źródło: Zaczytani.pl |
Wanda
Majer-Pietraszak
Cztery pory roku Heleny Horn
Novae Res, 2014
s. 288
978-83-7942-095-7
Cena: 29,90 zł
Wyzwanie:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,3 cm )
+ 52 książki
Ocena: 6/10
~*~
Dojrzała, wzięta aktorka
Helena Horn po śmierci ukochanego męża odchodzi z teatru i wraz z przyjaciółką,
zdziwaczałą starą suflerką, przenosi się do rodzinnego Milanówka. Najbliższym
jej sąsiadem staje się zaprzyjaźniony doktor Tomasz Zewer – rozwiedziony
samotnik, doceniający smak whisky i towarzystwo wiernego psa.
Na tle zmieniających się pór
roku w życiu Heleny pojawiają się różnorodne postacie. Kobieta nawiązuje
niewytłumaczalne kontakty z nieobecnymi dawno rodzicami, którzy będą wtrącać
się w jej życie, dopóki ta nie podejmie ważnych dla siebie decyzji. Wyjawienie
pewnej wstrząsającej tajemnicy odmieni życie wielu ludzi.
~*~
Każda pora roku niesie ze sobą zmiany. Na
wiosnę budzimy się do życia, w lecie oddychamy pełną piersią, na jesień
zmęczeni zasiadamy w cieniu czerwieniącego się klonu, a w zimę… W zimę usypiamy
pod białą, puchową kołdrą. Bardzo często pory roku są porównywane do kolejnych
etapów ludzkiego życia – rodzimy się, przeżywamy swoją młodość, wchodzimy w
dorosłość, przychodzi dojrzałość i w końcu starość. Cztery pory roku Heleny Horn nie ukazują jednak całego życia
tytułowej bohaterki, lecz jeden wybrany rok.
Na początku historii poznajemy tajemniczą
Helenę Horn, aktorkę teatralną, która rezygnuje ze swojego tymczasowego życia
pod sztandarem wysokiej kultury. Bohaterka stwierdza, że nadszedł koniec
pewnego etapu w jej życiu i przenosi się na łono natury do rodzinnego domu w
Milanówku. I tak razem z zaprzyjaźnioną suflerką Henryką osiadają w malowniczej
willi Melunia z dala od szalonego życia w mieście. Oprócz siebie mają oddanego
sąsiada doktora Zewera i jego psa Maksa. Każda pora roku przynosi wszystkim bohaterom
nie tylko małe, ale także duże radości i smutki oraz większe i mniejsze
niespodzianki. Jednym słowem życie w pełnym wymiarze…
Przy wyborze książek, które chcę
przeczytać prawie zawsze kieruję się przeczuciem. Rzadko kiedy zaglądam do noty
od wydawcy, można powiedzieć, że takim drogowskazem często okazuje się dla mnie
sam tytuł. Zadaję sobie jedno zasadnicze pytanie, czego mogę się spodziewać po tym tytule, w tym przypadku po Czterech porach roku Heleny Horn? Przede wszystkim liczyłam na milą,
przyjemną i szybką, a także niezwykle klimatyczną lekturę. Oczekiwałam również
tego, że wraz z bohaterami będę przeżywać rozkwitającą wiosnę, gorące lato,
kolorową jesień i mroźną zimę. Co z tego wyszło?
Nie mogę zaprzeczyć, Cztery pory roku Heleny Horn jest niezwykle klimatyczną historią i
tak jak oczekiwałam przeniosła mnie tam, gdzie chciałam. Jedyne zastrzeżenie,
które mam to pewien rodzaj niedosyt, ponieważ autorka pokazała urywki pór roku.
Nie zdążyłam się nimi nasycić, a już pojawiła się następna. Niestety muszę stwierdzić,
że w życiu też odczuwam taki niedosyt, ale co się dziwić. Ostatnimi laty za mało
mamy wiosny w wiośnie, lata w lecie, jesieni w jesieni oraz zimy w zimie,
dlatego liczyłam na to, że autorka zatrzyma bohaterów, a także czytelników
trochę dłużej w trwającej porze roku. Muszę jednak przyznać, że książka Cztery pory roku Heleny Horn mocno mnie
rozmarzyła. Lektura jej pozwoliła mi odpłynąć, po prostu oderwać się od
rzeczywistości. Oprócz unoszącego się nad nią klimatu dostrzegłam również pewną
wytworność i wysoką kulturę (można odnieść wrażenie, że autorka pokazuje nam
jak powinno wyglądać kulturalne i prawdziwe ludzkie życie). Niestety przez
zawartą w Czterech porach roku…
powagę miałam wrażenie, że historia ta jest napisana z myślą o czytelnikach w
wieku moich rodziców (50+), a to spostrzeżenie może wynikać z dwóch rzeczy: z wieku
bohaterów, którzy mają powyżej pięćdziesięciu lat oraz w pewnym stopniu
kulturalna przeszłość Heleny i Henryki. Nie uważam, że to jest złe, wydaje mi
się, że takie książki są potrzebne, ale jeśli o mnie to nie na tym etapie
mojego życia.
W książce jest istny wysyp postaci i co
ciekawe, a może najważniejsze, nie odczuwa się ich natłoku. Pojawiają się
powoli i stopniowo wycofują, gdy mają nadejść następni. Bohaterowie są ciekawi,
nietuzinkowi oraz różnorodni lecz… niezwykle poważni. Zero szaleństwa, które
szalenie kocham (;)), nawet najbardziej zakręcona i rozbrykana Marta nie ratuje
sytuacji.
Akcja w Czterech porach roku Heleny Horn przebiega w zwolnionym tempie. Można
spokojnie przy niej złapać oddech, wyciszyć się i podumać nad sprawami oraz
problemami, które autorka poruszyła w swojej książce. Nie da się jej przeczytać
od razu, chociaż nie wiadomo jak mocno byśmy tego pragnęli. Nie pozwala na to
m.in. styl w jakim ta historia została przedstawiona. Mimo, że nie jest on
trudny, to ma w sobie coś, co powoduje, że nie da się przez nią szybko przebrnąć.
Język jak i cała książka otoczona jest niewidzialną bańką, przez którą nie
przeciśnie się żadne niecenzuralne słowo.
Cztery
pory roku Heleny Horn nie jest złą lekturą. Stwierdziłabym, że jest bardzo
potrzebna, ale w odpowiednim czasie. Z pewnością spodobałaby się mojej mamie,
cioci, czy babci, dla mnie nie okazała się stratą czasu, ale jak wspomniałam
wcześniej lektura nie dla mnie w tym momencie.
~*~
W
pożegnaniach zawsze mieszka smutek, […], jeżeli nie zawsze, to przeważnie. [1]
Jakie to krzywdzące…- myśli – odchodzi ktoś bliski na zawsze, a
przedmioty, pory dnia, roku, wszystko pozostaje na swoim miejscu, prawie
niezmienione. Tak jakby nic się nie stało? Albo nie miało najmniejszego
znaczenia, że ktoś był, mówił z nami, miał błyszczące oczy, kochał nas, miał
swoje zabawne przyzwyczajenia, czesał włosy niebieskim grzebieniem, był
punktualny, lubił kawę z miodem i…koniec? Jak nabrać dystansu do pożegnań? [2]
[…]
przemijania uczymy się z trudem. [3]
~*~
Za możliwość lektury,
dziękuję ślicznie wydawnictwu Novae Res
___
[1] MAJER-PIETRASZAK W.: Cztery pory roku Heleny Horn. Gdynia: Novae Res 2014, s. 174.
[2] Tamże, s. 208.
[3] Tamże, s. 210.
Może kiedyś przeczytam w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńDzosefinn, nie boisz się recenzować książek tego wydawcy? Jak wytkniesz za dużo błędów, to mogą Cię do sądu podać :P A tak na serio, bardzo podoba mi się okładka tej lektury - z resztą wiesz, że ja lubię takie klimaty :)
OdpowiedzUsuńLubię wymagające lektury, więc może kiedyś sięgnę i po tę.
OdpowiedzUsuńTe twoje recenzje są takie poetyckie. :) Książka jednak nie dla mnie. Pewnie miałabym jeszcze mocniejsze wrażenie, że przeznaczona jest ona dla o wiele starszych ode mnie czytelników. Szaleństwo też lubię, a tu go nie ma. :( Ostatni cytat jest piękny.
OdpowiedzUsuńZapewne bym też książkę przeczytała, gdyby nie natłok innych MUST READ :D
OdpowiedzUsuńAle może kiedyś jeszcze mi się trafi! :D
U mnie w mojej malej rodzince kazdy czyta, kieruje sie Twoja recenzja i polece mamie :)
OdpowiedzUsuńDrugi cytat bardzo mi się podoba, niesamowity. A po książkę raczej teraz nie sięgnę. Mam 16 lat i myślę, że czułabym się nią trochę przytłoczona.
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam bo myślę ze i dla mnie lektura okazałaby się „nie w tym momencie”. A nawet jak ten moment nadejdzie to wydaje mi się że dawno już o Czterech porach roku zapomnę. ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, więc spasuję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Klimatyczna okładka :) Lubię takie historie, mój luby się śmieje, że sięgam po historie dla starszych. Lubię poważne lektury :)
OdpowiedzUsuń