Stephanie Garber
Caraval
Chłopak, który smakował jak północ
(Caraval)
tł. Mateusz Borowski
OMGBooks 2017
s. 415
978-83-240-3729-2
Cena: 37,90 zł
Ocena: 7/10
~*~
Zanim zatracisz się w magicznym świecie Caravalu, zapamiętaj: TO TYLKO
GRA!
Scarlett i Tella całe życie spędziły na maleńkiej wyspie. Ich okrutny i
wpływowy ojciec zaaranżował już dla Scarlett małżeństwo. Oznacza to, że jej
tragiczny los jest przesądzony, a dziewczyna nigdy nie weźmie udziału w
Caravalu, dorocznej grze, w której stawką jest spełnienie marzenia.
Jednak szczęście niespodziewanie się do niej uśmiecha. Scarlett wraz z
Tellą mają być gośćmi honorowymi mistrza ceremonii, tajemniczego Legendy.
Dziewczyny widzą w tym szansę na uwolnienie się spod władzy despotycznego ojca.
Ich sprzymierzeńcem zostaje przybyły zza morza Julian. Choć Scarlett początkowo
nie podoba się jego towarzystwo, stopniowo ulega jego urokowi. Jednak szybko
okazuje się, że Legenda uprowadza Tellę, a jej odnalezienie jest przedmiotem
gry.
Czy Scarlett wygra i uratuje siostrę? Czy zainteresowanie Juliana jest prawdziwe, czy stanowi tylko element gry?
~*~
Caraval Stephanie Garber pojawił się na polskim rynku wydawniczym
na początku 2017 roku i zrobił on niemałą furorę. Książka przyciąga bardzo
piękną i tajemniczą okładką, a opis jej obiecuje nam jedyną w swoim rodzaju
przygodę. Razem z bohaterami mamy możliwość wzięcia udziału w pewnej grze,
której celem jest nie tylko rozwiązanie zagadki przygotowanej przez jej
organizatora, ale przede wszystkim… zabawa. Jedyna i niepowtarzalna, gdzie
wszystko jest możliwe, a granica między rzeczywistością a iluzją niebezpiecznie
się zaciera. Jedyne co musisz zrobić, to się temu poddać…
Caraval. Chłopak, który smakował jak północ to debiut literacki,
kolejny, jaki miałam okazję w ostatnim czasie czytać. Szczerze powiedziawszy pierwsza
połowa historii nie zrobiła na mnie dużego wrażenia (tzw. wrażenia „wooow”) i
im dalej się zagłębiałam w książce, tym moja euforia odnośnie tego tytułu
powoli zaczęła opadać. Owszem, czytało mi się przyjemnie i w miarę szybko, ale
brakowało mi w niej takiej prawdziwej magii i iluzji (musiałam na nią niestety
trochę poczekać). Klimatu też zbytnio nie poczułam, jak dla mnie cały Caraval ma za mało opisów otoczenia.
Myślę, że one wprowadziłyby do historii więcej uroku, a co za tym idzie,
również i klimat mocniej oddziaływałby na czytelnika. Pierwsza część książki
była nijaka, natomiast druga… Wooow. Mocno mnie wciągnęła i z wypiekami na
twarzy śledziłam poczynania Scarlett (głównej bohaterki, która nie jest jakąś
wybitną postacią) i Juliana (o matko… <3). A finał Caravalu to niesamowicie duża bomba emocji. Autorce świetnie udało
się omamić nie tylko bohaterkę, ale przede wszystkim mnie. Kiedy zaczęły
wychodzić na jaw wszystkie tajemnice gry, nie mogłam okiełznać chaosu w mojej
głowie! I to zakończenie, które jest jednym wielkim niedopowiedzeniem! Po
dobrnięciu do ostatniego zdania w książce miałam na twarzy wymalowany duży znak
zapytania: ale jak to?! Bardzo się
cieszę, że nie należę do tego typu osób, które porzucają książki w połowie,
ponieważ nie spodobał im się początek. Tym sposobem straciłabym szansę na
poznanie niesamowitej historii, która wbrew pozorom nie jest zwykłym czytadłem.
Bohaterowie niestety są moim
zdaniem słabym punktem Caravalu, oczywiście
nie wszyscy, ale większość z nich. Sprawiają wrażenie niedopracowanych i…
papierowych. Na przykład ojca Scarlett i Telli (Tella od Donatelii – jak Donatella
Versace) poznajemy jako człowieka bezdusznego, brutalnego i okrutnego. Okay,
wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jedna sytuacja, w której nagle pokazuje
zupełnie nie pasującą do tego opisu twarz. Przeczy to jego wcześniejszemu
wizerunkowi i przez to jedno zdarzenie przestał być dla mnie wiarygodny.
Scarlett przez ¾ książki jest jakby zahipnotyzowana: myśli tylko o swojej
siostrze (która stała się istotnym elementem gry) oraz… małżeństwie z
nieznajomym mężczyzną (w którym pokłada nadzieje na uwolnienie się od
despotycznego ojca). Ile razy można czytać o jednym i tym samym? Wraz z
rozwojem akcji traci to na „mocy”, ale nadal mnie to irytowało. Wbrew pozorom
najciekawszą postacią okazała się Tella, która naprawdę mocno mi zaimponowała
(i jednocześnie zaskoczyła). Julian także pokazał się z nie najgorszej strony,
spokojnie dla tej dwójki przeczytałabym jeszcze raz tę książkę ponieważ okazali
się oni mistrzami w grze pozorów. Do głowy by mi nie przyszło, że są oni zdolni
do takich rzeczy, szczególnie Tella, chociaż przecież autorka i Julian
ostrzegali, że to tylko gra. Dałam się wywieźć w pole jak Scarlett… Jak jakaś
amatorka, co za żal…
Pełny tytuł debiutu Stephanie
Garber brzmi: Caraval. Chłopak, który
smakował jak północ. Niestety muszę się przyczepić do podtytułu książki,
ponieważ moim zdaniem trochę spłaszcza opowiedzianą w niej historię. Sprowadza
ją do zwykłego, nic nie wnoszącego romansu dla nastolatek, który w tym przypadku
nie jest motywem przewodnim. W Caravalu główną
rolę odgrywa miłość siostrzana i chęć zapewnienia bezpieczeństwa tej drugiej
osobie za wszelką cenę. Ten wątek w porównaniu do wcześniej przeze mnie
wymienionego, zdecydowanie podnosi wartość historii, a rodzące się między
bohaterami uczucie (Scarlett i Juliana) jest nierzucającym się i nie nachalnym
elementem fabuły. Za to należą się autorce ukłony i podziękowania, bo udało jej
się stworzyć coś więcej niż przyjemną lekturę (np. na wakacje).
Myślę, że warto dać szansę temu
tytułowi, ja nie żałuję poświęconego na nią czasu. Ba! Bardzo się cieszę, że
miałam możliwość ją poznać. Caraval jest
książką pełną sprzeczności: braki w początku uzupełnia jej zakończenie, co moim
zdaniem przemawia na jej korzyść. Lepiej chyba gorzej zacząć i dobrze skończyć,
niż odwrotnie. Ma ona kilka mankamentów, ale jako całość prezentuje się
naprawdę dobrze. Cóż mogę o niej więcej napisać? Na pewno zaskakuje, a
szczególnie druga połowa książki, która mocno pobudza uczucia czytelnika.
Bardzo ciekawi mnie, czy autorka zamierza rozwinąć zakończenie Caravalu, który jest wielkim
niedopowiedzeniem. Na pewno nie obraziłabym się, gdybym otrzymała odpowiedź na
nurtujące mnie pytania, które narodziły się w mojej głowie w momencie
zakończenia lektury.
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję wydawnictwu OMGBooks
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).