!!! RECENZJA PRZEDPREMIEROWA !!!
Monika Gut-Bartosiak
Za głosem serca
Novae Res 2017
s. 289
978-83-8083-688-4
Cena: 32,00 zł
Ocena: 4/10
~*~
Miłość nie zawsze przychodzi z tej strony, z której jej wypatrujemy.
Czy to niezwykłe zrządzenie losu, czy raczej złośliwość przeznaczenia postawiła na jednej drodze tych dwoje? Ona – szkolna brzydula z głową w chmurach, artystyczna dusza pogrążona w pilnej nauce. On – bożyszcze tłumów, szkolny playboy z olśniewającą urodą i bajeczną fortuną. Nic ich nie łączy. Nieoczekiwanie wynik losowania sprawia, że drogi dwojga studentów z przeciwległych biegunów przecinają się, krzyżują i jednoczą. Tylko po to, by okrutny los ponownie z nich zadrwił i pokrzyżował ich wspólne plany nieporozumieniem, w wyniku którego ich drogi się rozejdą. Czy na zawsze?
Gorący romans w studenckim, imprezowym klimacie. Nie tylko na wakacje!
~*~
Za głosem serca to druga książka Moniki Gut-Bartosiak, która
wkrótce pojawi się na polskim rynku wydawniczym. Było to moje pierwsze
spotkanie z twórczością autorki i już na wstępie muszę napisać, że nie do końca
spełniła ona moje czytelnicze oczekiwania. Dlaczego? Tego dowiecie się w
dalszej części recenzji.
Książka pani Moniki przykuła moją
uwagę przede wszystkim opisem. Aktualnie jestem na etapie czytania wszystkiego,
co ma związek (chociażby najmniejszy) z gatunkiem New Adult, i po prostu nie
mogłam przejść obok tego tytułu obojętnie. Za
głosem serca obiecuje cudowną historię miłosną, okraszoną trudnościami, z
którymi będą musieli zmierzyć się bohaterowie książki, i bardzo naładowaną
emocjami, czyli idealną pozycją dla mnie. Niestety trochę się na tym tytule
zawiodłam, chociaż od pierwszej strony mnie on wciągnął. Bez problemu wniknęłam
w świat, który musiałam opuścić prawie dwa lata temu, to znaczy w studencką
rzeczywistość. Przy okazji lektury naszła mnie melancholia odnośnie tego etapu
mojego życia, ponieważ był on naprawdę niezwykły. Autorce udało się dosyć
zgrabnie przelać na papier okres studiów, jedyne co mnie dziwi, to organizacja
przez uczelnię, gdzie studiuje Olimpia i Robert,główni bohaterowie Za głosem serca, balu (coś na kształt
studniówki). Na Uniwersytecie Łódzkim nie było czegoś takiego, są Juwenalia,
które raczej balem nie są. Po pierwszych zdziwieniach pomysł potańcówki na
studiach wcale nie jest taki głupi. Odnosząc się do fabuły: wydaje mi się, że
autorka nie do końca przemyślała ten temat. Przecież bal na zakończenie
licencjatu to nie studniówka, by studenci chowali się z piciem alkoholu przed
profesorami i doktorami po kątach (zupełnie nie wyobrażam sobie tych poważnych
naukowców jak piją napoje wyskokowe i pilnują studentów…). Bal w sumie był
fajnym pomysłem, ale jak dla mnie nie do końca przemyślanym.
Sama fabuła jest niestety
przewidywalna, momentami naciągana i naiwna. Przewidywalność można czasami
zatuszować emocjami, które zalewają czytelnika jak wodospad i wtedy nic nie ma
znaczenia z wyjątkiem uczuć jakie kłębią się w ciele człowieka. W tym przypadku
niestety nie mamy zbytnio możliwości, by delektować się fabułą i emocjami,
ponieważ akcja jest niezwykle dynamiczna. Następujące po sobie kolejne
wydarzenia sprawiają, że nie mamy na to czasu. Nie mamy czasu, by poczuć. Jak
dla mnie w tym całym pędzie autorka zapomniała o… emocjach, które sprawiają, że
książka ożywa, wchłania czytelnika i sprawia, iż zapominamy o otaczającej nas
rzeczywistości. Poza tym niektóre wątki mogły być bardziej rozwinięte, jak np.
po aresztowaniu Roberta, do Olimpii dzwoni jego matka z propozycją spotkania,
na którą dziewczyna się godzi. Autorka nie rozwija dalej tej sytuacji, chociaż
moim zdaniem ma ona ukryty potencjał. W dalszej części książki dowiadujemy się
jednak, że złapały nić porozumienia, ale nadal intryguje mnie to, jak potoczyło
się to spotkanie: może matka Roberta wyjawiłaby coś z jego życia, co zmieniłoby
spojrzenie Olimpii na niego. Mimo, że historia jest przewidywalna to wzbudziła
ona moją ciekawość: ciągle zastanawiałam się, czy akcja potoczy się tak jak
przewidywałam, czy nie. Przeważnie było tak, że jednak mnie zaskakiwała i
jednocześnie rozczarowywała, bo liczyłam na coś więcej, tzw. ukryte dna, a
dostawałam wszystko jak na tacy. Momentami miałam wrażenie, że czytam polskiego
harlequina.
Główna bohaterka też mnie
niestety rozczarowała, chociaż na początku wydawała się postacią z charakterem,
mająca swoje zdanie i obeznaną (cokolwiek by to znaczyło). Nie dostrzegłam w
niej artystycznej duszy, ale z pewnością nie można jej odmówić romantyzmu. Przy
dalszym poznaniu Olimpia to naiwna romantyczka, która próbuje swoje emocje
trzymać na wodzy. Niepotrzebnie przyznała się na początku do tego, że zakochała
się w Robercie (zakochanie to za dużo powiedziane, raczej powinno być, że się
nim zauroczyła), ponieważ przez to stała się jedną z dziewczyn opisanych w
książce. Jedyne, co wyróżnia Olimpię to fakt, że próbuje zachować zimną krew
wśród koleżanek i robi dobrą minę do złej gry. A ja lubię jak bohaterki są przekorne
i chodzą pod prąd. Zupełnie inaczej wyglądałoby gdyby dziewczyna dłużej grała
nieprzystępną, Robert musiałby się bardziej namęczyć i tym samym miałby szansę
nie tylko się wykazać, ale też (może) przeszedłby wyrazistszą metamorfozę.
Autorka próbowała wykreować Olimpię na brzydulę, ale obraz ten nie jest do
końca wiarygodny. Na siłę starała się z wysokiego i szczupłego rudzielca zrobić
nieatrakcyjną dziewczynę, a moja wyobraźnia, jakby na przekór, pokazywała mi
bohaterkę o nietuzinkowym wyglądzie, z pięknymi puszystymi, kręconymi włosami i
przenikliwym spojrzeniem, którą nie trudno jest zauważyć w tłumie blondynek i
szatynek. Żeby nie było, iż tylko się czepiam: spodobało mi się to, że autorka
postanowiła wprowadzić do książki temat niskiego poczucia własnej wartości. Próbowała
ona stworzyć historię z przesłaniem, a nie zwyczajne czytadło na wakacje.
Niestety, w moim odczuciu nie wyszło jej to do końca, ale należą się słowa
uznania za to, że podjęła się tego trudu.
Robert jest naprawdę
skomplikowaną postacią, rozbudził we mnie różne emocje i to nie takie, jakie
spodziewałam się poczuć. Ni to Grey, ni to nie wiadomo co. Nie polubiłam go
(okropny charakter), jest odpychający i zupełnie mi nie pasuje do delikatnej
studentki Olimpii. Poza tym niektóre jego zachowania były mocno przerysowane i
wymuszone, co za tym idzie: był po prostu sztuczny. Zresztą oboje zachowują się
sztucznie: i Olimpia, i Robert. Tylko, że zachowanie Olimpii wzbudza śmiech i
politowanie, a Roberta dezorientację. Nie powiem, chłopak ma zadatki na bycie
fajnym bohaterem, który rozpala serca czytelniczek, ale niestety szybko te
iskry gasną. Zbytniej intymności też tu nie znajdziemy, a szkoda, bo historia
opowiedziana przez Monikę Gut-Bartosiak aż się o to prosi.
Za głosem serca to książka, w moim odczuciu, niedopracowana.
Owszem, szybko się czyta i nawet wciąga, jest przyjemna i niewymagająca wiele
od czytelnika, ale brakuje mi w niej… prawdy, autentyczności. Trochę szkoda, bo
co by nie napisać, ma ona potencjał.
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję wydawnictwu Novae Res
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).