Nicola Yoon
Ponad wszystko
(Everything everything)
tł. Donata Olejnik
Wydawnictwo
Dolnośląskie 2016
s. 328
978-83-271-5531-3
Cena okł.: 33,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,3 cm)
+ 52 książki
Ocena: 7/10
~*~
Moja choroba jest bardzo rzadka. Mówiąc krótko – mam alergię na cały
świat. Od siedemnastu lat jestem uwięziona w domu. Kontaktują się ze mną
wyłącznie mama i moja pielęgniarka. Pewnego dnia wyglądam przez okno i widzę…
jego. Jest wysoki, szczupły, ubrany na czarno. Nasze spojrzenia się spotykają.
Obserwuję go z oddali. Już wiem, że moje życie właśnie się zmieniło.
Nieodwracalnie, i wiem, że to będzie katastrofa.
~*~
Książka Nicoli Yoon – Ponad wszystko – zwróciła moją uwagę nie
tylko bardzo plastyczną okładką, ale przede wszystkim opisem. Jakiś czas temu (było
to naprawdę dawno temu) w Internecie trafiłam na historię Davida Vettera, który
podobnie jak bohaterka książki – Madeline – cierpiał na SCID, czyli chorobę,
która uniemożliwiała mu prowadzenie normalnego życia. Miał problemy z
odpornością i od urodzenia był skazany na izolację – najpierw w inkubatorze, a
następnie odpowiednio duże „plastikowe bańki”. Wszystko, co trafiało do niego
musiało być uprzednio wysterylizowane, pozbawione wszelkich bakterii oraz
innych drobnoustrojów, które mogły doprowadzić chłopca do śmierci. To, co mnie
najbardziej przygnębiło w tej opowieści to to, że jego matka nie mogła go
przytulić, pocałować czy choćby otrzeć mu łez. Przez swoją chorobę został
pozbawiony bliskości drugiego człowieka – przede wszystkim matczynego dotyku.
Jak możecie się domyślać, chłopiec zmarł, ale jak na jego przypadek żył naprawdę
długo (zainteresowanych tematem Davida i jego historii odsyłam tutaj).
Dlatego książka ta szczególnie zwróciła moją uwagę. Byłam szalenie ciekawa, co
też autorka wymyśliła i jak pokierowała losem nastoletniej Madeline – mającej „alergię”
na świat. I szczerze nie spodziewałam się takiego zaskakującego obrotu wydarzeń…
Ponad wszystko to historia dziewczyny, która od urodzenia cierpi na
chorobę immunologiczną tzn. ma zaburzoną odporność i w związku z tym żyje w
tzw. „bańce” odizolowana od świata zewnętrznego. Można powiedzieć, że dom –
specjalnie dla niej przystosowany – jest nie tylko bezpiecznym azylem, ale
także więzieniem, o którym Madeline nie ma pocięcia do czasu… Właśnie, do
czasu, kiedy do domu obok wprowadza się Olly. Od tego momentu, krok po kroku
jej życie się zmienia – na zawsze.
Powiem szczerze – trudno mi było
pisać tą opinię, a to dlatego, żeby przez przypadek nie wyjawić czegoś, co
mogłoby zdradzić treść książki oraz przy okazji popsuć zabawę w byciu
zaskakiwanym przez autorkę. Myślałam, że będzie to historia o nastoletniej i
niespełnionej miłości, niewymagająca, lecz jednocześnie trudna przez wzgląd na
przypadek Madeline. Zupełnie nie byłam przygotowana na głębię oraz wiążący się
z nią ładunek emocjonalny, jaki autorka zawarła w tej książce. Ponad wszystko okazała się bardzo mądrą
opowieścią, choć na pierwszy rzut oka może za taką nie wyglądać. Tym bardziej,
gdy przyjrzymy się jej formie: nie jest to typowo napisana historia, że mamy
ciągły tekst. Na całość składa się wiele różnych elementów: przemyślenia i
opisy sytuacji Madeline, dokumenty na temat jej zdrowia (w tym karty choroby),
wyrwane kartki z pamiętnika, różnorodne zapiski związane z obserwacją świata
zewnętrznego, wiadomości email, fragmenty rozmów przez komunikator internetowy,
a wszystko to dodatkowo „okraszone” minimalistycznymi rysunkami Davida Yoona –
męża autorki (gdybym była jeszcze studentką, i siedziałabym na niezwykle „porywającym”
wykładzie, i przypadkowo miała na nim książkę Nicoli Yoon oraz kredki, to
wielce prawdopodobne, że po półtorej godzinie Ponad wszystko byłoby… kolorowe).
Co do bohaterów – Madeline jak
dla mnie jest dziwna, i trudno mi napisać dlaczego oraz jakie jej cechy
charakteru na to ogólne wrażenie wpływają. Jako bohaterka nie jest ani
wyjątkowo ciekawa, ani nudna. Niestety dla mnie jest trochę papierowa (w
przeciwieństwie do pozostałych postaci), z pewnością za jakiś czas nie będę o
niej pamiętać. Z kolei Mama Madeline, moim zdaniem, jest najbarwniejsza, bo
kryje ona wiele tajemnic, które w momencie wyjawienia wywołują w głowie
czytelnika chaos. Gdyby nie pewne fakty, o których z względów oczywistych nie
mogę ujawnić, byłby to wyjątkowo piękny obraz matki, która kocha i troszczy się
o swoje dziecko. W życiu Madeline, oprócz mamy, jest także Carla –
przesympatyczna pielęgniarka o wielkim sercu, której nie można nie polubić. I
Olly, który podobnie jak główna bohaterka nie ma łatwego życia. Jako postać
niewątpliwie wprowadza trochę życia i „kolorów” w biały, sterylny świat
Madeline.
Jeśli chodzi o język, to jest on
młodzieżowy – prosty i zrozumiały dla przeciętnego czytelnika. Mimo tego
momentami mnie męczył, ale dlatego, że męczyła mnie główna bohaterka, Madeline.
Ogólnie Ponad wszystko przerosło moje oczekiwania (oczywiście bez
przesady), z pewnością to mądra historia, z której można wyciągnąć wiele nauki
na tzw. przyszłość. Był to debiut autorki i muszę przyznać, że całkiem udany. Jestem
szalenie ciekawa tego, jak będą wyglądać jej kolejne powieści, kiedy nabierze
ona pisarskiej „wprawy”. Mam nadzieję, że będą one równie dobre, a nawet lepsze
od Ponad wszystko. Myślę, że warto
poświęcić jej czas, szczególnie teraz, gdy za oknami mamy jesienną szarugę.
Powinna sprawić, iż poczujecie się, że możecie wszystko – wystarczy tylko
chcieć i robić pierwszy krok.
~*~
Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. [1]
Wszystko niesie z sobą pewne ryzyko. [2]
Życie to dar. Nie zapomnij, żeby żyć. [3]
Może dorastanie wiąże się z rozczarowywaniem ludzi, których kochamy. [4]
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję ślicznie Grupie Wydawniczej Publicat
___
[1] Nicola Yoon, Ponad wszystko, Wrocław 2016, s. 73.
[2] Tamże, s. 77.
[3] Tamże, s. .151
[4] Tamże, s. 232.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).