!!! RECENZJA PRZEDPREMIEROWA !!!
Na przekór przeznaczeniu
Novae Res 2015
s. 211
978-83-7942-685-0
Cena: 29,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 1,1 cm )
+ 52 książki
Ocena: 3/10
~*~
Podczas wymarzonej podróży
do miasta zakochanych Laura i Dominik są najszczęśliwszą parą na świecie. Każda
ich chwila pełna jest uniesień i wzajemnego zachwytu. Spacerując po paryskich
uliczkach, planują wspólną przyszłość, która maluje sie wyłącznie w jasnych
barwach. Nie wyobrażają sobie, że może być inaczej. Nawet nie przypuszczają, co
szykuje dla nich bezduszny, ślepy los.
Słoneczny dzień, magiczna
aura Paryża, tłumy turystów… Moment nieuwagi na zawsze zmienia życiowe ścieżki
dwojga bohaterów...
Niezwykła, poruszająca opowieść
o sile uczucia, które potrafi pokonać wszystkie przeciwności, na przekór
przeznaczeniu…
~*~
Codziennie na świecie ginie w tajemniczych
okolicznościach kilka tysięcy ludzi. Wystarczy chwila, moment nieuwagi, by
niekiedy na zawsze stracić z oczu ukochaną osobę. Wówczas życie najbliższych
zmienia się na zawsze, z utęsknieniem i nadzieją wypatrują znajomej sylwetki na
ulicy, czy też przez okno. Czasami zaginieni odnajdują się po kilku dniach,
miesiącach, latach, a niekiedy w ogóle. W przeciągu ułamku sekundy rozpada się
dotychczas poukładany świat, a bliscy marzą tylko o tym, by otrzymać
jakąkolwiek informację o zaginionej i jednocześnie ukochanej osobie. W
identycznej sytuacji znalazło się dwoje młodych ludzi: Dominik oraz Laura,
bohaterowie Na przekór przeznaczeniu.
To miały być ich wspólne, niezapomniane
wakacje. Niestety wystarczyła chwila, by świat tych dwojga rozsypał się na
kilkanaście długich lat. I dla Laury, i dla Dominika był to niezwykle długi,
przepełniony samotnością oraz oczekiwaniem na cud czas. A gdy ów cud się
spełnił, po raz drugi ich dotychczas poukładane życie legło w gruzach. Czy
można powiedzieć, że udało im się oszukać przeznaczenie? Poniekąd tak, ale los jeszcze
nie rzucił ostatniej karty…
Na
przekór przeznaczeniu zapowiadało się na naprawdę emocjonalną huśtawkę
nastrojów, lecz zamiast niej otrzymałam dosyć słabo jakościowo historię o tym,
jak to bohaterce jest źle oraz że nie potrafi się odnaleźć w „nowej”
rzeczywistości. Na początku Laura była radosną i szczęśliwą dziewczyną,
natomiast po „rozstaniu” przemieniła się w jakąś bezmyślną sierotę, której
myśli obracały się wokół jej uczuć oraz oczywiście Dominika. Zamiast ruszyć i działać
ona zaczęła jakby wegetować… I to głównie wpłynęło na mój negatywny stosunek do
tej postaci. Nigdy nie znalazłam się w sytuacji jak Laura (i mam nadzieję, że
los mi to oszczędzi), nie potrafię sobie wyobrazić tego, jak może się czuć taka
osoba i co się dzieje w jej głowie oraz nie wiem, co bym zrobiła na jej
miejscu. Wydaje mi się jednak, że w przeciwieństwie do bohaterki zaczęłabym
robić wszystko, by odnaleźć ukochaną osobę. Po prostu kuć żelazo, póki gorące. Ona tego nie zrobiła, przez co skazała i
siebie, i Dominika na taką, a nie inną egzystencję. Jak wspomniałam wcześniej mogę
się tylko domyślać co mogą czuć bliscy zaginionego, lecz zachowania Laury nie
mogłam zaakceptować i zrozumieć. Zamiast współczuć czułam do niej litość,
irytację, a w końcu obojętność.
Niestety Na przekór przeznaczeniu okazała się słabą lekturą. Kuleje i język,
i w wielu momentach fabuła. Autorka zamiast pomóc zrozumieć czytelnikowi
toczącą się w danej chwili akcję, to ją jeszcze bardziej komplikowała. Pierwszym
elementem wprowadzającym chaos są daty rozstrzelone w cały świat. Musiałam
kilkakrotnie powracać do początku ustępu, by wiedzieć, kiedy ma miejsce dana
sytuacja. Poza tym w niektórych przypadkach były pomylone daty (rozumiem, że
otrzymałam egzemplarz przed korektą i mogą znaleźć tam jakieś błędy, ale akurat
daty to autorka powinna przypilnować), które utrudniały lekturę.
Kolejną rzeczą, która raziła mnie w oczy
to niezdecydowanie autorki oraz jej kombinacje językowe:
Ola była tak ciepła jak ja i Karolina. Stanowiła nasze przeciwieństwo
[…]. Pomimo młodego wieku była już rozwódką z małym dzieckiem.
Nie mówiła wiele o swoim byłym mężu. Jednak pewnego styczniowego
wieczoru, gdy we trzy siedziałyśmy w pubie studenckim „Żak”, […] Karolina po
raz pierwszy przemówiła tak dobitnie na temat swojego ekspartnera.
[…] – W gruncie rzeczy, z jednej strony, i tak jesteście w lepszym
położeniu niż ja […] nie macie dzieci, nigdy nie miałyście męża. [1]
To w końcu która z dziewczyn jest
tą rozwódką z dzieckiem: Ola, czy Karolina? Na podstawie tego fragmentu trudno
to stwierdzić, jednakże (musicie mim wierzyć na słowo) w dalszej części to jednak
Karolina jest tą młodą mamą.
Włosy mają rudy odcień jasnego blond. [2]
To znaczy jaki? Bo niestety nie
rozumiem, a raczej nie potrafię sobie tego koloru wyobrazić (mimo, że jestem
artystką-plastykiem nie umiem określić co to za kolor. Chyba marna ze mnie
„artystka”).
Usłyszałam jednak od mamy ciche: „Proszę, nie płacz, nie traćmy
nadziei”. Oznacza to, że mama Dominika zaczynała się coraz mocniej załamywać. Wywnioskowałam,
że wzięła urlop i nie chodzi do pracy, podobnie jak jej mąż. [3]
Mam pytanie, bo znowu chyba nie
rozumiem: na podstawie czego bohaterka wywnioskowała to stwierdzenie? Po płaczu
matki Dominika? Ponadto w książce autorka zawarła komunikat radiowy o
zaginięciu, w którym oprócz istotnych faktów pojawiły się także mniej istotne
informacje:
[…] pod wpływem szoku wróciła do Polski
planowanym samolotem. [5]
Czy ta informacja o powrocie
Laury jest niezbędna, by odnaleźć zaginionego? Wydaje mi się, że nie, więc w
jakim celu pojawiło się to stwierdzenie? By wytłumaczyć bohaterkę dlaczego nic nie
zrobiła, kiedy była jeszcze w Paryżu? Dla mnie to trochę słabe.
Inną zmorą
tej książki okazały się także liczne powtórzenia:
Poza tym American Hospital of Paris słynął z tego, że dawał pewne
zatrudnienie praktykantom, którzy dawali z siebie wszystko i byli
uzdolnieni. [5]
Jak wspomniałam, styl
mocno kuleje, lecz nie przeszkodziło to w stawieniu w tekst różnych „mądrych”
słów m.in. konstatacji. Zastanawia
mnie jeszcze jeden fakt: skąd ludzie wiedzą kto ile waży, ile przytył, schudł i
jaki jest wysoki? Czy takie osoby mają miarki i wagi w oczach, czy co? Nie
wiem, jednak bohaterka Na przekór
przeznaczeniu także zalicza się do tej grupy osób.
Niestety mało znalazłam w niej pozytywnych
elementów. Plusem jest to, że autorka wyjaśniła nam skrót n.n.: nie każdy jest wszystkowiedzący
i wie co ono oznacza. Zdarzyło jej się też stworzyć kilka naprawdę ciekawych stwierdzeń,
które trafią do mojego magicznego zeszytu z cytatami (i pod niniejszą
recenzją). Bardzo ładnie wyglądają również kartki książki, które ozdobiono
przeźroczystą grafiką wieży Eiffel’a. Zdecydowanie podnoszą one estetykę
wydania.
Ogólnie mówiąc Na przekór przeznaczeniu okazało się dla mnie pomyłką. Fabuła jest
nieprzemyślana, w niektórych momentach chaotyczna, multum powtórzeń i błędów,
które chyba nie uda się ujarzmić korektorowi oraz bohaterka po prostu nie do
przetrawienia. Raz po raz zastanawiałam się kiedy ta męczarnia dobiegnie końca.
Można powiedzieć, że przeżyłam swoiste rozczarowanie, bo spodziewałam się zdecydowanie
czegoś lepszego i „mocnego”. Tym razem intuicja mnie zawiodła.
~*~
Ludzkie
życie to nieprzerwany ciąg nieoczekiwanych zdarzeń. […] Jesteśmy tylko tu i
teraz. [6]
Tak
naprawdę […] jesteśmy zupełnie sami. Zdani tylko na siebie – w kłopocie i
radości, uśmiechu i złości. Jesteśmy sami z naszymi uczuciami, które –
ewoluując – kształcą nasze ego tu i teraz. [7]
Czasami
nasi najbliżsi są bardziej zagubieni od nas. Szukają własnej drogi,
rozwiązania, próbując nam pomóc, a w rzeczywistości wygląda to znacznie gorzej
– nie potrafią nic zrobić. [8]
[…]
dopóki oddychasz, twoje życie jest w twoich rękach. [9]
Na
tym globie jesteśmy tylko aktorami na scenie – na którą ktoś kiedyś spuści
kurtynę, by zaprowadzić nasze dusze na wieczny bal. [10]
~*~
Za możliwość lektury,
dziękuję ślicznie wydawnictwu Novae Res
___
[1] DZIUMA M.: Na przekór przeznaczeniu. Gdynia: Novae
Res 2015, s. 117-118.
[2] Tamże, s. 165.
[3] Tamże, s. 71.
[4] Tamże, s. 57.
[5] Tamże, s. 87.
[6] Tamże, s. 12.
[7] Tamże, s. 18.
[8] Tamże, s. 42.
[9] Tamże, s. 46.
[10] Tamże, s. 206.
Lektura chyba nie dla mnie, chociaż pomysł jest bardzo dobry. Szkoda.
OdpowiedzUsuń:(
Fabuła mnie zaciekawiła i byłam gotowa sięgnąć po tę książkę, ale dalszą częścią recenzji mnie w porę ostrzegłaś. Aż roi się od różnych sprzeczności i nielogiczności w tej powieści, nie mówiąc już o słabej warstwie językowej i niezrozumiałej postawie bohaterki. Będę omijać tę książkę z daleka.
OdpowiedzUsuńKompletnie nie dla mnie ;/ Sama staram się unikać powtórzeń, ale tutaj jest z nimi ciężko jak widzę.
OdpowiedzUsuńOj nie nie nie - i jeszcze raz nie!
OdpowiedzUsuńPodziękuję! ;)
PS. Bardzo spodobała mi się recenzja!
Szkoda, bo również zapisałam się na tę pozycję. Ale zobaczymy, w jaki sposób ja ją odbiorę.
OdpowiedzUsuńMiałam chęć na tę książkę, ale po twojej recenzji cieszę się, że nie załapałam się na egzemplarz;)
OdpowiedzUsuńWieża Eiffel'a na stronach? Ciekawy zabieg i pewnie ładnie to wygląda :) Szkoda tylko, że już treść na tych stronach tak nie zachęca. Na książkę na pewno się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńPo książkę raczej nie sięgnę, ale cieszę się, że kliknęłam w link :) Poznałam nowe oblicze Twojego bloga :) Super to nowe tło i nagłówek :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo nastawiłam się na nią. Teraz pasuję ;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że odkąd zaczęłam zaglądać na blogi analizatorów, którzy w zabawny sposób komentują słabe opowiadania (lub książki), też zaczęłam się zastanawiać, skąd bohaterowie wiedzą, ile ktoś ma wzrostu, kiedy na niego patrzą :) Znaczy rozumiem, że można to jakoś oszacować np. "sięgam mu do ramienia, tak jak mojemu bratu, a mój brat ma 1,80 m, więc on pewnie też coś koło tego", ale żeby tak od razu być pewnym?
OdpowiedzUsuńPodobnie jest z wiekiem, ale może to tylko ja potrafię ocenić po wyglądzie, ile ktoś ma lat :D
Raczej nie sięgnę po tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńIntrygował mnie ten tytuł, jednak dobrze, że się na niego nie zdecydowałam.
OdpowiedzUsuńCzuć dość spore niedopracowanie i niestety główna bohaterka nie przedstawia postaci, którą byłabym skora polubić. Styl nie jest najlepszy, co też doskonale dowiodłaś, fragment o włosach mnie rozbawił. Pomysł i cytaty(te pod tekstem) są naprawdę intrygujące.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No to już wiemy czego absolutnie i pod żadnym ozorem nie nalezy kupywać.
OdpowiedzUsuńOsobiście zapraszam Cię do mnie na recenzje książki pt. "Dziennik" Anne Frank.
Po przeczytaniu niniejszego wpisu oraz towarzyszących mu komentarzy nasuwa się kilka nurtujących mnie kwestii:
OdpowiedzUsuń1. Skąd tak mocna krytyka autorki wpisu, w momencie, gdy otrzymała ona egzemplarz sygnalny, który jak wiadomo jest jedynie prototypem tekstu mogącym zawierać różnorakie błędy, które de facto można jeszcze poprawić lub zmienić coś w jego treści, w takim przypadku wytykanie błędów/pomyłek etc jest więc jak dla mnie zupełnie bezzasadne…
2. Rozumiem, iż recenzja jest zawsze subiektywna, ale schemat – mnie się nie podobało, więc jest złe i kropka… a wg mnie do tego właśnie w dużej mierze sprowadza się zawarta w notce krytyka „Na przekór przeznaczeniu” – nie do końca jest fair w stosunku do innych potencjalnych odbiorców, bo przecież jedni preferują twórczość np. D. Steel, a inni S. Kinga i tak naprawdę wszystko jest kwestią gustu i osobistego odbioru danej lektury. Moim zdaniem o wiele bardziej konstruktywne byłoby więc podejście w stylu: mnie, akurat książka ta niezbyt przypadła do gustu, nie wyklucza to jednak, że w przypadku kogoś innego nie będzie inaczej…
3. Co do komentujących zastanawiam się natomiast na jakiej podstawie dziękujecie za ostrzeżenie itp. itd. skoro tak naprawdę jak wynika z wypowiedzi nie zapoznaliście się z treścią oraz zawartością merytoryczną książki? Osobiście nie sądzę, aby można było sugerować się wyłącznie opinią innych przy wyborze bądź odrzuceniu danego tekstu…
Odnośnie samej publikacji nie wypowiem się na chwilę obecną ze względu na to, iż na dzień dzisiejszy nie miałam jeszcze sposobności się z nią zapoznać. Niemniej jednak wbrew w/w krytyce zamierzam to uczynić chociażby po to, aby wyrobić sobie na jej temat własne zdanie.
Dziękuję za tak rozbudowany komentarz, już spieszę z odpowiedziami (mam nadzieję, że uda mi się jasno odpowiedzieć na Twoje wątpliwości :)):
Usuń1. Ponieważ jak zaznaczyłam niektórych błędów (w moim mniemaniu, ale oczywiście mogę się mylić, w końcu jestem tylko człowiekiem) nie da się poprawić, a jeśli ich jest dosyć dużo (wszelkiego rodzaju, nawet zwyczajnych literówek) to utrudniają i wpływają na przyswajanie czytanego tekstu. Nie wiadomo także, czy owe błędy uda się korektorowi wychwycić i zmienić. A użyte przeze mnie przykłady często obrazują to, czego niekiedy nie potrafię uchwycić słowami. Dla Ciebie jest to bezzasadne, dla mnie nie. Oceniam styl autorki i jak sobie poradziła z napisaniem książki.
2. Rozumiem, zawsze staram się pisać w ten sposób, kiedy książka jest dobra pod wszelkimi względami (np. język jest ok., bohaterowie dobrze skonstruowani etc.), ale mi nie przypadła do gustu. Nie piszę tutaj, że książka mi się nie podobała, więc jest zła. Książka jest zła, bo historia jest źle ukazana, a nie dlatego, że mi się nie podobała. Ubolewam nad tym, bo historia miała potencjał, a wystarczyło kilka elementów, by ją spitolić. Zresztą jak człowiek szuka opinii o książce, która go potencjalnie zainteresowała to nie podejmuje decyzji na podstawie jednej opinii (no chyba, że jest leniwy i nie chce mu się czytać), ale kilka, by mieć rozeznanie „ogólne”, czy mu się ona spodoba, czy nie. Dziękuję za zwrócenie uwagi, postaram się przy tego typu książkach jeszcze mocniej podkreślać „moim zdaniem”. Ale akurat w tym przypadku to dla mnie strata czasu, a wciskanie ludziom „że może wam się spodoba” byłoby W MOIM ODCZUCIU oszustwem. Chociaż jak dobrze zauważyłaś ile ludzi – tyle gustów.
3. Cóż w tej kwestii niestety się nie wypowiem, jednakże jak napisałam wcześniej człowiek powinien przeczytać kilka opinii, a najlepiej samemu zabrać się za daną książkę, by wyrobić sobie o niej zdanie. Ja tylko ostrzegam i tyle.
Jak będziesz po lekturze, to mam nadzieję, że podzielisz się ze mną swoimi spostrzeżeniami. Może nie zauważyłam/ dostrzegłam czegoś, co Ty znajdziesz. Dziękuję Ci gorąco za ten przemyślany komentarz :)
Tylko poniekąd rozumiem przedstawione argumenty, niemniej jednak nadal uważam, iż można by podać powyższą notkę w nieco innej formie, tak aby pozostawić potencjalnemu odbiorcy furtkę dla własnego osądu nie ukierunkowując niejako odgórnie jego podejścia do rozpoczęcia lub kontynuowania lektury.
UsuńNo jakoś tak nie zachęca. Choć cytaty, które wybrałaś, są rzeczywiście bardzo fajne ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie,
http://to-read-or-not-to-read.blog.onet.pl/