!!! RECENZJA PRZEDPREMIEROWA !!!
Paweł M. Zawada
Jedyna
Novae Res 2018
s. 172
978-83-8083-864-2
Cena: 24,00 zł
Ocena: 4/10
~*~
Jeśli odchodzi ktoś, kogo kochałeś, pozwól mu odejść i zacznij żyć na
nowo.
Ta książka to krótka historia miłości, która trwała latami. To
świadectwo wielkiej tęsknoty i historia o tym, jak każdego dnia na nowo traci
się drugiego człowieka i uczy żyć w innej rzeczywistości – w rzeczywistości
„bez niej”. Ile błędów może popełnić człowiek…? Dlaczego czasami jedno słowo za
dużo może pociągnąć za sobą konsekwencje, których brzemię trzeba będzie nosić
przez pozostałą część życia…? Jak to jest, że dwóch niewypowiedzianych słów
można żałować bardziej niż czegokolwiek innego…?
Ta krótka historia miłości to dowód na to, że zdarzają się jeszcze
szczere uczucia i ludzie, którzy kochając, nie oczekują niczego w zamian. A
przede wszystkim ta książka to próba uświadomienia wszystkim złaknionym miłości
ludziom, że jutra może nie być. Dlatego warto zadbać o dzisiaj…
~*~
Ostatnimi czasy niewiele czytam
powieści, które wyszły spod pióra mężczyzny, a szczególnie tych kierowanych do
kobiet. Debiut Pawła M. Zawady zwrócił moją uwagę opisem: niezwykle intrygującym,
który obiecuje bardzo emocjonalną i pouczającą historię z miłością w roli głównej.
Czego byśmy nie powiedzieli na jej temat, jest to wbrew pozorom tzw. „studia
bez dna”. Mężczyźni są ciekawi tego, jak kobiety ją przeżywają i odczuwają oraz
my, słaba płeć, jesteśmy zaintrygowane tym, co siedzi w męskich głowach.
Książka Pawła M. Zawady w pewnym stopniu umożliwia nam, kobietom, zajrzenie do
jednej z nich i przekonania się jak to wygląda z męskiego punktu widzenia.
Historię, którą poznajemy na
kartach Jedynej nie jest typową
kobiecą literaturą, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. Zacznę od tego, że świat
przedstawiony przez bezimiennego, głównego bohatera jest tak naprawdę nijaki,
nudny bezsensowny: żyje on jakby obok. Wegetuje. Przez dłuższy czas niewiele
się o nim dowiadujemy. Ma przyjaciela, mieszkanie i… swoje przemyślenia. To
taki typ filozofa, który – niestety – męczy. Potrafi zanudzić słuchacza. Raczej
jest zamkniętą osobą, ale do czasu. Otwiera się nie tylko przed dwoma
dziewczynami, którym udało się przebić do jego zamkniętego świata, ale także
przed nami, czytelnikami. Dzięki temu poniekąd możemy podjąć próbę zrozumienia
jego sposobu bycia. Historia nabiera odrobinę większego sensu, lecz jest ona
trudna do zrozumienia tzw. „od razu”. Niestety trzeba ją przetrawić, a to
wymaga czasu, by wyciągnąć z niej coś dla siebie. Ja niestety nie znalazłam w
niej nic ciekawego, czy też pouczającego, aczkolwiek ładunek emocjonalny, jaki
autor zawarł w Jedynej jest niezwykle
mocny i jego ciężar może przygnieść czytelnika do ziemi.
Jak wspomniałam Jedyna jest specyficzną lekturą i
zdecydowanie nie jest to książka dla wszystkich. To taki typ historii, który z
pewnością może zostać niezrozumiany: żeby było łatwiej przedstawić to co mam na
myśli porównam go do dzieł malarskich. Pejzaż zrozumie na ogół każdy widz, lecz
obraz namalowany w nurcie sztuki współczesnej (potocznie jakieś bazgroły): nieliczni,
głównie artyści i osoby o takiej samej wrażliwości jak autor. W przypadku Jedynej niezrozumienie może zostać pogłębione
przez pierwszoosobową narrację, za którą odpowiedzialny jest sam bohater. Od
razu rzuca nas na głęboką wodę, świat przedstawiony poznajemy jego oczami i
znikamy wśród fal jego przemyśleń. Dialogi, które pojawiają się w Jedynej także nie ułatwiają jej odbioru:
są one proste i niestety wydają się być „suche” oraz bez wyrazu. To, co jeszcze
ją charakteryzuje to bezimienni bohaterowie. Zabieg może i dobry (szczególnie
przy historii poprowadzonej w tak specyficzny sposób), lecz by został dobrze
zrozumiany przez odbiorcę musi być nie tylko przemyślany, ale przede wszystkim
dobrze skonstruowany. W tym przypadku autor, w moim odczuciu, nie do końca
sobie z tym poradził, ponieważ w jednym fragmencie pogubiłam się i nie
wiedziałam, którą dziewczynę bohater ma na myśli: czy pisze o byłej, czy o
tymczasowej współlokatorce. Dopiero po chwili dowiedziałam się o kogo mu
chodziło. Niestety można się trochę pogubić, na szczęście nie ma zbyt wielu
postaci.
Postacie… Oprócz głównego
bohatera trudno cokolwiek o nich więcej napisać niż w jednym-dwóch zdaniach.
Główny bohater, jak wspomniałam, jest typem filozofa, zamknięty w przeszłości i
przeżywa błędy w niej popełnione. Trudno mu się z tym pogodzić, dlatego żyje
jak żyje. Jego tymczasowa współlokatorka to dziewczyna trochę zagubiona w świecie,
lecz jeśli jest czegoś pewna to odważnie podejmuje decyzje. W Jedynej pojawia się także pewna
księgareczka, jej pojawienie się odebrałam jako promyk słońca, promyk nadziei
dla bohatera zamkniętego w stworzonym przez siebie więzieniu. Trudno dokładniej
opisać postaci, które pojawiają się w Jedynej,
ponieważ książka nie jest zbyt obszerna (liczy niecałe sto osiemdziesiąt
stron), a poza tym autor skupił się przede wszystkim na kreacji głównego
bohatera – niestety kosztem pozostałych.
Co ja myślę o Jedynej? Mogła być lepsza. Bardzo
irytował mnie sposób narracji, a raczej bohater, którego wywody i przemyślenia
mnie męczyły, a dialogi były bez polotu. Poza tym historia przedstawiona przez
autora jest ciężka, a nawet przytłaczająca. Emocje, które pojawiają się w niej
są w większości negatywne i tak naprawdę
wiele razy miałam ochotę ją odłożyć, bo nie chciałam być uczestnikiem tych
wszystkich przykrych uczuć, wystarczy, że doświadczam ich w tzw. „realu”. Bohater
żyje przeszłością, jest w niej zamknięty i nią poniekąd żyje, a nie powinien.
Powinien natomiast pogodzić się z nią i ruszyć do przodu, nie oglądając się
zbyt często za siebie. Paweł M. Zawada stworzył opowieść o mężczyźnie, który za
mocno czuł, za bardzo chciał, żeby było dobrze i za bardzo się bał, iż coś
zepsuje. Niewątpliwie Jedyna to
książka z potencjałem, lecz niestety do dopracowania. Z pewnością się wyróżnia
na tle innych, ale w sposób jaki nie powinna.
~*~
Po prostu zawsze trzeba patrzeć na to, że ktoś daje ci coś, bo to dla
niego ważne i ty jesteś dla tej osoby kimś ważnym. Może tylko dzięki temu
spojrzeniu wszystko smakowało tak dobrze, bo te uczucia nadawały smaku nawet
najgorszemu jedzeniu. Myślę, że to dlatego nigdy nie jadłem niedobrego jedzenia
przygotowanego przez bliską mi osobę. [1]
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję ślicznie wydawnictwu Novae Res
___
[1] Paweł M. Zawada, Jedyna,
Gdynia 2018, s. 111.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).