19 września 2018

Mariana Zapata – „Kulti”

Mariana Zapata
Kulti
(Kulti)

tł. Iga Wiśniewska

Wydawnictwo NieZwykłe 2018
s. 545
978-83-7889-708-8
Cena: 43,90 zł

Ocena: 10/10

~*~

„Wierz mi, miałam ochotę walnąć cię raz czy dwa… albo pięć”.

Gdy mężczyzna, którego uwielbiałaś będąc dzieckiem, zostaje twoim trenerem, spodziewasz się, że okaże się to najwspanialszą rzeczą, jaką przytrafiła ci się w życiu Słowo klucz: spodziewasz się.

Wystarczył tydzień, by dwudziestoośmioletnia Sal Casillas zaczęła się zastanawiać, co właśnie widziała w międzynarodowej ikonie piłki nożnej – dlaczego miała jego plakaty na ścinach, a nawet wyobrażała sobie, że za niego wyjdzie i spłodzi z nim małych superpiłkarzyków?

Sal wiele lat temu doszła do siebie po najgorszym „nie-zerwaniu” w historii zmyślonych związków, z mężczyzną, który nie wiedział nawet o jej istnieniu. Nie jest więc przygotowana na nową wersję Reinera Kultiego, trenującego jej drużynę: cichy i zamknięty w sobie jest tylko cieniem wybuchowego, pełnego pasji mężczyzny, którym kiedyś był.

Nic nie mogło przygotować jej na spotkanie z nim. Ani na mordercze skłonności, które w niej wzbudził.

„Sal, proszę, nie zmuszaj mnie, żebym odwiedzała cię w więzieniu. Nie do twarzy ci w pomarańczowym”.

To będzie najdłuższy sezon w jej życiu.


~*~

Na naszym rynku wydawniczym mało pojawia się powieści, których fabuła obracałaby się wokół sportu i byłaby nią dosłownie przesiąknięta. Jeśli już takowe występują to często szybko znikają one z półek z nowościami i zastępowane są innymi tytułami, bardziej obiecującymi w oczach sprzedawcy (lub przy „pomocy” zamożniejszych wydawnictw). Kulti Mariany Zapaty właśnie jest jedną z tych książek, gdzie sport, a konkretnie piłka nożna, jest jej kluczowym elementem. Mam jednak nadzieję, że nie podzieli ona losu tych wszystkich zapomnianych już historii, bowiem jest to powieść, która nie może zostać niezauważona na polskim rynku książki. Dlaczego? O tym niżej.

Tytułowy bohater, Kulti, a konkretniej Reiner Kulti to niemiecka gwiazda piłki nożnej, który w latach swojej świetlności nie raz udowadniał na boisku, że wszystko jest możliwe jeśli się tego naprawdę pragnie, a cena, którą trzeba za to zapłacić nie odgrywa najmniejszej roli. Takiego poznała go Sal, narratorka powieści: zimnego, nieustraszonego i piekielnie zdolnego piłkarza, który rozpalił serce małej Sal i zaszczepił w niej miłość do piłki nożnej. Zauroczona jego grą i sukcesami, postanowiła związać swoją przyszłość ze sportem. Niestety, pewne wydarzenie sprawiło, że jej nieodwzajemniona miłość do gwiazdy sportu zgasła, lecz nie do gry. Temperamentna, piekielnie ambitna i pełna marzeń dziewczyna, przez szereg różnych doświadczeń, wyrosła na niezwykle dobrą i groźną zawodniczkę, której nie straszna jest ostra rywalizacja. Jednak wkrótce zostaje ona ponownie wystawiona na próbę, tym razem przybierze ona twarz… Reinera Kultiego, który po zakończonej karierze, i również burzliwej przeszłości, zostaje trenerem pomocniczym Dudziarek, do której należy Sal. Dziewczyna będzie się musiała zmierzyć nie tylko z przeszłością, która uderzy z podwójną mocą, ale również ze swoimi uczuciami, bowiem tak naprawdę Reiner Kulti nigdy całkowicie nie zniknął z serca Sal Casillas.

Przeznaczenie jest jak drabina, pokonuje się kolejne stopnie, by znaleźć się w miejscu, w którym powinno się być. [1]

O matko, co to była za książka! Do tej pory nie mogę całkowicie wyjść z historii, jaką stworzyła Mariana Zapata. W najśmielszych snach nie przypuszczałam, że tak mocno mnie ona wciągnie i nie będę mogła na spokojnie się z nią rozstać. Nadal przeżywam to, co autorka zaserwowała nam na łamach Kultiego. W pierwszej kolejności na moja uwagę zasługuje poczucie humoru głównej bohaterki, Sal, który prawie w 100% pokrywa się z moim. Poza tym jej ironia i błyskotliwość sprawiła, że się w niej normalnie zakochałam! Raz rozbawiała mnie do łez, a raz razem z nią przeżywałam różne wpadki i kontuzje, które się jej przytrafiały. Zachwyciła mnie jej pewność siebie, ciepło jakie bije od niej oraz to, że nie ukrywa swoich emocji… Sal jest taka… swojska, taka prawdziwa. Jest jedną z rewelacyjnych postaci, jaką udało mi się ostatnimi czasy poznać. Bije od niej siła, która nie pozwala być wobec niej obojętnym. Tak, Sal zdecydowanie trafia na moją listę ukochanych bohaterek zaraz obok Wolhy Rednej (z Kronik Belorskich Olgi Gromyko), Ani Shirley (z serii o Ani  Zielonego Wzgórza Lucy M. Montgomery) i Hermiony Granger (z serii o Harrym Potterze Joanne K. Rowling). Drugim plusem jest sportowy klimat, który dosłownie wypływa spomiędzy kartek Kultiego. Tak jak pisałam wcześniej, nie pomyślałabym, że historia sportowa może tak mocno mnie wciągnąć. Kolejną rzeczą, jaką może poszczycić się powieść Mariany Zapaty to re-we-la-cyj-nie zarysowany wątek miłosny. Jest on wywarzony, nienachlany i uroczy. Autorce świetnie udało się przedstawić relację Sal i Kultiego. Umiejętnie stopniuje ona napięcie i nic nie jest kwestią przypadku. Jestem również pod wrażeniem tego, jak Mariana Zapata kieruje naszymi emocjami i na wszystko w tej powieści jest czas: na śmiech, na płacz, na wzruszenie i na radość. Pięknie się one przeplatają, jednak po lekturze pozostaje żal…, że to już koniec. Patrzę na swój egzemplarz Kultiego i myślę sobie „co ta książka ze mną zrobiła”? Postać tytułowego bohatera również zasługuje na kilka ciepłych słów, chociaż na początku wzbudzał on we mnie mieszane uczucia. Mariana Zapata przy tworzeniu Reinera Kultiego dała popis swoich umiejętności. Tak sobie myślę, do kogo mogłabym go porównać, ale nikt mi nie przychodzi do głowy… Hm... Czekajcie, już mam! Można go porównać do… uwaga… Pana Darcy’ego z Dumy i uprzedzenia Jane Austin. Myślę, że gdyby ona żyła i tworzyłaby w naszych czasach to stworzyłaby właśnie… Reinera Kulti (a może Mariana Zapata jest wcieleniem Jane Austin?). Mówię Wam, Kulti to rewelska! Szczerze powiedziawszy obawiałam się trochę romansu Sal i Kultiego przez wzgląd na sporą różnicę wieku, ale… Mariana Zapata szybko mnie przeciągnęła na swoją stronę.

Co mogę napisać o fabule? Przede wszystkim jest ona przemyślana i jak dla mnie nowatorska, bowiem Kulti to pierwsza, do szpiku kości, sportowa powieść, jaką poznałam. Miałam obawy, że się w niej nie odnajdę, ale zupełnie niepotrzebnie. Autorka pewnie i zdecydowanie prowadzi akcję i nie ma miejsca na niepewność i zwątpienie. Mimo, że książka do najlżejszych nie należy (liczy około 550 stron) to nie ma się wrażenia jakby była „przegadana”. Narracja pierwszoosobowa dosyć sprawnie prowadzi nas przez kolejne wydarzenia, i nie wiadomo kiedy dochodzi się do ostatnich, rozstrzygających wersów.

Oprócz tego Kulti jest również bardzo mądrą powieścią. Wbrew pozorom znajdziemy w niej wiele pomocnych wskazówek, które mogą nam ułatwić życie (a przynajmniej przypomnieć o tym, o czym często zapominamy w codziennym życiu).

- Mówili mi, że jestem za niska, by dobrze grać w piłkę nożną. Tymczasem wszystko jest możliwe, jeśli naprawdę tego chcesz. [2]

Czytanie Kultiego było czystą przyjemnością. Mariana Zapata pozwoliła nam zajrzeć do świata sportu i co dzieje się za jego kulisami. Ponadto wszystko to okrasiła dużą dawką humoru i niezwykle subtelnym wątkiem miłosnym, który szczerze powiedziawszy nie jest do końca oczywisty. Co jeszcze mogę napisać o Kultim? Postacie wykreowane są w mistrzowski sposób, fabuła dopięta na ostatni guzik i odpowiednia grubość powieści. Nic, tylko siadać i czytać. Uważajcie na Kultiego, bo on was pochłonie.

~*~

To była jedna z tych chwil, które podnoszą ludzi na duchu. Jasne, to nie ty zrobiłeś coś niesamowitego, ale czujesz się, jakbyś to był ty. Masz wrażenie, że możesz zrobić wszystko, dzięki temu, że innej osobie się udało. [3]

Ale ta ośla dupa nie raczyła nawet marnować kalorii, by odwrócić szyję w moim kierunku . [4]

Gdy coś rozbije się na zbyt wiele kawałków, nie da się tego skleić z powrotem, czasem trzeba po prostu zamieść skorupy i kupić sobie coś innego. [5]

Ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć. Nie ma sensu przekonywać ich do czegoś innego. [6]

Czekając, aż ktoś spełni twoje marzenia za ciebie, do niczego się nie dojdzie. [7]

W życiu trzeba było czasem zaryzykować. Sięgnąć po to, czego się pragnęło, żeby na starość nie żałować. Czasem wyrywasz, czasem przegrywasz, tak już jest. [8]

~*~

Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu

___
[1] Mariana Zapata, Kulti, Oświęcim 2018, s. 520.
[2] Tamże, s. 58.
[3] Tamże, s. 10.
[4] Tamże, s. 63.
[5] Tamże, s. 260.
[6] Tamże, s. 421.
[7] Tamże, s. 441.
[8] Tamże, s. 482.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każde słowo się liczy. Dziękuję :).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...