David Levithan
Pewnego dnia
(Another Day)
tł. Donata Olejnik
Wydawnictwo
Dolnośląskie 2015
s. 280
978-83-271-5430-9
Cena: 33,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,1 cm)
+ 52 książki
Ocena: 3/10
~*~
Każdy dzień Rhiannon jest podobny do poprzedniego. Dziewczyna wmówiła
sobie, że zasługuje jedynie na nijakiego humorzastego chłopaka, jakim jest
Justin. Stara się przestrzegać ustalonych przez siebie zasad: nie bądź
zaborcza, nie irytuj go, nie rób sobie nadziei. Aż pewnego dnia Justin wreszcie
ją zauważa i pragnie z nią być! Nastolatkowie spędzają wspaniały romantyczny
dzień, którego chłopak nazajutrz… nie pamięta. Rhiannon jest zrozpaczona. I
nagle ktoś mówi jej, że Justin, z którym spędziła tamte cudowne chwile… wcale
nie był Justinem.
Powieść stanowi dopełnienie książki pt. Każdego dnia. Poznajemy
historię z punktu widzenia Rhiannon, która próbuje odkryć prawdę o miłości i o
tym, jak zmienia ona człowieka.
~*~
Z twórczością Davida Levithana
spotkałam się w zeszłym roku, a to za sprawą Każdego dnia. Historia przedstawiona przez autora okazała się
niesamowita, nieprawdopodobna, smutna i przytłaczająca, choć były w niej
fragmenty wywołujące na mojej twarzy uśmiech. Levithan stworzył naprawdę
ciekawą i przemyślaną opowieść, a zakończenie wykreował w taki sposób, aby
czytelnik po jej lekturze mógł sam dopowiedzieć sobie ciąg dalszy – jaki tylko
by chciał. I gdy wydawnictwo zapowiedziało drugą część tzn. Pewnego dnia byłam przeszczęśliwa, bo
chciałam dowiedzieć się jak potoczą/potoczyły się dalsze losy A oraz Rhiannon,
i czy moje przypuszczenia się spełnią. Jednak autor nie napisał kontynuacji
jako takiej, lecz dopełnienie do głównej historii – zawartej w Każdego dnia. W Pewnego dnia ukazał tą samą fabułę, jaką możemy znaleźć we
wcześniej przytoczonym przeze mnie tytule, z tą jednak różnicą, że narratorką
jest Rhiannon, dla której A postanowił złamać swoje reguły.
Niestety Levithan rozczarował
mnie tą książką. Do tej pory zastanawiam się po co autor zdecydował się napisać
tę „kontynuację”. Jak dla mnie w Każdego
dnia powiedział wszystko co miał do powiedzenia i Pewnego dnia jest zbędna – nie wnosi ona nic nowego/odkrywczego (z
wyjątkiem ostatniego rozdziału, który poniekąd rozwiewa nasze wątpliwości
odnoście tego, co było dnia następnego) do całości.
Jak wspomniałam wcześniej historię
tę opowiada Rhiannon, dziewczyna, która żyje złudzeniami do czasu, kiedy w jej
życiu pojawia się A – najpierw w ciele jej chłopaka, a następnie w innych
osobach. Wszystko widzimy jej oczami, mamy możliwość poznać myśli i emocje dziewczyny.
Jednak bohaterka jest trochę dziwna i jakoby wyprana z emocji, lecz emanuje od
niej samotność. Niestety nie porwała mnie ona jako postać, zresztą nie
powiedziała nic, co mogłoby sprawić, byśmy na tę historię spojrzeli inaczej, by
nabrała jeszcze większej głębi. Owszem, widzimy ją z perspektywy „normalnej”
dziewczyny, lecz nie jest ona tak pociągająca i porywająca jak ta, którą nam
przedstawił autor w Każdego dnia, czyli oczami A – duszy czy też
bezpłciowego bytu, który codziennie budzi się w innym ciele. Wersja Rhiannon
nie była odkrywcza z wyjątkiem ostatniej sceny, o której pisałam wcześniej.
Autor w jednym, króciusieńkim rozdziale pokazał odrobinkę przyszłości, która
mogłaby stanowić wstęp do poważniejszej kontynuacji niż Pewnego dnia. Jak dla mnie byłoby lepiej, gdyby Levithan pociągnął
tę historię dalej, a nie tworzył tzw. odgrzewanych kotletów z mikrofalówki,
które nie mają ani smaku, ani wyglądu.
Tak naprawdę, to nie wiem, co
mogłabym o tej książce więcej napisać.
Chyba tylko to, że mnie rozczarowała, ale chyba to widać po mojej opinii. Cóż,
autor nie popisał się tutaj swoim talentem, sama historia okazała się nudna (bo
poznałam ją już wcześniej – i to z ciekawszej perspektywy), Rhiannon jak dla
mnie była trochę sztywna i nijaka – nie wzbudziła we mnie żadnych emocji –
nawet tych pozytywnych. Na szczęście Pewnego
dnia nie przytłumiła ani nie zniszczyła moich bardzo pozytywnych wrażeń po Każdego dnia. Nie darowałabym
Levithanowi tego, gdyby przez to dopełnienie tak się stało. Mam nadzieję, że
autor nie popełni w przyszłości podobnego błędu (no chyba, że n a p r a w d ę będzie miał coś konkretnego do dopowiedzenia). Więc
jeśli macie ochotę poznać historię A i Rhiannon, to sięgnijcie po Każdego dnia, a dopełnienie sobie
odpuście (z wyjątkiem ostatniego rozdziału!).
~*~
Nie do końca tak to sobie wyobrażałam, ale nasze wyobrażenia rzadko
pokrywają się z rzeczywistością. [1]
Ostatnia piosenka. Ostatni skręt. Ostatnia ulica. Bez względu na to jak
bardzo człowiek próbuje zatrzymać dzień, on i tak mija. [2]
[…] każdy zasługuje na miłość. [3]
- Myślę, że nic nie może się utrzymać – odpowiada. – Ani to, co dobre,
ani to, co złe. Najważniejsze więc, żeby nie zamartwiać się tym, czy się
utrzyma, ale cieszyć się każdą chwilą, póki jest. [4]
Nie uwolniłam się od niego, A. Bo kiedy zrywasz z drugim człowiekiem,
wcale się od niego nie uwalniasz. Nadal jestem związana z Justinem na sto
różnych sposobów. Po prostu już ze sobą nie chodzimy, ale całkowite uwolnienie
się od niego zajmie mi kilka lat. [5]
~*~
W serii Każdego dnia ukazały się:
Każdego dnia // Pewnego dnia
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję ślicznie Grupie Wydawniczej Publicat
___
[1] David Levithan, Pewnego
dnia, Poznań 2015, s. 20.
[2] Tamże, s. 30.
[3] Tamże, s. 91.
[4] Tamże, s. 167.
[5] Tamże, s. 223.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).