Jolanta Mausch
Motylek
Novae Res, 2013
s. 337
978-83-7722-901-9
Cena: 34,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,3 cm )
+ 52 książki
Ocena: 8/10
~*~
Piotr, artysta plastyk z
burzliwą przeszłością i problemem alkoholowym, mieszka w niewielkim miasteczku
w dwurodzinnym domu do którego wprowadza się Magda – młoda pani psycholog
podejmująca pracę w Domu Dziecka. Pomimo początkowej niechęci ze strony Piotra
stopniowo zaprzyjaźniają się, dzięki czemu mężczyzna podejmuje próbę walki z
nałogiem. Niestety tajemnica, którą nosi w sobie Piotr, nie pozwala mu zbliżyć
się do Magdy tak bardzo, jak by tego pragnął.
~*~
Mówi się, że nie szata zdobi człowieka,
jednakże to wpierw ona przykuwa naszą uwagę. To właśnie ten element wpływa na
postrzeganie drugiej osoby i od razu nasuwają się różne, czasem stereotypowe
skojarzenia. Ludzie zadbani bardzo rzucają się w oczy i można powiedzieć, że
wokół nich unosi się taka jakby dobra aura. „Ludzie sukcesu tak się noszą”. Nie
tylko oni ściągają nasz wzrok, także i ci, będący po drugiej stronie barykady:
zaniedbani i roztaczający wokół siebie odurzający zapach alkoholu oraz …
współczucie. Na ulicy mijamy ich szybko, byle do przodu, byle jak najdalej. Iść
dalej i nie mieć nic wspólnego, bo to znany „pijaczek” z okolicy. A może ktoś
zatrzymałby się na chwilę i zastanowił się „jak do tego doszło, iż ten
alkoholik upadł tak nisko”? Magdalena, z zawodu pani psycholog, bohaterka
niniejszej powieści, chcąc nie chcąc, została postawiona przed podobną sytuacją.
Pomóc, czy zostawić sąsiada samemu sobie…?
Magda miała wybór. Wybrała pomoc
bliźniemu, lecz zastanawiam się, czy zrobiła to, bo chciała, czy z pobudek
zawodowych? Bo jeśli z przeważyło tutaj miłosierdzie, to chwała jej za to.
Natomiast jeżeli ta druga opcja przeważyła to cóż… Zostawię to bez odpowiedzi.
Podsumowując ten wywód, to tym czynem zapoczątkowała historię jak z bajki.
Motylek
zapowiada się dość niejednoznacznie. Początek sprawia, że czytelnik w pewnym
sensie może się trochę pogubić. Pewien Piotr prosi pewną kobietę o napisanie
historii jego życia. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wyróżnione
wypowiedzi mężczyzny poprzez kursywę. Zastanawiałam się przez całą lekturę, czy
to przypadkiem tym zleceniodawcą nie jest duch, mara senna, która chce, by ta
historia przetrwała, została zapamiętana i upubliczniona dla potomnych. No cóż,
ten zastosowany zabieg bardzo mnie zaintrygował. Odpowiedź na moje pytanie
przyszło wraz z końcem książki. I przyznam szczerze, że mnie niezmiernie zaskoczyło,
ponieważ nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Za to, ode mnie, dla
autorki oraz dla Motylka wielki plus.
Jak wspomniałam wcześniej (bądź nie, nie
pamiętam już :P), jest to historia pewnej miłości, która moim zdaniem rzadko ma
miejsce w naszym świecie. Wydaje mi się, że miłość nie jest tak silna, by
wyleczyć kilkuletniego alkoholika z nałogu. W tym przypadku Motylek może uchodzić trochę za historię
naiwną, jednak ja na szczęście nie patrzę na książki pod takim kątem, więc
zostawiam ten temat w spokoju.
Jeśli chodzi o bohaterów, to są oni mocno
rozchwiani emocjonalnie. Bardzo często prowadzą wewnętrzne monologi typu „jak
może mnie ona kochać”, „jak ja mam mu to powiedzieć” etc. Magda jest postacią
trochę nijaką. Idealnie do niej pasuje przezwisko, które wymyślił dla niej
Piotr po pierwszym spotkaniu – „mysza”. Z kolei Piotr jest właśnie tym
niegroźnym pijaczkiem z bogatą i jednocześnie przygnębiającą przeszłością. W
przeciwieństwie do niej, jest postacią dynamiczną. Można powiedzieć, że
jesteśmy światkami jego metamorfozy i walki z demonami z przeszłości, które
rzucają długi cień na jego życie. Jest jeszcze Pies, który po przeprowadzce
Magdy do nowego domu, zostaje ochrzczony Trollem. Zwierzęta w każdej takiej
książce, szczególnie w obyczajówkach, zawsze miło witam, ponieważ niekiedy do
nudnej akcji wprowadzają coś świeżego i zaskakującego – zwierzęta z natury są
nieprzewidywalne. Wydaje mi się, że każda historia wiele zyskuje w połączeniu
mężczyzna-zwierzak-kobieta. W Motylku
można powiedzieć, Troll okazał się przyjemnym uzupełnieniem tej drogi dwojga
różnych ludzi ku szczęściu.
Motylek
jest obyczajówką na poziomie. Urzekają nie tylko opisy, ale także dialogi
oraz składający się na całość styl autorki. Czyta się szybko i przyjemnie.
Mankamentem są skoki czasowe między rozdziałami. Każdy z nich rozpoczyna nową
myśl, pewne zdarzenie. Można powiedzieć, że przecina całą historię na kawałki, jak
nóż dzielący tort na części. Nie ma takich standardowych, łagodnych przejść
pomiędzy jednym, a drugim rozdziałem. Czytelnik rzucany jest na tzw. „głęboką
wodę”. Czy to dobrze? Mnie trochę, taki sposób konstruowania treści,
rozstrajał. „Ale o co chodzi? Przecież wcześniej było o tym.. Acha, rozumiem” –
takie przewijały się po mojej głowie myśli, które idealnie odzwierciedlają tą
sytuację. Poza tym nie mam zastrzeżeń.
Jest to kolejna, bardzo rozluźniająca lektura na długie, jesienne
wieczory, która nie tylko niesie ze sobą rozrywkę, ale także garść różnorakich
prawideł. Akcja nie przytłacza i nie nudzi. Momentami niezwykle zabawna.
Wbrew pozorom jest to ciepła historia nie
tylko o tym, że to nie szata zdobi człowieka, ale również o pokonywaniu swoich
słabości, a także o tym, że na wszystko przyjdzie odpowiednia chwila. Bardzo
pozytywna i urzekająca, polecam!
~*~
[o witrażach]
Wiedziała, że ktoś je projektował i tworzył, ale ktoś nierealny, daleki
i niedostępny. Ktoś pozwalający zbliżyć się do siebie tylko poprzez swoje dzieło.
[1]
Piękne
rzeczy wychodzą z pięknego wnętrza. [2]
Charakter
człowieka nie idzie w parze z jego umiejętnościami, wiedzą i talentem. Jedno z
drugim nie ma niestety nic wspólnego…[3]
Tylko
ludzie wyjątkowi mają przezwiska. [4]
-
[…] czasami trzeba trochę zaszaleć
- W twoim przypadku, to
raczej bardzo niebezpieczna filozofia. Szaleć trzeba było dwadzieścia kilo
temu, a nie teraz. [5]
- Magda, daj jej, niech ci może zrobi porządki w tych garnkach albo co, bo inaczej to się nie uspokoi. Trzepie tym jęzorem byle co…
- Sam sobie zrób porządek w
swoim garnku – popukała się w czoło matka, spoglądając z niechęcią na męża […].
[6]
Przychodzi taki czas, że
trzeba się rozstać z niektórymi pamiątkami. [7]
[…]
zaraz mi się tu wzruszenie skropli. [8]
~*~
___
[1] MAUSCH J.: Motylek. Gdynia:Novae Res 2013, s. 46.
[2] Op. Cit., s. 47.
[3] Ibid.
[4] Op. Cit., s. 60.
[5] Op. Cit., s. 96.
[6] Op. Cit., s. 98.
[7] Op. Cit., s. 225.
[8] Op. Cit., s. 303.
Nie jestem pewna, czy to spodobałoby mi się, ale szablon bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się akapit, który mówi o tym, jak ludzie traktują innych. Sama jestem takim klasycznym Kowalskim. Kiedy widzę człowieka, który ma problem z używkami czy jest bezdomny, to nie zastanawiam się, jak do tego doszło. Mijam go jak najszybciej i idę przed siebie.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, a nawet coś więcej, bo skłoniłaś mnie do myślenia :)
Podoba mi się nowy szablon! Jest uroczy :)
Pozdrawiam ciepło,
J.
Być może i ja zmienie szablon na bardziej świąteczny? Coś się pomyśli :) Co do ksiażki to będę ją wkrótce czytać :)
OdpowiedzUsuńWygląda na naprawdę ciekawą (;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anath
Gustuję raczej w ciemnych szablonach - może dlatego, że mam wrażliwe oczy i od bieli mnie aż pieką. Niewątpliwie jednak, klimatycznie jest teraz u Ciebie. :) Co do książki - nie przeczytam... raczej. Niestety mam bardzo negatywne podejście do alkoholików. Wielu z nich rodzi się w patologicznych rodzinach i od dziecka są uczeni picia, więc nie można mówić, że coś konkretnego, przykrego zmusiło ich do nałogu. To jest przyczyna albo słabej psychiki, albo głupoty. Książkę odstawiam na bok. Wątpię, żebym ją kiedyś przeczytała.
OdpowiedzUsuńCiekawa problematyka, może przeczytam kiedy mi wpadnie w ręce :)
OdpowiedzUsuńSkusiłabym się :)
OdpowiedzUsuń