Hotel dla nowożeńców
(For better or for worse)
tł. Aleksander Gomola
W drodze 2009
s. 316
978-83-7033-706
Cena: ?
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,1 cm )
+ 52 książki
+ Z półki
Ocena: 4/10 (może być)
~*~
Ona organizuje śluby i wesela.
On reprezentuje strony w sprawach rozwodowych.
Ona jest na początku wspólnej drogi ukochanych.
On na końcu
Jak tych dwoje może znaleźć wspólny język?
Wendy Hartline postanawia ostatecznie prowadzić życie singla. Od kilku
lat, po śmierci męża, sama zarządza rodzinnym biznesem – organizacja ślubów i
wesel. Wydaje się, że wreszcie osiągnęła stabilizację.
Tymczasem niebywale irytujący i zabójczo przystojny Gianni Amorini –
prawnik specjalizujący się w sprawach rozwodowych – kupuje hotel w pobliżu
kaplicy ślubów Wendy.
Wszystko nagle staje na głowie.
Wendy odkrywa, że być może zdarza się w życiu coś takiego jak „druga
szansa” – i o tym jest pełna wesołych i bolesnych chwil opowieść o miłości
dojrzałej kobiety.
~*~
Czy kobieta w średnim wieku, mająca już
połowę życia za sobą może czuć się zagubioną? Owszem, jeśli dzieci wyfrunęły
już z rodzinnego gniazda, a przedwcześnie zmarły mąż pozostawił po sobie w
spadku nie tylko swój ukochany biznes, ale także ból i pustkę w sercu.
Poznajcie zatem Wendy.
Bohaterkę poznajemy w momencie, kiedy w
końcu odzyskała swoją wewnętrzną równowagę po śmierci męża. Rano wstaje do
pracy, cały dzień zajmuje się organizacją ślubów, a wieczorem wraca do pustego
domu, w którym może odpocząć od wrażeń z dnia codziennego. Otwiera szafę
znajdującą się w sypialni, a tam w dalszym ciągu na wieszaku, obok jej garsonek
wisi ulubiona koszula męża, która już dawno przestała nim pachnieć. Wendy, mimo
pogodzenia się z boskim wyrokiem, dalszego życia oraz nawiązania dosyć
skomplikowanej relacji z Loganem nie czuje się jednak szczęśliwą kobietą. Nawet
nie zdaje sobie z tego sprawy, dopóki obok jej kaplicy zwyczajny hotel nie
przemienia się w tytułowy Hotel dla
nowożeńców. A to za sprawą nieprzeciętnego mężczyzny, który bardzo dobrze
znany jest w damskim gronie. Oczywiście oprócz Wendy, która widzi w nim
konkurencję dla własnego biznesu. Lecz dlaczego na jego widok serce jej zaczyna
niebezpiecznie szybko bić?
Hotel
dla nowożeńców zostało wydane przez Wydawnictwo Polskiej Prowincji
Dominikanów „W drodze” stąd ta historia jest tzw. „uduchowiona”, to znaczy
główna bohaterka to przykład, może nie do końca, wzorowej chrześcijanki.
Szczerze powiedziawszy po raz pierwszy zetknęłam się z tego typu literaturą i
było to dla mnie nie tyle co dziwne spotkanie, lecz inne. Pani Hunt w sposób
wyrazisty podkreślała religijność bohaterki i o dziwo ładnie ten aspekt książki
się obronił (samo zachowanie tej postaci już nie koniecznie). Wendy nie okazała
się popularnym „moherem”, lecz prostą kobietą, kierującą się nauczaniem
kościoła. Niestety jako całość autorka stworzyła (podobnie jak ostatnio
recenzowane Szczęśliwe gwiazdy)
typową amerykańską książkę dla kobiet, która niczym konkretnym się nie
wyróżnia.
Sama fabuła nie należy do skomplikowanych,
nie zaskakuje tak bardzo, ani nie jest nieprzewidywalna. Mnie samej
niemiłosiernie się ona dłużyła, z nutką niecierpliwości wypatrywałam jej końca.
Myślałam, że będzie to miła, rozluźniająca i przyjemna lektura, a niestety na
każdym kroku mnie irytowała. Może nie tak bardzo wyprowadzała mnie z równowagi
sama historia, ale niekiedy bezsensowne dialogi między bohaterami:
- [...] No to powiedz, co
znalazłaś w internecie.
- Trochę znalazłam. [...] [1]
W dalszej części bohaterka
wprawdzie mówi co tam ciekawego dla sprawy znalazła, ale jako całość
(szczególnie ten fragment odpowiedzi) mi zgrzyta.
Wychodząc
z samochodu, czuję przyjemny zapach płonącego w kominku drewna. [2]
Bohaterka wysiada z tego auta w
salonie, iż czuje taki zapach? Nie potrafię sobie tego w jakiś sensowny sposób
skomentować. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że autorce nie udało się mnie
zaskoczyć. Chodzi mi konkretnie o jedną scenkę, która niezmiernie mnie
rozbawiła (SPOILER: By pozbyć się gęsi z sadzawki znajdującej się obok kaplicy
bohaterka umieściła czarne balony z napisem „ostatnie pożegnanie”. Przypominam,
że obok budynku, w którym ludzie brali śluby...KONIEC) Poza tym sama korekta Hotelu dla nowożeńców to porażka. Raczej
nie utrudniała ona lektury i ogólnego odbioru ksiązki, ale przeszkadzała mi ona
wizualnie.
Jeśli chodzi o bohaterów to niestety się
nie wyróżniają. Większość stanowi tutaj rodzina Wendy, w której każdy z
członków zmaga się z pewnymi mniej lub bardziej skomplikowanymi problemami
życiowymi. Poza tym jest Gianni Amorini (ów mężczyzna, który stanowił w oczach
Wendy zagrożenie dla jej kaplicy. Zwracam uwagę na nazwisko tego jegomościa –
Amor...ini, serio?), który pojawia się znienacka w różnych sytuacjach wywołując
w bohaterce skrajne emocje, zazdrosny „chłopak” głównej bohaterki, czyli Logan,
który tak naprawdę nikomu z jej rodziny nie pasuje oraz na pierwszy rzut oka
ekstrawagancka przyjaciółka Roseanne. Dosyć ciekawą postacią, która chyba jako
jedyna wzbudziła we mnie sympatię jest specyficzny ojciec Wendy. W
przeciwieństwie do reszty ukrywa swoją drugą twarz, przez co nie tylko wzbudza
ciekawość, ale także nabiera „głębi”. Reszta postaci jest płaska jak deska i
nijaka. Bije od nich powielany wielokrotnie schemat, nie zaskakują (oprócz
wcześniej wspomnianego ojca) czytelnika, ani nie wywołują jakiś głębszych
uczuć. Jak dla mnie są po prostu nudni.
Ostatnio mam tą przyjemność (lub nie), że
trafiam na książki, które zupełnie do mnie nie przemawiają. Mimo, że kuszą
przyjemną lekturą i taka na początku jest, to niestety w dalszej części
rozczarowują. Przy Hotelu dla nowożeńców
przeszła mi przez głowę myśl, że zabiera mi ona po prostu cenny czas. Jak dla
mnie ta historia nadaje się tylko do poprawki.
~*~
Życie
nas czasami nie rozpieszcza. [3]
Niektórych
rzeczy nie da się naprawić od razu. [4]
Chyba
właśnie o to chodzi w życiu: żeby widzieć w ludziach to, co dobre, a nie
skupiać się na tym, co w nas w ich złości. [5]
Jak się kogoś kocha, to nie ważne, czy ten
ktoś jest blisko, czy daleko. [6]
Kiedy
się mówi to, co się myśli, można zranić ludzi. [7]
[rozmowa ojca z córką]
- Widziałem przed chwilą twojego chłopaka.
- Logana?
- A masz innego, o którym nie wiem? [8]
___
[1] HUNT D.: Hotel dla nowożeńców. Poznań 2009, s. 144.
[2] Tamże, s. 143.
[3] Tamże, s. 41.
[4] Tamże, s. 69.
[5] Tamże, s. 94.
[6] Tamże, s. 97.
[7] Tamże, s. 166.
[8] Tamże, s. 221.
Z najmilszą chęcią - podziękuję :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, ja bardzo chciałabym sięgnąć po tę książkę. Wydaje się taka idealna na nadchodzące letnie dni :)
OdpowiedzUsuńPomysł w sumie fajny, taki trochę "harlekinowaty", ale ostatecznie całkiem spoko. Nie do końca przekonuje mnie ta religijność bohaterki, takie wciśnięcie motywu na siłę. Nie kupuję tego ;)
OdpowiedzUsuńPozostaje mi tylko serdecznie podziękować za tą książkę i trzymać się od niej jak najdalej :)
OdpowiedzUsuńA tytuł wydawał się taki zachęcający. Nie wiem czy sięgnę, na pewno jest na końcu mojej listy.
OdpowiedzUsuń