Krystal Sutherland
Chemia naszych serc
(Our Chemical Hearts)
tł. Donata Olejnik
Wydawnictwo
Dolnośląskie 2016
s. 286
978-83-271-5578-8
Cena: 34,90 zł
Ocena: 9/10
~*~
Henry Page jeszcze nigdy nie był zakochany. Jest zbyt zajęty. Kończy
szkołę średnią i jego energię pochłania zdobycie indeksu przyzwoitej uczelni.
Nieliczne wolne chwile spędza z przyjaciółmi bądź przy grach komputerowych. A
poza tym wreszcie otrzymał stanowisko redaktora naczelnego szkolnej gazety. I
wtedy poznaje Grace Town – nową uczennicę, która nosi za duże męskie ubrania,
podpiera się laską i skrywa pewną dramatyczną tajemnicę…
Chemia naszych serc to przewrotny i zarazem niezwykle wzruszający dowód
na to, jak skłodko-gorzka bywa pierwsza miłość.
~*~
Chemia naszych serc Krystal Sutherland przykuła moją uwagę nie
tylko śliczną, minimalistyczną okładką (która po lekturze nabiera zdecydowanie
głębszego znaczenia) ale i ciekawym, wiele obiecującym opisem. Historia Henry’ego
Page’a rozpoczyna się jak wiele powieści dla młodzieży: do uporządkowanego
życia nastolatka wkracza tajemnicza dziewczyna, która wraz z rozwojem wydarzeń
zmienia życie głównego bohatera. Mimo, że większość książek zaczyna się tak samo
lub podobnie, to za każdym razem jestem niezwykle podekscytowana i ciekawa
tego, jak autorka (bądź autor) poradzi sobie z tym popularnym schematem. Bywa
różnie: jedni sobie z nim nie radzą, drugim wychodzi średnio, a trzecim wręcz
śpiewająco. Nie tak dawno miałam okazję poznać Początek wszystkiego Robyn Schneider (moja recenzja) napisaną
właśnie w tej konwencji, jednak, w moim odczuciu, autorka nie do końca sobie z
tym poradziła. A jak wypadła historia opowiedziana przez Krystal Sutherland?
Tego dowiecie się w dalszej części mojej recenzji.
Zacznę od tego, że historia
przedstawiona jest z perspektywy głównego bohatera, czyli Henry’ego. Jego oczami śledzimy bieg
wydarzeń oraz razem z nim je przeżywamy. Poznajemy jego dwójkę niezawodnych
przyjaciół: Muza (Murray’a) oraz Lolę (La), trochę szaloną rodzinę chłopaka
oraz Grace Town, dziewczynę, w której Henry się zakocha. Chemia naszych serc to typowa młodzieżówka, napisana prostym,
młodzieżowym językiem. Na początku styl ten trochę raził mnie w oczy (chyba
powoli wyrastam z tego typu słownictwa), ale im głębiej zatapiałam się w
lekturze, tym stawał się on dla mnie coraz bardziej obojętny. Powoli zaczęłam
zatracać się w świecie Henry’ego i Grace oraz ich dziwnej relacji. Z mocno
bijącym sercem śledziłam losy tej dwójki i uległam czarowi, jaki roztacza wokół
siebie ta książka. Szczególnie duże
wrażenie robiły na mnie fragmenty, gdzie akcja rozgrywała się w starym dworcu.
To było coś niesamowitego, ten klimat, stopniowanie napięcia, magia chwili…
Zachłysnęłam się tymi emocjami i chciałam, aby często się one pojawiały. Do tej
pory nie mogę (i nie chcę) zapomnieć o tym dworcu, wodzie i pływających w niej
rybach. Autorka opisała to w cudownie prosty sposób, oprócz tego udało jej się stworzyć kilka świetnych, niezwykle intymnych scen, i wcale nie mam tu na myśli spraw
damsko-męskich. Poza tym Sutherland przedstawiła siłę przyjaźni oraz to, jak
ważna jest ona w życiu człowieka. Na stronach Chemii… porusza także temat rodzin, że nie ma rodzin idealnych, a pozory czasami mogą mylić. Że życie jest brutalne i nie zawsze jesteśmy w
stanie komuś pomóc. I najważniejsze: miłość, która oprócz radości i stanu
uniesienia przynosi również cierpienie. Kiedy tak to wszystko wymieniam to Chemia… staje się bardzo wartościową
lekturą i otwiera oczy na wiele różnych aspektów życia. Przy Początku wszystkiego nie włączyła mi się
taka analiza jak tutaj. Tam czułam tylko rozczarowanie, bo liczyłam na głęboką
historię, z której można coś sensownego wynieść. Pod tym względem tytuł ten
spełnił moje oczekiwania, ale ten młodzieżowy język… odrobinę mi przeszkadzał,
ale tylko trochę. Mimo tego jestem pod naprawdę dużym wrażeniem, chociaż
książka liczy niecałe trzysta stron.
Co ja mogę dodać do tych (w
większości) zachwytów? Na pewno nie jest to książka dla wszystkich, ale z
pewnością spodoba się fanom powieści Johna Greena i na pewno będzie lepsza
(przynajmniej tak mi się wydaje) od Początku
wszystkiego. W książce, oprócz tekstu ciągłego znajdziemy także fragmenty
rozmów – takie, jakie często wysyłamy sobie poprzez Facebooka, które o dziwo,
urozmaicają lekturę. Podoba mi się w niej również to, że przywołane teksty
piosenek są tłumaczone w przypisach na nasz rodzimy język. Jest to naprawdę
miły gest dla czytelnika, ponieważ nie wszyscy odbiorcy książki są poliglotami.
Bardzo się cieszę, że tłumaczka i osoby w wydawnictwie o tym pomyślały,
ponieważ rzadko trafiam na tego typu przypisy.
Narrator Chemii naszych serc, czyli Henry, opisuje Grace podobnie jak
Quentin przedstawiał Margo z Papierowych
miast Johna Greena (moja recenzja). Nie ma Grace, jest Grace Town jak Margo Roth
Spiegelman. I trochę ją przypomina, znajdziemy w niej również cechy Cassidy z Początku wszystkiego, ale przy dalszym
poznaniu okazuje się być zupełnie inną od nich bohaterką. Bardzo zagubioną
dziewczyną, która próbuje odnaleźć się w zaistniałej sytuacji. Nie jest ona jak
widmo, tak jak Green wykreował Margo, a Schneider Cassidy, Grace jest aż do
bólu prawdziwa.
Krystal Sutherland wbrew pozorom
stworzyła niezwykle głęboką i bardzo emocjonalną powieść, do której na pewno
będę wracać. Chemia naszych serc to
jej debiut literacki, moim zdaniem bardzo udany i przemyślany pod każdym
względem. Z pewnością sięgnę po kolejne książki autorki, mam nadzieję, że będą
równie udane, co ten tytuł. Obym nie musiała na nie długo czekać.
~*~
Rzeczy, które posiadasz, w końcu zaczynają posiadać ciebie […]. [1]
Nie dziwi cię to, że kiedy ktoś prosi cię o opisanie samego siebie,
czujesz pustkę? Przecież to powinien być najłatwiejszy temat na świecie – w
końcu masz mówić o kimś, kogo znasz najlepiej ze wszystkich. [2]
Stare budynki stają się kryptami, kiedy tracą użyteczność. Są
świątyniami zmarłego czasu. [3]
Kiedy patrzę w niebo uświadamiam sobie, że jestem zaledwie popiołem po
dawno umarłych gwiazdach. Człowiek to zbiór atomów, które przez krótki czas
tworzą określony układ, a potem znów się rozpadają. [4]
Po prostu… mnie do niej ciągnęło. Chciałem być obok, krążyć wokół niej
tak, jak Ziemia krąży wokół Słońca. [5]
Ponieważ nigdy wcześniej nie spotkałem dziewczyny,
którą chciałbym zaprosić do swojego życia.
Ale teraz spotkałem Ciebie
I dla Ciebie zrobiłbym wyjątek. [6]
Zdumiewało mnie, jak szybko inny człowiek może stać się kluczowym
elementem twojego życia. [7]
Ponieważ jesteś warta co najmniej gwiezdnego pyłu, a ja mogę Ci
podarować jedynie ziemski kurz. [8]
Ludzie powinni mówić, co myślą. [9]
Nie możesz narzucać ludziom swoich fantazji i oczekiwać, że się im
podporządkują. Człowiek to nie jest puste naczynie, które wypełnisz swoimi
marzeniami. [10]
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję wydawnictwu Grupie Wydawniczej Publicat ♥
___
[1] Krystal Sutherland, Chemia naszych serc, Wrocław 2016, s. 19.
[2] Tamże, s. 39.
[3] Tamże, s. 55.
[4] Tamże, s. 60.
[5] Tamże, s. 63.
[6] Tamże, s. 64.
[7] Tamże, s. 79.
[8] Tamże, s. 200.
[9] Tamże, s. 225.
[10] Tamże, s. 229.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).