Eliza Moraczewska
Jako w niebie
Nova Res, 2013
s. 163
978-83-7722-539-4
cena: 24,00 zł
cena: 24,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (1 cm)
+ 52 książki
ocena: 3/10
~*~
Bohaterka - samotna od lat kobieta. Miejsce - duże miasto. Tło - codzienne wydarzenia, pozornie pozbawione większego znaczenia, z braku lepszych urastające jednak do rangi wręcz epokowej. Ta codzienność wywołuje erupcję niepohamowanych skojarzeń i dopowiedzeń, z jakich wyłania się obraz bogatej wewnętrznie kobiety, która walcząc i nieustannie przegrywając poddaje się w końcu bezsilności. I w tym właśnie momencie książka się rozpoczyna. W ostatnim, nieświadomym akcie desperacji bohaterka próbuje nadać sens własnemu życiu - żywiąc się życiem innych. Zaczyna obserwować swoich sąsiadów, dostosowuje do ich codziennego rytuału. Z dnia na dzień ich życie staje się dla niej o wiele ważniejsze niż własne...
~*~
Z czym, a raczej z kim kojarzą nam się
osoby, które przebywają na balkonie i obserwują życie innych? Są to najczęściej
kobiety mające za dużo czasu wolnego i nie wiedzą po prostu, co z tym zrobić.
Nie dziwi nas zbytnio to, gdy takimi osobami okazują się „babcie” będące na
emeryturze. Wtedy znajdujemy dla nich milion lub garstkę usprawiedliwień.
Jednakże zawsze jest to dosyć nieprzyjemne. Kto lubi być potajemnie
obserwowanym, szczególnie wtedy, gdy chcemy coś ukryć przed oczami innych?
Często jednak jesteśmy świadomi takiej obserwacji, ale machamy na to ręką i po
chwili przysłowiowa „babcia” znika w naszej niepamięci. A co jeśli taką osobą
okazuje się kobieta jeszcze w kwiecie wieku, dla której emerytura to jeszcze
przyszłość?
Iga jest właśnie taką osobą. Jej
egzystencja opiera się na kilku punktach: spaniu, piciu kawy, paleniu
papierosów i siedzeniu na balkonie. Autorka nie podaje wieku głównej bohaterki,
jednakże można przypuszczać, że nie jest ona osobą będącą w tzw. „jesieni”
życia. Od razu nasuwa się tutaj pytanie, a mianowicie: dlaczego kobieta, zdolna
jeszcze do pracy, żyje życiem innych, a swoje zostawia na uboczu, czekając na
nie wiadomo co? A autorka nie wyjaśnia tego, oraz nie podaje do wiadomości
czytelnika, dlaczego bohaterka tak postępuje i co ją do tego skłoniło.
Przeczytałam historię o pewnej kobiecie, dla
której sensem istnienia jest podglądanie innych. I jaki z tego morał? A taki,
że czasem możemy być świadkami czegoś, na co nie jesteśmy przygotowani
psychicznie oraz taki, iż można popaść „uzależnienie”. Uzależnić się od
czyjegoś życia. Nigdy bym nie przypuszczała, że istnieje przedstawiona w tej
książce taka forma „narkotyku”. Oprócz tego, po tej lekturze zostaje garstka
luźnych słów typu: spanie, papieros, balkon, zakupy i bezsens. Historia jest
wielowątkowa, niektóre z nich są bardziej inne mniej ciekawe, niektóre bez,
może nie wyjaśnienia, lecz na pewno bez zrozumienia. Po co daje się wątki,
skoro nie wnoszą niczego w życie czytelnika oraz nie stanowią formę rozrywki i
relaksu? Istnieć tylko po to by być? Mieć tylko dla samego faktu posiadania?
Jakoś taka forma za mną nie przemawia.
Jako
w niebie jest bardzo trudną lekturą. Język specyficzny, niekiedy bardzo
filozoficzny, czasem czytelnik może mieć wrażenie zagubienia i niezrozumienia.
Chociaż na swój sposób styl autorki jest naprawdę ciekawy, jednak w nadmiarze
staje się uciążliwy, nudny i niestety ciężkostrawny.
Dodatkowo wielokrotnie pojawiają się słowa,
których znaczenia nawet ja nie znam (studentka), a co dopiero inni (nie oznacza
to jednak, że jestem lepsza, czy znam więcej słów od innych ludzi. Co to, to
nie!) – no chyba, że odbiorcami jest konkretna grupa. Oprócz tego w tekście
znajdują się wtrącenia w różnych językach (z tego, co zdążyłam rozszyfrować, to
zwroty po angielski, niemiecku i łacinie). Nie byłoby problemu, gdyby były
jakieś tłumaczenia tych zwrotów. Nie wszyscy muszą biegle posługiwać się łaciną,
bądź niemieckim. Rozumiem autorkę i domyślam się, dlaczego postanowiła umieścić
w Jako w niebie te obcojęzyczne
fragmenty, jednakże przydałyby się przypisy, no chyba, że każdy wie, co oznacza
Vipera berus (s. 98 – żmija
zygzakowata tł. Tłumacz Google) i va bene
(s. 35 – Ah dobrze tł. Tłumacz Google).
Nastawiłam się na ciekawy, wciągający i
niesamowicie psychologiczny portret kobiety, żyjącej problemami innych. Co
otrzymałam? Nudną, niekiedy irytującą powieść, przy której bardzo często popadałam
w melancholiny nastrój i tzw. zawieszenie. Nie wspominając o tym iż w trakcie
czytania myślałam o wszystkim, tylko nie o dziejącej się akcji. W konsekwencji
musiałam powracać do akapitów wcześniej, bo po prostu traciłam wątek (niekiedy
jest to bardzo irytujące). Owszem, występuje w niej dużo skojarzeń i
dopowiedzeń, ale czasami nie wiadomo, dlaczego są takie odwołania i
skojarzenia, a nie inne. Żyje życiem
innych, by nadać sens własnemu? W moim mniemaniu pomysł nie do końca
realizowany.
Ogólnie rzecz ujmując, w swojej
subiektywnej opinii, jest to ciężka i nudnawa historyjka. Nagłych zwrotów akcji
nie ma, a jedyną formą aktywności bohaterki jest wyprawa do kuchni po kubek
kawy i powrót na balkon, gdzie można wypalić papierosa. I wypad do sklepu po
zakupy. Powiem szczerze. JA zmarnowałam na nią czas, ale nie oznacza to, że
komuś ta pozycja się nie spodoba. Na swój sposób jest ciekawa, sam pomysł
dobry, jednak gorzej z wykonaniem. Jako w
niebie okazało się lekturą nie w moim guście. Dlatego tak niska ocena.
~*~
Po raz kolejny udowadniasz, że świetna z Ciebie recenzentka (:
OdpowiedzUsuńNo szkoda, kolejna polska katastrofa.
OdpowiedzUsuń