Elżbieta Rodzeń
Przyszłość ma twoje imię
Zysk i S-ka 2017
s. 544
978-83-8116-093-3
Cena: 37,90 zł
Ocena: 10/10
~*~
Blanka właśnie wyprowadziła się od rodziców, zaczyna studia i pracę.
Wciąż zmaga się z jednym wydarzeniem z przeszłości - kilka lat wcześniej padła
ofiarą napadu i do dziś słabo radzi sobie z jego skutkami. Teraz szuka spokoju
i zapomnienia. Poznanie Mateusza wprowadza zamieszanie w jej życie. Dziewczyna
czuje się niezręcznie z powodu jego przeszłości, gdyż okazuje się, że spał on niemal
z każdą dziewczyną z ich wspólnej pracy.
Mateusz nie miał łatwego życia. Odkąd skończył piętnaście lat, musiał nieustannie walczyć o siebie, o swojego brata, o przetrwanie. Teraz ciężko pracuje, aby zasłużyć sobie na zaufanie Blanki.
Czy zaskakujące fakty z ich życia pozwolą im spojrzeć z nadzieją w przyszłość?
~*~
Na temat twórczości Elżbiety
Rodzeń słyszałam naprawdę wiele ciepłych słów, jednak jej książki, mam
wrażenie, na polskim rynku wydawniczym przechodziły jakby bez echa. Osoby
zainteresowane literaturą z gatunku New Adult na pewno o niej słyszały, do
niedawna sama należałam do tego grona czytelników: wiedziałam, że istnieje taka
autorka i tworzy niesamowite teksty, ale jakoś było mi z jej powieściami nie po
drodze. Czekałam chyba na jakiś znak z nieba, impuls, Bóg wie na co, by na
własnej skórze przekonać się o co tyle szumu wśród czytelników i czytelniczek
jej książek. Teraz mocno sobie pluję w brodę i zastanawiam się dlaczego do
jasnej anielki zwlekałam z sięgnięciem po twórczość Elżbiety Rodzeń?!
Gdyby nie propozycja autorki na
jej fanpage’u pewnie jeszcze zwlekałabym z przeczytaniem jej książek. W trakcie
czytania jej „apelu” na Facebooku pomyślałam „czemu by nie spróbować” i
napisałam do niej. Wiedziałam, że będzie miała wiele chętnych blogerek i blogerów
na Przyszłość ma twoje imię i na
pewno nie wszyscy dostaną okazję ją przeczytać. Mnie się udało, z czego bardzo
się cieszę, ponieważ mogłam doświadczyć wszystkich tych cudownych rzeczy, jakie
autorka ofiarowuje nam w swojej najnowszej powieści. W końcu przekonałam się na
własnej skórze, że wszystkie te zachwyty nad jej twórczością nie są
bezpodstawne.
Jak wspomniałam wyżej, historia
przedstawiona w Przyszłość ma twoje imię,
perfekcyjnie wpisuje się w gatunek NA. Mamy tutaj dwójkę młodych, dorosłych
ludzi: Blankę i Mateusza, którzy próbują odnaleźć się w teraźniejszości po
trudnych, a nawet tragicznych wydarzeniach. Codziennie muszą zmagać się z
demonami z przeszłości i konsekwencjami czyichś błędów. Pokaleczeni na duszy
starają się żyć, ale jak okazuje się później to „życie” było jedynie zwykłą
wegetacją. Do czasu… Do czasu, kiedy ścieżki tych dwojga się przecięły. Od tego
momentu powoli, małymi kroczkami znowu zaczęli żyć. Najpierw ostrożnie
stawiając każdą stopę, a z czasem coraz śmielej i śmielej, aż do kolejnych
wydarzeń, które sprawią, że Blanka i Mateusz będą musieli się zatrzymać. Na
chwilę.
Miałam napisać, że brakuje mi
słów, by opisać jaka jest ta książka Elżbiety Rodzeń. I po części tak jest,
ponieważ czasami nie wszystko da się ująć w słowa. W takich przypadkach trzeba
to na własnej skórze poczuć. Samemu. Doznać tę nutkę niecierpliwości, która
towarzyszy nam do pierwszych konfrontacji, słodkiego i romantycznego
oczekiwania na ciąg dalszy, nadziei na przełamanie barier, którymi otoczyli się
bohaterowie. To wszystko trzeba przeżyć na własnej skórze. Obawiam się jednak,
że tylko romantyczne i wrażliwe dusze głęboko przeżyją tę historię. Wiele razy
wmawiałam sobie, że nie jestem romantyczką, jednak ta powieść zupełnie
pozbawiła mnie złudzeń. Powiem więcej: jestem beznadziejnie dużą i zahukaną
romantyczką z ogromną chęcią naprawiania świata, czyli krótko mówiąc
przypadkiem, któremu wielkie miłości z bagażem doświadczeń, m. in. taka jak
Blanki i Mateusza, będą się przytrafiać jedynie w książkach.
Lektura Przyszłość… przyniosła mi naprawdę wiele emocji: tych pozytywnych,
jak i (niestety) negatywnych. Z wypiekami na twarzy śledziłam losy tej cudownej
pary, kibicowałam im od samego początku i co najgorsze nie mogłam się od tej
książki oderwać. Często bolały mnie oczy, ale nawet to nie powstrzymywało mnie
przed czytaniem i brnęłam dalej, w ten boleśnie rzeczywisty świat. Napisałam,
że historia ta wzbudziła we mnie negatywne emocje. Owszem: brutalnie wywlekła
na światło dzienne wszystkie moje obawy odnośnie przyszłości. Boleśnie
przypomniała o wszystkim, co próbuję zepchnąć w najciemniejsze zakamarki mojej
głowy. Ale oprócz tego dała mi odrobinę nadziei, że moje obawy niekoniecznie
muszą się spełnić. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy ten ogrom
emocji mnie nie przytłoczy. Dwa razy miałam problemy z zaśnięciem, bo nie
potrafiłam uciec od niektórych myśli. Na szczęście udało mi się zapanować nad
szalejącymi uczuciami i mogłam w pełni rozkoszować się historią Blanki i
Mateusza.
Nie mam także powodu, by
przyczepić się do wykreowanych przez autorkę postaci. Jak dla mnie Elżbieta
Rodzeń poradziła sobie z tym śpiewająco, bohaterowie są bardzo realni,
przepełnieni różnymi emocjami i wzbudzają same pozytywne uczucia. Szalenie
spodobał mi się obraz rodzeństwa, jaki autorce udało się stworzyć, nie tylko
między Blanką a jej bratem Igorem, ale także (a może przede wszystkim) między
Mateuszem i jego pięcioletnim braciszkiem. Te więzi, które łączą ich są
niezwykłe, są one do pozazdroszczenia nawet przez te osoby, które nie są
jedynakami.
Powoli chyba wyczerpuję limit
słów odnośnie tego tytułu… Jeśli to, co napisałam wyżej nie przekonuje Was do
sięgnięcia po tę powieść, to mam jeszcze jeden as w rękawie. Myślę, że
największą pozytywną rekomendacją z mojej strony jest fakt, iż po przebrnięciu
przez 2/3 książki Przyszłość ma twoje
imię ZAMÓWIŁAM w księgarni internetowej (a muszę zaznaczyć, że bardzo
rzadko w taki sposób kupuję książki) dwa wcześniejsze tytuły Elżbiety Rodzeń,
czyli Dziewczynę o kruchym sercu oraz
Zimową miłość. Ten gest chyba mówi
wszystko. Warto. Naprawdę warto dać szansę tej autorce i jej twórczości. Mnie
kupiła w całości, i stanęła na tym samym miejscu na podium – jeśli chodzi o
książki New Adult – co Agata Czykierda-Grabowska. Rodzeń i Czykierda-Grabowska:
dwa nazwiska, które powinien znać każdy szanujący się czytelnik powieści o
skomplikowanej miłości.
~*~
Nie można uchronić kogoś przed tym, co i tak musi się wydarzyć. [1]
Wiem, że jeśli ktoś kiepsko się trzyma, to czasem lepiej pozwolić mu
tkwić w jego niestabilnej konstrukcji, niż wszystko burzyć i kazać mu się
zbierać na nowo. [2]
Każdy ma jakieś swoje ograniczenia. [3]
Ludzie postawieni pod ścianą zaczynają zachowywać się niestandardowo. [4]
~*~
___
[1] Rodzeń Elżbieta, Przyszłość ma twoje imię, Poznań 2017,
s. 56.
[2] Tamże, s. 98.
[3] Tamże, s. 168.
[4] Tamże, s. 284.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).