obiadek (spaghetti) i najedzone wyruszyć na wieczorne zwiedzanie Krakowa. Oczywiście musiałam zostawić tam swój ślad, w postaci wizytówki ;)


A tak prezentowała się „ściana podziękowań” w hostelowej kuchnio-jadalni:


I malunek na ścianie, w drugiej kuchni hostelu (na 2 p.):


Po zjedzeniu późnego obiadu poszłyśmy zwiedzać miasto. Oczywiście musiałyśmy wstąpić do (prawie) każdego sklepu z pamiątkami i jak postrzelony turysta kupić tonę niepotrzebnych pamiątek (w moim przypadku skończyło się na jednej pocztówce, srebrnych kolczykach, kuleczkach - wkrętach, pluszowym smoku dla bratanka i 5 preclach :D). Pamiętacie jak wspominałam kiedyś, że pracuję jako „modelinka”, czyli robię figurki i magnesy z modeliny? No to „muszę” się pochwalić, moje dzieła sztuki można kupić w Krakowie w dosłownie każdym sklepie z pamiątkami. Początkowo śmiać mi się chciało, ale im więcej ich widziałam, tym bardziej robiło mi się „dziwnie”. 


Sobota przywitała nas takim oto porankiem:


Prawda, że widok z balkonu jest przepiękny?

Po zjedzeniu śniadanka (w hostelu były tostery!) wyruszyłyśmy na targi książki. W zeszłym roku jeździł darmowy bus do centrum z hali EXPO, niestety w tym roku trasa busa ograniczała się do M1, które znajdowało się niedaleko targów, i zupełnie nie opłacało się nawet na niego czekać… Na szczęście komunikacja miejska była darmowa dla osób mających bilety na to wydarzenie (i co zabawne akurat trafiłam na kontrolę, ale nie było z tego powodu żadnych problemów), więc chociaż tyle, jeśli chodzi o dojazd. Pierwsze, co przywitało mnie po dotarciu na miejsce to strasznie, ale to strasznie długa kolejka do hali, ale bez problemu przepchałam się (w sumie nawet nie musiałam się pchać…) do wejścia, gdzie kontrola była pierwsza klasa, bo sprawdzali każdego zwiedzającego wykrywaczem (metalu?). Potem odbiór wejściówki i mogłam ruszać na podbój świata! (no prawie :P). Oczywiście rozdzieliłam się z moją ekipą (no bo sorry, tak było komfortowo i dla mnie, i dla mojej ekipy – każdy mógł oglądać wystawy w swoim tempie) i zabrałam się za zwiedzanie oraz fotografowanie (aparatem pożyczonym od znajomej brata, która razem ze mną przyjechała do Krakowa :D) cudownym Nikonem (koniecznie muszę taki, albo podobny nabyć!). Swoje łażenie zaczęłam od sali „Wisła”, gdzie przywitało mnie stoisko wydawnictwa Novae Res



Następnie zatrzymałam się przy wydawnictwie m-d-m, które przykuło moją uwagę kolorowankami i … kolorami. Na wystawionej sztaludze z dużym arkuszem – kolorowanką – można było sobie „poużywać”. Była to naprawdę ciekawa atrakcja dla zwiedzających (szkoda, że nie zrobiłam jeszcze jednego zdjęcia kiedy wychodziłam, bo efekt – prawie – końcowy był świetny!).


Mój kolejny przystanek był na stoisku Taniej Książki, gdzie można było kupić różne gadżety związane z książkami.



Moją uwagę przykuł także ten kącik, w którym można było sobie zrobić pieczątkę (szkoda, że nie miałam jakiejś wolnej kartki… W tamtym momencie jeszcze nie kupiłam żadnej książki, ale nawet jakbym miała, to szkoda by mi było ją „paprać” stemplem z targów :P).


Targi z różnej perspektywy…



I Harry . Jestem szalenie ciekawa tej książki, zastanawiam się kiedy znajdę na nią czas... No i wypadałoby przeczytać jeszcze ...Insygnia Śmierci...


Oczywiście wydawnictwo Dreams w swoim magicznym „dreamsowym” zakątku. Na pewno nie można powiedzieć, że się nie wyróżniają.


I kolejne targowe zdjęcia bez rozwinięcia :D


W sumie jestem ciekawa filmu Siedem minut po północy, który wkrótce ma wejść do kin. Książka jest świetna (moja recenzja), mam nadzieję, że nie @#%!^&* tej historii…



Na targach była ustawiona makieta przedstawiająca fragment ulicy ze świata Harry’ego Pottera. W trakcie trwania Warszawskich Targów Książki (relacja tutaj) niestety ją przegapiłam, ale na szczęście mogłam ją obejrzeć w Krakowie. Wyglądała ona całkiem fajnie (można było na jej tle - i w przebraniu - zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie), i muszę się przyznać „jarała mnie” w sensie artystycznym (tzn. wykonanie).




Po drodze trafiłam także na książki blogerki kulinarnej Doroty Świątkowskiej, autorki bloga Moje wypieki, której stronę śledzę od naprawdę długiego czasu. Może i bym skusiła się na jej publikacje, ale ta cena… Fajnie byłoby mieć je na swojej półce, ale trochę szkoda pieniędzy, skoro (prawdopodobnie) przepisy zawarte w książkach znajdę bez problemu na jej stronie… Ale co by nie było, przykuły moją uwagę i z rozkoszą podziwiałam twory tej niezwykle utalentowanej dziewczyny (wyd. Egmont).


Kocur Bury przyciągnął mnie swoją grafiką (ach ta dusza artystki...)…



Oooo, zobaczcie kogo spotkałam przechodząc koło wydawnictwa Bernardinum ;) 


Widok na kasy z piętra, gdzie można było zjeść ciepły obiad (szczęśliwy ten, który znalazł wolne miejsce…).


O 15:00 (w sobotę) na stoisku wydawnictwa Znak swoje książki podpisywały dwie diabelnie zdolne dziewczyny: Agata Czykierda-Grabowska oraz Anna Bellon. Zdjęcie z Agatą robił nam jej mąż, który niestety nie nadaje się na fotografa, jednak jak wiadomo wszem i wobec zdjęcia kłamią – nie, nie mam takiej łysinki, jaka jest na zdjęciu :P.





Wychodząc z targów wypatrzyła mnie w tłumie Agnieszka Walczak-Chojecka, z którą zamieniłam kilka słów (czekam na drugą część Sagi Bałkańskiej!!!) ;)

źródło: profil fb autorki

I to było by na tyle, jeśli chodzi o targi. W niedzielę poszłyśmy („za dnia”) jeszcze raz obejrzeć sobie Kraków, zrobić zdjęcia oraz dokupić pamiątki i precle, a potem kierunek Łódź.


Z Krakowa przywiozłam tradycyjnie zakładki i inne bibeloty (w tym kolejną pocztówkę do kolekcji), katalogi wydawnicze, książki oraz mały kalendarz na 2017 rok. 



Nie widziałam tego włoska jak robiłam zdjęcie! 


No i książki!


Mam nadzieję, że w przyszłym roku również uda mi się w nich wziąć udział. Oby do przyszłego roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każde słowo się liczy. Dziękuję :).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...