17 marca 2014

MILLAY Katja - "Morze spokoju"

!!! RECENZJA PRZEDPREMIEROWA !!!
PREMIERA 19 MARCA 2014

Ten dzień na nowo da Ci nadzieję…

Katja Millay
Morze spokoju
(The Sea of Tranquility)

tł. Zuzanna Byczek

Jaguar 2014
s. 460
987-83-7686-234-7
Cena: 37,90 zł

Wyzwania:
+ Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 2,3 cm)
+ 52 książki
+ Grunt to okładka

Ocena: 10/10

~*~

Żyję w świecie pozbawionym magii i cudów. W miejscu, gdzie nie ma jasnowidzów czy zmiennokształtnych, żadnych aniołów czy supermanów gotowych ocalić Twoje życie. W miejscu, gdzie ludzie umierają a muzyka potrafi ich skłócić, a wiele rzeczy jest do bani. Jestem tak mocno osadzona na ziemi przez ciężar rzeczywistości, że czasami zastanawiam się jak to możliwe, że nadal potrafię unosić moje nogi podczas chodzenia.

Natsya Kashnikov chce tylko dwóch rzeczy: przetrwać liceum bez żadnych osób, które będą pouczać ją na temat jej przeszłości oraz sprawić, aby chłopak, który zabrał jej dosłownie wszystko – tożsamość, duszę i chęć życia – zapłacił za to. Historia Josh’a Bennett’a to nie sekret: każda osoba, którą kochał, opuściła ten świat, aż w końcu, gdy chłopak miał 17 lat, nie został mu już nikt. Teraz, wszystko czego Josh pragnie, to to, aby ludzie pozwolili mu zostać samemu, ponieważ gdy Twoje imię jest synonimem śmierci, każdy ma tendencję do pozostawienia Ci Twojej własnej przestrzeni. Każdy z wyjątkiem Nastyi, tajemniczej, nowej dziewczyny w szkole, która zaczyna się kręcić wokół chłopaka i nie ma zamiaru odejść, dopóki nie zyska wpływu na każdy aspekt jego życia. Ale im bardziej Josh ją poznaje, tym większą jest ona dla niego zagadką. Kiedy intensywność ich relacji się nasila, a pytania bez odpowiedzi zaczynają się piętrzyć, chłopak zaczyna się zastanawiać, czy kiedykolwiek odkryje sekrety ukrywane przez dziewczynę – albo czy w ogóle tego chce.

~*~

Marzenia… Kto ich nie ma? Codziennie w naszych sercach i duszach kształtują się nowe pragnienia, które chcielibyśmy, aby się ziściły. Wszyscy po cichu o tym myślimy, ale tylko nieliczni je urzeczywistniają. Dlaczego tak jest? Powodów jest wiele, ale chyba takim najbardziej oczywistym okazuje się być… lenistwo. Wolimy siedzieć i nad nim dumać, niż robić, by nabrały odpowiedniego kształtu. Ale jest jeszcze inna strona medalu… Co się stanie, gdy na drodze do spełnienia marzeń pojawi się przeszkoda nie do pokonania? Przekreśli ona czerwonym pisakiem plany i każe wycofać się, wrócić do początku albo co gorsze, zapomnieć o tym, dokąd chciało się dojść? Na zawsze pozbawi dostępu do tych marzeń? W takiej oto tragicznej sytuacji została postawiona bohaterka Morze spokoju.

Miała wszystko – plany, nadzieje, chęci i marzenia. Szczęście wylewało się z niej wszystkimi porami, ponieważ robiła to, co kochała. Czuła się spełniona, chociaż wiedziała, że jeszcze czeka ją długa droga. Droga, która zamknęła się owego, strasznego dnia. Po prostu wystarczyło być w tym konkretnym miejscu. Złym, nieszczęśliwym i przeklętym. To wydarzenie przemieniło tę roześmianą nastolatkę w zamkniętą w sobie dziewczynę. Bez planów, nadziei, chęci i marzeń. Jej dusza roztrzaskała się na milion kawałeczków, serce skamieniało a umysł pogrążył się w mroku. Wszystko, co kochała oraz w co wierzyła zniknęło na zawsze. Okazało się, że jest to nieosiągalne oraz nieaktualne. A ona coraz bardziej pogrążała się w bezsensie istnienia, a ją samą otoczyła cisza. Cisza na zewnątrz, lecz burza wewnątrz. Narodziła się Nastya. Dziewczyna przepełniona żalem i nienawiścią do świata. Odebrano jej sens istnienia, więc po co żyć, skoro marzenia okazały się być poza zasięgiem?

Jego życie też nie rozpieszczało. Małymi kęsami kradło jego szczęście, aż w końcu nie pozostało nic, co można by mu zabrać... To było oczywiste, że tych dwoje w końcu na siebie wpadnie. Dwie samotne, okaleczone i zranione przez życie dusze, które nie do końca zdawały sobie sprawę z tego, że szukają towarzystwa, ciepła oraz zrozumienia. Ich droga wiedzie przez liczne wyboje, nie zawsze za zakrętem będzie czekać upragniony cel. Za to zawsze będzie im towarzyszyć nadzieja…

Zacznę od tego, że życie jest cudowne i pełne niespodzianek. „Zgłaszając się” (a raczej uśmiechając) po Morze spokoju na fanpage’u wydawnictwa nie sądziłam, że mnie wybiorą, jako jedną z osób, które będą miały możliwość wniknąć w tę książkę przed premierą. Oczywiście, jak w każdym, tliła się we mnie nadzieja, ale zbytnio się nad tym nie zastanawiałam, ponieważ miałam inne problemy na głowie. Szkoda, że nie widzieliście mojej twarzy, gdy wśród szczęśliwców, po 4-dniowym pobycie w szpitalu, znalazłam swoje nazwisko. Po skończonej już (niestety) lekturze stwierdzam, że to nie było zwykłe szczęście. To było przeznaczenie, przed którym raczej bym się nie schowała…

Morze spokoju jest przede wszystkim jednym, wielkim kłębowiskiem uczuć. Od tych słabszych po te najsilniejsze. Niektóre muskają, dając czytelnikowi znak że są, a pozostałe oślepiają, wręcz parzą wypalając na duszy blizny. Ból i żal ukazany za straconymi marzeniami jest tak przejmujący i silny, że aż dusi czytelnika. Mnie dusił… Postawiłam się na miejscu bohaterki. Gdyby ktoś mi odebrał mój skarb, dzięki któremu potrafię z kartki papieru wydobyć przy pomocy ołówka soczyste jabłko, również czułabym się potwornie. Może nawet gorzej niż Nastya. Zamknęłabym się jak ona na świat i kto wie, czy znalazł by się ktoś, kto uratował by mnie, jak on prawie uratował ją? Napisałam „prawie”, ponieważ tak naprawdę nie da się do końca uleczyć zranionej duszy, a przeszłość wykreślić, jak nie pasujące do kontekstu zdanie. Z tym wypalonym piętnem człowiek zmuszony jest chodzić do końca życia… Jak z tatuażem.

Tę powieść tworzą nie tylko uczucia, ale także, a może przede wszystkim, postacie. Różnorodne i każde z nich ciągnące za sobą pewne przeżycia. Można powiedzieć, że w książce odnalazłam poniekąd siebie. Morze spokoju pokazało mi, że nie mogę marnować tego, co dał mi Bóg – talentu. Kto wie, kiedy mogę zostać pozbawiona możliwości tworzenia i przy tym spełniania swojej pasji oraz poniekąd, celu? Lektura jej dała mi bardzo dużo do myślenia, szczególnie mnie-artystce, ale czytając opinie innych osób, im również zostawiła wiele. A co mi zostawiła? Nadzieję, że mimo przeciwności losu możemy na nowo poukładać sobie życie. I przede wszystkim to od nas zależy, czy damy sobie szansę na normalność w nienormalnym świecie…

Morze spokoju wciągnęło mnie jak narkotyk. Zabija czas, zniewala umysł oraz wywołuje burzę w duszy. Ale w przeciwieństwie do używek daje nadzieję – na lepsze jutro.

~*~

Sorry. Natura to suka. Nie da się za długo z nią walczyć. [1]

Ciężko patrzeć na jej twarz, gdy maluje się na niej nadzieja, a ty zaraz tę nadzieję zabijesz. [2]

Czasami łatwiej udawać, że wszystko jest w porządku niż zmierzyć się z faktem, że nic nie jest takie, jakie być powinno […]. [3]

Trochę to przytłaczające, kiedy otaczają cię ludzie, którzy mogą robić to, czego ty już nie możesz. Ludzie, którzy coś tworzą, których dusze już nie zamieszkują ciał, tylko ich dzieła, bo tyle w nie przelali. [4]

Nigdy nie wiesz co masz, póki tego nie stracisz. [5]

Dziwi mnie, że ludzie tak bardzo boją się, co może ich spotkać w ciemności, a w ogóle nie myślą o swoim bezpieczeństwie w ciągu dnia, jakby słońce dawało wystarczającą ochronę przed całym złem tego świata. A nie daje. Szepce, mami ciepłem, by potem wepchnąć cię twarzą w błoto. Światło dnia przed niczym nie może cię ochronić. Złe rzeczy dzieją się na okrągło, nie czekają, aż zjesz kolację. [6]

~*~

Za możliwość lektury, dziękuję ślicznie wydawnictwu Jaguar


___
[1] MILLAY K.: Morze spokoju. Warszawa: Jaguar, 2014, s. 118.
[2] Op. Cit., s. 163.
[3] Op. Cit., s. 174.
[4] Op. Cit., s. 179.
[5] Op. Cit., s. 224.
[6] Op. Cit., s. 186.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...