31 maja 2018

[#03] IX Warszawskie Targi Książki – Relacja



Witajcie kochani!

Dzisiaj przychodzę do Was z mocno spóźnioną relacją z IX Warszawskich Targów Książki (WTK), które po raz kolejny odbyły się na Stadionie Narodowym. Mam nadzieję, że razem ze mną jeszcze raz przeżyjecie to święto książek i ich autorów, a Ci, którzy nie mogli w nim uczestniczyć choć odrobinę poczują ten niesamowity klimat, jaki towarzyszy temu wydarzeniu. Gotowi? No to zaczynam!

źródło: Flixbus
Podobnie jak w poprzednich latach na WTK wybrałam się z Łodzi Polskim Busem (a raczej już Flix Busem, bowiem PB przejęło zagraniczne przedsiębiorstwo). Na szczęście obyło się bez niespodziewanych przygód i spokojnie, z dużym zapasem czasu dotarłyśmy (z moją ciocią) najpierw na Dworzec Autobusowy Młociny, a następnie dwoma liniami metra M1 i M2 na Stadion Narodowy. Jeszcze kilka wypadów do Warszawy i będę wiedziała jak na skróty przejść z M1 do M2 i odwrotnie. Nie, Warszawa jest zdecydowanie za dużym jak dla mnie miastem, lepiej już czuję się w Krakowie, bowiem jest chyba zbliżony wielkościowo do mojej kochanej Łodzi. Ale powracając do Stolicy…


Przed wejściem na Stadion Narodowy były rozstawione namioty z (z tego, co udało mi się zauważyć) tanimi książkami (m. in. z Soni Dragi, Muzy, Prószyńskiego i S-ki, Czarnej Owcy). Nie wszystkie były otwarte, ponieważ na Narodowy dotarłam przed godziną 10 (mogło być wpół do dziesiątej, a targi otwierano o 10), ale te, które były już dostępne dla zwiedzających oczywiście obskoczyłam. Znalazłam kilka ciekawych tytułów za 10 PLN, ale postanowiłam, że jak będę opuszczać stadion to je ewentualnie wezmę (czyt. jak będę już obładowana zakupami). Najbardziej zaintrygował mnie, zamknięty jeszcze wtedy, namiot wydawnictwa Prószyński i S-ka, ponieważ jak ogólnie wiadomo (albo mnie się tak wydaje) wydaje on wiele ciekawych i wartościowych tytułów. I dobrze, że był zamknięty, bowiem ostatecznie kupiłam tam trzy książki, z których dwie miałam na oku (w sumie miałam więcej, ale zdecydowałam się na trzy tytuły). Niestety nie pomyślałam, aby zrobić zdjęcia tym stoiskom... Brawo ja.


Po dotarciu na miejsce, a konkretnie po ustawieniu się w kolejce do bramki, gdzie sprawdzano bilety wypatrzyłyśmy się z Agą z Różowa Fabryka, która tworzy cudowne etui na książki i czytniki ebooków. Wymieniłyśmy uśmiechy i pewno uradowane, że w tej masie udało nam się dostrzec znajome twarze odliczałyśmy minuty do przekroczenia wcześniej wspomnianej przeze mnie bramki. Kiedy przeszłam punkt kontroli biletów pierwsze moje kroki powędrowały ku stoisku Epik Page, ponieważ miałam tam do zrealizowania zakupowe zamówienie od Kasi z bloga About Katherine. Zazwyczaj stoisko to jest bardzo oblegane przez fanów gadżetów okołoksiążkowych i później po prostu mogłabym mieć problem z dopchaniem się do niego. Kiedy tam dotarłam było już kilkoro klientów i szybko udało mi się zrealizować zamówienie Kasi. Oczywiście na stoisku spotkałam Magdę, czyli Meg Sheti z bloga Bookeater Reality, która wraz z innymi dziewczynami obsługiwała ludzi.


Bardzo spodobały mi się nowe zakładki Epika: zwierzątka są obłędne, ale nie skusiłam się na nie (gratulacje dla mojej silnej woli!). Zastanawiałam się, czy nie kupić sobie małej świeczki o zapachu Hufflepuffu (jakby ktoś nie wiedział, moim domem w Hogwarcie jest właśnie Hufflepuff), ale również oparłam się pokusie. Może w Krakowie bardziej „zaszaleję”.



Po szybkich zakupach na stoisku Epik Page, już z mniejszą presją udałam się zwiedzać kolejne. Następne, które zwróciło moją uwagę (batdełej zawsze zwraca ono moją uwagę bom artystka) to M-D-M mające w swojej ofercie m. in. masę kolorowanek. Na stojaku wystawione mieli pocztówki po 1 PLN.



A tu mała migawka ze stoiska M-D-M.


Ciekawe stoisko Dlaczemu?


Widok na stoisko Wydawnictwa Literatura, które bajdełej jest z Łodzi


Stoisko Wydawnictwa Tashka. Trudno mi było przejść koło niego obojętnie, zważywszy na to, jakie mieli gadżety (leniwiec na lampce jest cudowny! ).





Widok na Storytel.







… gdzie wypatrzyłam bardzo ciekawą książkę, którą mogłam jednak kupić, a nie kupiłam, czyli…


Co widzimy w gwiazdach. Pięknie ilustrowana i zawiera opisy konstelacji, jakie możemy zaobserwować na naszym niebie. Myślę, że książka ta może być świetnym prezentem na urodziny, I Komunię Świętą czy na nadchodzący Dzień Dziecka.

Poza tym dopatrzyłam tam świetne podkładki pod kubki, oczywiście poczęstowałam się kilkoma. Po dokładnym obejrzeniu ich w domu, stwierdziłam, że promują one ciekawe gry. Będę musiała przy okazji je dogłębniej sprawdzić, bo wydają się naprawdę fajne i to nie tylko dla dzieci.


Stoisko CzuCzu.


I kolejne łódzkie wydawnictwo, czyli Akapit Press.









Następnie natknęłam się na stoisko Jawi Sp. z. o. o., gdzie oprócz książek można było nabyć różne gadżety: kubki, długopisy i lustereczka imienne oraz inne przedmioty nawiązujące do Dnia Matki i Dnia Ojca. Myślałam, czy nie kupić czegoś dla moich bratanka i bratanicy, ale się szybko rozmyśliłam ;).







Pierwsze moje książkowe zakupy zrobiłam na stoisku Grupy Wydawniczej Publicat. Mój wybór padł na Prawie ostateczną listę najgorszych koszmarów autorstwa Krystal Sutherland (jej debiut Chemia naszych serc zrobiła na mnie niesamowicie duże wrażenie i po prostu musiałam mieć najnowszą książkę tej autorki). To był jeden z tytułów, które planowałam nabyć w trakcie trwania WTK i jak widać zrealizowałam ów plan. Na stoisku zamontowano ściankę z tzw. „tablicówką” gdzie można było zostawić po sobie ślad. Oczywiście nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności… ;).



Na stoisku „podkradłam” też trochę zakładek i nawiązującą do książki Krystal Sutherland „Twoją listę koszmarów”.



Na stoisku tym zaintrygowała mnie książka Marka Forsytha: Krótka historia pijaństwa. Myślę, że może się ona okazać niezwykle ciekawą pozycją.

Księgarnia Internetowa Profit także miała ciekawą ekspozycję. 


Za niedługo natrafiam na (chyba) najtańszą Księgarnię Internetową niePrzeczytane, gdzie ostatecznie kupiłam dwie kolejne książki. Za pierwszym podejściem wzięłam Tam dokąd zmierzamy B. N. Toler (drugi planowany tytuł do kupienia), a za drugim Tatuażystę z Auschwitz Heather Morris, bo… okazało się, że mieli ją  w o wiele mniejszej cenie niż na stoisku wydawnictwa Marginesy (24,00 PLN na niePrzeczytane // 30,00 PLN u wydawcy). Oczywiście dostała od nich kilka fajnych zakładek :). 




Co można było u nich nabyć? Wiele ciekawych tytułów, w tym na pierwszym miejscu nowości wydawnicze.









Przy stoisku SQN wypatrzyłam fajne torby materiałowe, ale niestety nie wiem za ile można było je nabyć…



Następnie dotarłam do stoiska Wydawnictwa Replika, gdzie z daleka dostrzegłam wszystkie książki niesamowitego Johna Boyne’a, w tym najnowszą Zostań, a potem walcz. Długo zastanawiałam się, czy ją brać, ale ostatecznie jej nie wzięłam. 



Wydawnictwo Rebis również miało ciekawą, przykuwającą wzrok ekspozycję. 




Kolejny przystanek zrobiłam przy Wydawnictwie Novae Res.



Lawirując między książkami natrafiłam na bardzo ciekawe miejsce. Oczywiście nie mam pojęcia kto się wystawił z tymi m. in. cudownymi, okazjonalnymi kartkami. Zachwyciły mnie w pierwszej kolejności statki, które dosłownie z nich wyskakiwały. Oprócz statków były drzewka, ciuchcia, kwiat lilii, zakrętaski i inne cuda. Poniżej znajdziecie zdjęcia kilku z nich. Zrobiły na mnie naprawdę ogromne wrażenie:




Na tym samym stoisku były wystawione takie ciekawe, trochę straszne zakładki (ostatnio jak byłam w łódzkim Empiku w Manufakturze wypatrzyłam takie same, ale nie sprawdzałam ile kosztują). Co by nie było przykuwają wzrok, ale czy są praktyczne? To pewno kwestia dyskusyjna.


Niedaleko znajdowało się urocze stoisko Wydawnictwa Lira.



Wydawnictwo Zysk i S-ka kusiło książkami mojego zeszłorocznego objawienia, czyli Elżbiety Rodzeń.




Kolejną książkę kupiłam na stoisku Wydawnictwa Prószyński i S-ka, to znaczy Tajemną historię czarownic Louisy Morgan.



Wydawnictwo to miało także przed Stadionem Narodowym rozstawiony namiot z tanimi książkami, gdzie… kupiłam jeszcze trzy tytuły. W sumie Prószyńskiemu zostawiłam niecałe 60 PLN :D. Oprócz Tajemnej historii czarownic kupiłam Dom na skraju nocy Catherine Banner, Posag szwaczki Meredith Jaeger oraz Czar ukradziony Chloé Duval. Dumałam jeszcze nad Żoną jubilera Judith Lennox, ale ostatecznie sobie ją odpuściłam.

Wytwórnia prezentowała się następująco:




Kocur Bury zawsze przyciąga mój wzrok…



Zaraz obok Kocura Burego znajdowało się ogromne stoisko Olesiejuka, które zajmowało miejsce po dwóch stronach (od zewnątrz i od wewnątrz stadionu).



W środku, od wewnętrznej strony, mieli ściankę nawiązującą do okładek książek z gatunku fantastyki. Naprawdę fajnie to wyglądało.




Czy Warszawę da się lubić? Myślę, że spokojnie można ją polubić za WTK ;).

Trochę zaludnione stoisko Wydawnictwa Znak.


Wydawnictwo Literackie prezentowało się jak zawsze bardzo okazale:



Niedaleko Wydawnictwa Literackiego znajdowało się stoisko Wydawnictwa Marginesy, o którym wspominałam wcześniej odnośnie książki Tatuażysty z Auschwitz. Mieli ciekawą ekspozycję, ale ceny mało zachęcające. W sumie nie dziwię się, bo każdy chce zarobić.



Wydawnictwo Czarna Owca również prezentowało się nie najgorzej i podobnie jak Prószyński i S-ka miało rozstawiony przed stadionem namiot z tanimi książkami. W tym roku żaden tytuł mnie nie zainteresował.


Podobnie duże stoisko należało do Wydawnictwa Muza i Akurat.



Ciekawie też prezentowała się Grupa Helion.


Między stoiskami Taniej Książki i Wydawnictwa Kobiecego swoje książki podpisywała K. N. Haner, kolejka do niej było dłuuuga, miałam problemy z dostaniem się do tego ostatniego, gdzie… kupiłam kolejny tytuł, a mianowicie Strażnicy światła Abby Geni. Jestem szalenie ciekawa tego tytułu, zresztą ostatnio bardzo dużo książek zwróciło moją uwagę z tego wydawnictwa i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się bliżej je poznać. Poza tym na stoisku tym można było nabyć kubki z ciekawymi napisami i inne gadżety około książkowe w tym… CUDOWNE ZAKŁADKI nawiązujące do dwóch ostatnich premier, gdzie głównymi bohaterami są zwierzaki. Brałam zakładki (prawie) garściami. Przepraszam tych, dla których mogło ich braknąć. Obiecuję już więcej nie brać (przy kolejnej okazji ;)).







Zaraz obok, jak wspomniałam wcześniej, znajdowało się stoisko Księgarni Internetowej Tania Książka, która też może się poszczycić fajnymi zakładkami. Poza tym z okazji swoich urodzin mieli wystawioną księgę, gdzie można było zostawić po sobie ślad. Oczywiście wpisałam się do niej , a kto bogatemu zabroni, nie? ;D





Można było też tam kupić materiałowe torby w tym tę z dinozaurem .


O Green Place zadbała Księgarnia Internetowa Merlin. Bardzo energetyczne miejsce, miałam wrażenie, że weszłam do jakiegoś innego wymiaru. To wina tej zielonej wykładziny, miało się wrażenie, jakby się stąpało po trawie. Coś fantastycznego!



Na rozłożystym stoisku Merlina wypatrzyłam takie oto ciekawe świeczki. Nie wąchałam, więc nie wiem czy ładnie pachniały. Ale sugerując się wyglądem to musiały pachnąć nieziemsko :P.


W centralnej części targów, czyli na murawie był zlokalizowany m. in. Meet Point, gdzie była rozstawiona scena i występowali zaproszeni artyści. Zwróciłam na niego uwagę, ponieważ… występował zespół disco polo śpiewający „Wieśka Tico”. Moi rodzice katują Radio Wawa, więc znam prawie wszystkie polskie kawałki na pamięć. W tym też „Wieśka Tico”, przy którym można się pobujać (i dostać bólu brzucha ze śmiechu ;)).



Po chwilowej przerwie udałam się w dalszą podróż po targach. I tak trafiłam na stoisko Księgarni Artystycznej BookOff z angielskimi wydaniami, w tym Alicji w Krainie Czarów Lewisa Carolla, Portretu Doriana Graya Oscara Wilde’a, Wojny i Pokoju Lwa Tołstoja, Dumy i uprzedzenia Jane Austen oraz Robinsona Cruzoe Daniela Defone. Te wydania (chyba wydawnictwa Penguin) robiły niesamowite wrażenie, oprawy są przepiękne. Zastanawiałam się chwilę, czy nie sprawić sobie jakiejś książki, ale ostatecznie wybór był zbyt trudny i nie zdecydowałam się na żadną. Ale są one warte uwagi.






Moją uwagę przykuło także stoisko z drewnianymi modelami. Nie mogłam się napatrzeć na te cuda, które można samemu stworzyć w domu. Coś fantastycznego!







Ostatnie miejsce, jakie sfotografowałam na WTK to stoisko z… Bożymi Krówkami. Było ono takie urocze i kuszące, że nie mogłam nie zrobić mu zdjęcia! Oczywiście kupiłam tam małą paczuszkę, jeszcze nie otworzyłam jej, ale wkrótce ten stan się zmieni. Liczę na niebiańskie uniesienia!


I to by było na tyle, jeśli chodzi o zdjęcia.

Poza tym odwiedziłam strefę antykwariatów, gdzie spotkałam moją koleżankę ze studiów, której nie widziałam ze trzy lata. Nie mogłyśmy się wprost nagadać i bardzo się ucieszyłam z tego spotkania. Nie sądziłam, że akurat ją spotkam na WTK, tym bardziej, że aktualnie przebywa w Stanach. Przyznaję, że tę część targów trochę zaniedbałam, ale w sumie tego nie żałuję!

Gdzie jeszcze mnie nogi poniosły? A do strefy komiksów, gdzie m. in. przyglądałam się jak artyści na żywo tworzyli wpisy/autografy do swoich dzieł i na drugie piętro, gdzie około godziny czternastej miało się odbyć spotkanie dla blogerów zorganizowane przez Wydawnictwo Feeria (kolejne łódzkie wydawnictwo! ). Początkowo nie wybierałam się na nie, jednak i tak byłam w tym czasie więc poszłam. I nie żałuję, bo dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy, głównie w związku z Instagramem. Było kilka znanych i mniej znanych twarzy ze świata bookblogerskiego, ale jakoś nie czułam potrzeby na zapoznawanie się z nimi bliżej. Okropnie to zabrzmiało, wiem. Ale co ja poradzę, że jestem aspołeczna? ;P.

Swoje zwiedzanie na Stadionie Narodowym zakończyłam w kawiarni, gdzie wypiłam herbatę, zjadłam przygotowane przez siebie jedzonko i mogłam odpocząć od łażenia w kółko po stadionie. A definitywny koniec był, kiedy opuściłam wspominane przeze mnie już namioty z tanimi książkami przed miejscem targów.

A tak wygląda mój tegoroczny stosik z WTK. Kupiłam książki, które planowałam (ale nie wierzyłam, że jednak je wezmę) oraz te, które mnie zaciekawiły (nie za miliony monet).


Ogólnie tegoroczne WTK uznaję za udane. Udało mi się zrobić w miarę dobre zdjęcia, nogi mnie zbytnio nie bolały, autobusy i metro działało bez zarzutu, zero odcisków i otarć, pogoda idealna na chodzenie i zwiedzanie, stosik książek kupiony i nie za miliony monet, zakładki i inne gadżety pozbierane… Nawet nie odczułam tych tłumów, jakie zawsze towarzyszą takim wydarzeniom. Czy za rok pojadę na WTK? Jeśli zdrowie, pieniądze i szczęście dopiszą to podaję! 


Poprzednie edycje:
VIII Warszawskie Targi Książki – relacja
VII Warszawskie Targi Książki – relacja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każde słowo się liczy. Dziękuję :).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...