Libba Bray
MISSja survival
(Beauty Queens)
tł. Marta
Kisiel-Małecka
Wydawnictwo Dolnośląskie
2013
s. 448
978-83-245-9253-1
Cena: 35,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ cm)
+ 52 książki
+ Z półki
Ocena: 2/10
~*~
Przetrwają tylko najlepsi!
Uczestniczki konkursu miss nastolatek już widzą oczami wyobraźni, jak
paradują w skąpych kostiumach, rywalizując ze sobą w blasku fleszy. Jednak los
ma wobec nich inne plany. Samolot, którym lecą na finał, rozbija się na bezludnej
wyspie. Dziewczynom udaje się ocalić życie, lecz ani jednej kredki do oczu! Co
w tej sytuacji zrobią królowe piękności? Będą ćwiczyć do konkursu czy zastosują
techniki przetrwania? A jeśli na horyzoncie pojawią się… piraci?
Oto powieść, która Was rozbawi, skłoni do myślenia i sprawi, że
zaczniecie inaczej postrzegać piękno.
~*~
Twórczość Libby Bray poznałam
kilka lat temu za sprawą trylogii „Magiczny krąg” (Mroczny sekret, Wyd. Dolnośląskie 2009, Zbuntowane anioły, Wyd. Dolnośląskie 2010, Studnia Wieczności, Wyd. Dolnośląskie 2010), którą w Polsce wydała
Grupa Wydawnicza Publicat, pod „szyldem” Wydawnictwa Dolnośląskiego. Można
powiedzieć, że pokochałam nie tylko styl autorki, ale także pomysł na fabułę
oraz kreację bohaterów. Gdy kończyłam Studnię
Wieczności nie przypuszczałam, że aż tyle minie czasu do ponownego
spotkania z jej twórczością, i że jej kolejna książką aż tak bardzo będzie się
różnić od tego, co poznałam i pokochałam we wcześniej wspomnianej trylogii.
MISSja survival opowiada historię kilkunastu miss nastolatek, które
muszą się odnaleźć w niecodziennej dla nich sytuacji. Ich samolot, którym miały
dotrzeć na konkurs Miss Nastoletnich Marzeń rozbija się na (teoretycznie)
bezludnej wyspie. Nie wszystkie uczestniczki uchodzą z życiem, lecz wszyscy „dorośli”
owszem (piloci, personel pokładowy oraz trenerzy i inne osoby, które miały
jakikolwiek związek z konkursem). Bez ich opieki muszą stawić czoła nie tylko
nieznanemu, ale także lękom, które skrywają głęboko w swoich sercach. Poza tym
będą miały możliwość dowiedzieć się czegoś o sobie i odkryć kim tak naprawdę są
oraz czego chcą od życia.
Znając trylogię „Magiczny krąg”
nastawiłam się na coś podobnego – lekkiego, przyjemnego, trochę pouczającego,
zwracającego uwagę na problemy, które często napotykamy na swojej drodze.
Jednak to, co otrzymałam przerosło moje najgorsze koszmary. Pomysł na książkę
był, ale autorka ją (jak dla mnie) za bardzo przerysowała. Nie spodziewałam się
aż takiego pastiszu, przepraszam – prania mózgu. Po skończonej lekturze musiałam
się upewnić, że głowę mam na tym samym miejscu, co przed lekturą MISSji…. Autorka mocno mnie tym tytułem
rozczarowała, a nawet zaskoczyła. Nigdy bym się nie spodziewała, że jest zdolna
stworzyć taki „odmóżdżacz”. Jak napisałam wcześniej, pomysł był, ale był źle
zrealizowany. Moment katastrofy powinien być ujęty bardziej poważnie,
szczególnie wtedy, kiedy giną w niej postacie. A tutaj Bray potraktowała ten
fragment po łebkach, „na luzie” (w końcu to miała być lekka i zabawna historia,
ale nie jest możliwe opisanie tragedii – w tym przypadku katastrofy lotniczej -
w taki sposób. Przynajmniej dla mnie),
jakby machnęła na niego ręką. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że autorka nie
zaakcentowała w bohaterkach strachu i przerażenia, przecież taka sytuacja na
normalnym człowieku powinna zrobić piorunujące i szokujące wrażenie. Z
pewnością widok nadpalonych oraz rozczłonkowanych ciał nie należy do „lekkich”,
i co ważne na pewno pozostawia ślad na psychice człowieka (szczególnie młodej
dziewczyny). Druga rzecz to duża ilość postaci. Jest ich zdecydowanie za dużo,
ja miałam problemy „ogarnąć” wszystkie te misski, która z jakiego stanu
pochodzi. W tekst są wplecione fragmenty zatytułowane „Zabawne ciekawostki o Miss
Nastoletnich Marzeń” dotyczące poszczególnych bohaterek (mające pomóc w ich
poznaniu), ale okazały się one bezużyteczne, bo i tak miałam chaos w głowie. Kolejną
rzeczą, która mnie raziła to zachowanie dziewcząt. Średnia wieku głównych
bohaterek oscyluje między (pi razy okno) 17 lat, a zachowywały się jak 12-13 -latki.
Owszem, miały chwilowe przebłyski, ale były one za krótkie, by przyćmić resztę
odzywek, które wzbudzały we mnie tylko uśmiech politowania. A już zupełny był „odlot”,
kiedy na wyspie pojawili się seksowni piraci (czy my kobiety zawsze tracimy
zdrowy rozsądek, kiedy na horyzoncie pojawia się pociągający samiec alfa? Chyba
nie chcę odpowiadać na to pytanie, bo musiałoby być ono twierdzące…). No i
autorka tą książką potwierdziła stereotyp odnośnie amerykańskich nastolatek
(zastanawiam się, czy poniekąd też polskich…).
Trudno dopatrzyć się w tej
historii „czegoś” mądrego, co moglibyśmy z niej wynieść. Są, autorka wplotła w
fabułę pewne „mądrości”, ale niestety zostały one przyćmione przez wszędobylską
satyrę i czarny humor (który zupełnie do mnie nie trafiał. SPOILER: Czy
dziewczyna z tacką wbitą w głowę jest naprawdę tak zabawna, jak sądzi Bray?
KONIEC). Nawet w tym momencie nie potrafię jakiejkolwiek przytoczyć, bo przed
oczami staje mi bezsensowne i głupie rozumowanie bohaterek. Rozumiem jednak
zamysł autorki i to, co chciała przez tą historię osiągnąć, ale niestety to do
mnie nie trafiło. Może po części dlatego, że wyrastam z młodzieżówek? Ale
zaraz, przecież czytam tego typu książki, i nie wszystkie sprawiają, że mam
ochotę rzucić je w kąt albo walić głową w mur i krzyczeć „więcej nie zniesie”.
Więc powód „nietrafienia” i rozczarowania MISSją…
znajduje się „wewnątrz” książki.
Po tym rozczarowaniu boję się,
autentycznie boję się sięgnąć po Wróżbiarzy
(MAG 2012). Mam jednak przeczucie, że (chyba) gorzej już nie będzie. Nie wiem,
czy przeżyłabym powtórkę MISSji survival.
Historia ta okazała się dla mnie pomyłką mimo tego, że na okładce widnieje
ostrzeżenie, że to satyra, pastisz współczesnego życia (amerykańskich – i nie
tylko) celebrytów. Myślę, że nie stracicie wiele odpuszczając sobie ten tytuł.
Zawsze w podobnych sytuacjach szkoda mi pomysłów, które mają potencjał, i
zostają zaprzepaszczone. Jeśli miałabym określić MISSję survival to „odmóżdżacz” nie wnoszący nic nowego (i mądrego)
do życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).