Pocałunek cesarza
Novae Res 2018
s. 438
978-83-8083-918-2
Cena: 38,00 zł
Ocena: 2/10
~*~
Jeśli pewnego dnia zaufasz komuś za bardzo, razem ze wspomnieniami
możesz stracić część siebie.
Dziewiętnastowieczna Francja to idealne miejsce na historię miłosną o kopciuszku, który spotkał swojego księcia… Jednak w tej bajce nie wszystko okaże się tak piękne, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Oto młoda Charlotte, która olśniewa swoją urodą wszystkich dookoła, oczekuje powrotu swojego narzeczonego. Niestety, Victor wkrótce zdecyduje o opuszczeniu Charlotte na zawsze, a złamane serce dziewczyny będzie się domagać pociechy… Czy znajdzie się ktoś, komu będzie mogła zaufać? Co wydarzy się na francuskim dworze, kiedy piękna Charlotte zagości w murach Wersalu? I jaką rolę w tych wszystkich wydarzeniach odegra dumny cesarz Francji?
Dziewiętnastowieczna Francja to idealne miejsce na historię miłosną o kopciuszku, który spotkał swojego księcia… Jednak w tej bajce nie wszystko okaże się tak piękne, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Oto młoda Charlotte, która olśniewa swoją urodą wszystkich dookoła, oczekuje powrotu swojego narzeczonego. Niestety, Victor wkrótce zdecyduje o opuszczeniu Charlotte na zawsze, a złamane serce dziewczyny będzie się domagać pociechy… Czy znajdzie się ktoś, komu będzie mogła zaufać? Co wydarzy się na francuskim dworze, kiedy piękna Charlotte zagości w murach Wersalu? I jaką rolę w tych wszystkich wydarzeniach odegra dumny cesarz Francji?
~*~
Pocałunek cesarza to debiut literacki Sylwii Bachledy, który
zwrócił moją uwagę nie tylko niezwykle uroczą i tajemniczą okładką, ale przede
wszystkim intrygującym opisem, obiecującym przyjemną, bardzo emocjonalną oraz
klimatyczną powieść prosto z XIX-wiecznej Francji. Ja, jako fanka książek z
historią w tle i romansów aż zacierałam ręce z niecierpliwości, by ją poznać, a
sam fakt, że Pocałunek cesarza liczy
sobie trochę więcej stron niż przeciętne powieści, dodawała mi trudnej do
opisania radości (że trochę czasu z nią spędzę). Niestety Pocałunek cesarza strasznie mnie rozczarował, a ponadto ból
potęgował… niewykorzystany potencjał, który aż bije po oczach. Zatem co jest
nie tak z tak dobrze zapowiadającą się historią?
Zacznę od tła powieści, bo jest
ono (a raczej powinno być) nie tylko kluczowym jej elementem, ale przede
wszystkim ma stanowić bazę, na której rozgrywają się wydarzenia zawarte w
książce. Dla przypomnienia, akcja Pocałunku
cesarza rozgrywa się w XIX-wiecznej Francji, w czasach, kiedy to
obowiązywały pewne normy zachowań, w tym tak zwana etykieta. Zatem panna z
dobrego domu posiadała jako-taką wiedzę o świecie, umiała pisać i czytać,
uczyła się różnych języków, malarstwa, muzyki i… etykiety: jednym słowem młodą
dziewczynę przygotowywano do roli żony, matki i pani domu. Niestety, Charlotte,
główna bohaterka powieści zachowuje się jak współczesna dziewczyna, która
zupełnie nie wie jak ma się zachowywać w towarzystwie (chociaż pochodzi z
majętnego domu) oraz nie ma podstawowej wiedzy m. in. na temat ubioru, np. powinna
wiedzieć, jakie kamienie używane są w jubilerstwie. Jeśli autor bądź autorka
decyduje się osadzić swoją historię w przeszłości i nie jest to fantastyka (w
której więcej rzeczy uchodzi na sucho) to powinien (lub powinna) zrobić tak
zwany research, przynajmniej zorientować się w podstawowych faktach o danej
epoce (głównie powinno zwrócić się uwagę na strój oraz panującą wówczas
etykietę). Poza tym, w przeszłości, dbano o dobre imię dziewczyny, to znaczy
nie pozostawiano jej sam na sam z obcym mężczyzną, który mógłby przyczynić się
do zniszczenia jej reputacji, będącej istotnym elementem przy zamążpójściu.
Zatem zwracano szczególną uwagę na to gdzie i z kim spotyka się młoda
dziewczyna, a przyzwoitka, czy guwernantka bardzo często stała na straży, że
tak powiem jej cnoty. A tutaj autorka jakby zupełnie o tym zapomniała, że życie
było wówczas zupełnie inne od tego, jakie aktualnie wiedziemy. Pod tym względem
powieść jest ewidentnie niedopracowana, poza tym historii brakuje klimatu
ówczesnej Francji, chociaż Sylwia Bachleda starała się go stworzyć, ale niestety
z miernym skutkiem. Przez te wszystkie niedociągnięcia przestałam traktować tę
powieść poważnie, ponieważ poczułam się oszukana…
Dalej: w powieści znajduje się
fragment z najsłynniejszego dramatu Wiliama Shakespeare’a, to znaczy z Romea i Julii. Jeśli w powieści
przywołuje się fragment obcego dzieła to należy zrobić odpowiedni przypis, skąd
zaczerpnięto dany cytat (czyli innymi słowy źródło). Nie dość, że wygląda to
ładnie i profesjonalnie, to jest to w pewnym sensie szacunek do osoby (lub
instytucji), która je wydała.
Kolejna rzecz, która kuleje to
język. Niezwykle przykro mi to pisać, ale jest on tragiczny. Równoważniki
zdania jako „przyspieszacze” akcji, niefortunne porównania („Serce biło mi jak oszalałe, na czole miałam rosę potu” [1]),
niedoprecyzowania… Gdyby nie było mi szkoda włosów, to z pewnością garściami
rwałabym je z głowy. Lektura Pocałunku
cesarza była po prostu straszna. Modliłam się o to, bym wytrwała do jej
końca i nie posłała książki przez balkon (na którym dosyć często ją czytałam).
Oliwy do ognia dolewali również bohaterowie, a przede wszystkim wspomniana już
przeze mnie Charlotte. To, jak się zachowywała, wywoływało we mnie ciarki
przerażenia i zażenowania. Non stop zastanawiałam się, czy można być aż tak
tępym i głupim (niestety chyba można). Strasznie irytowało mnie jej
niezdecydowanie i nie mogłam patrzeć na ten czworokąt, jaki międzyczasie się wytworzył
(Charlotte, Victor, Franciszek i… Aleksander). Jeśli miałabym coś pochwalić, to
czarny charakter cesarza, ale również nie odstępował na krok od Charlotte w…
irytowaniu mnie. Teraz jak siedzę i zastanawiam się, która z postaci najmniej mnie
uwierała to stwierdzam, że był to Franciszek. Na swój sposób polubiłam go,
nawet chwilowo zapałałam sympatią do Victora, ale szybko się ona ulotniła. Poza
tym, jak dla mnie, postacie męskie są przeidealizowane, tak samo jak główna
bohaterka.
W książkach zawsze staram się znaleźć
coś dobrego, jednak w tym przypadku naprawdę trudno mi wydobyć coś wartego
uwagi. W Pocałunku cesarza autorka
postawiła na wywołaniu emocje, jednak pojawiają się te… niezbyt pożądane.
Książki powinny dostarczać radości i przyjemności, fajnie by było, jakby niosły
ze sobą jakieś wartości, a nawet wiedzę, ale nie jest to konieczne. Wystarczy,
by po prostu sprawiała ona radość i przynosiła ze sobą… pozytywne emocje, takie
jak niecierpliwość, uniesienie czy zachwyt… Dla mnie Pocałunek cesarza okazał się bardzo słabą lekturą, zamiast tej
radości, o której pisałam chwilę temu, dostałam sporo negatywnych i
niepożądanych uczuć. Ta książka była kiepska, a najsmutniejsze w tym wszystkim
jest to, że ma ona potencjał. Gdyby autorka bardziej się przyłożyła do tej
powieści to wyszłaby z tego naprawdę ciekawa oraz mroczna historia! A zamiast
tego mamy długie, przekoloryzowane opowiadanie napisane ręką licealistki.
Trudno nie dostrzec starań autorki, ale same chęci czasami nie wystarczają.
Lektura tego tytułu była dla mnie małym piekiełkiem, przez które chciałam jak
najszybciej przejść. Do samego końca wierzyłam w tę historię i niestety się
przeliczyłam… Tutaj autorka ewidentnie postanowiła zaszokować czytelnika i
porwać go w wir różnych, czasami dramatycznych zdarzeń. Mnie niestety nie
porwała ani nie zszokowała w sposób, jaki planowała. Moim zdaniem bardziej
powinna ona zadbać o merytoryczną stronę historii:
- Jestem w ciąży.
[…] Dla potwierdzenia pobiorę jeszcze krew.
[2]
Czy w XIX wieku pobierano krew do
badań w celu potwierdzenia ciąży? Jeśli tak, to ja o tym nic nie wiem…
Pocałunek cesarza to niestety kiepska książka z niewykorzystanym
potencjałem. Jak dla mnie cała nadaje się do konkretnej poprawki. Kuleje w niej
nie tylko zarys tła, ale przede wszystkim język. Bohaterom również przydałoby
się podszlifowanie, a relacje pomiędzy nimi są mocno naciągane. Pocałunek cesarza to pierwsza część
historii o Charlotte i jej skomplikowanym życiu uczuciowym, jednak nie
zamierzam sięgać po jej kontynuację. Szkoda mojego czasu na takie „potworki”, a
poza tym nie chcę być ponownie rozczarowana.
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję ślicznie Wydawnictwu Novae Res
___
[1] Sylwia Bachleda, Pocałunek cesarza, Gdynia 2018, s. 79.
[2] Tamże, s. 426.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).