27 sierpnia 2017

Garber Stehpanie - "Caraval. Chłopak, który smakował jak północ"

Stephanie Garber
Caraval
Chłopak, który smakował jak północ
(Caraval)

tł. Mateusz Borowski

OMGBooks 2017
s. 415
978-83-240-3729-2
Cena: 37,90 zł

Ocena: 7/10

~*~

Zanim zatracisz się w magicznym świecie Caravalu, zapamiętaj: TO TYLKO GRA!

Scarlett i Tella całe życie spędziły na maleńkiej wyspie. Ich okrutny i wpływowy ojciec zaaranżował już dla Scarlett małżeństwo. Oznacza to, że jej tragiczny los jest przesądzony, a dziewczyna nigdy nie weźmie udziału w Caravalu, dorocznej grze, w której stawką jest spełnienie marzenia.

Jednak szczęście niespodziewanie się do niej uśmiecha. Scarlett wraz z Tellą mają być gośćmi honorowymi mistrza ceremonii, tajemniczego Legendy. Dziewczyny widzą w tym szansę na uwolnienie się spod władzy despotycznego ojca. Ich sprzymierzeńcem zostaje przybyły zza morza Julian. Choć Scarlett początkowo nie podoba się jego towarzystwo, stopniowo ulega jego urokowi. Jednak szybko okazuje się, że Legenda uprowadza Tellę, a jej odnalezienie jest przedmiotem gry.

Czy Scarlett wygra i uratuje siostrę? Czy zainteresowanie Juliana jest prawdziwe, czy stanowi tylko element gry?

~*~

Caraval Stephanie Garber pojawił się na polskim rynku wydawniczym na początku 2017 roku i zrobił on niemałą furorę. Książka przyciąga bardzo piękną i tajemniczą okładką, a opis jej obiecuje nam jedyną w swoim rodzaju przygodę. Razem z bohaterami mamy możliwość wzięcia udziału w pewnej grze, której celem jest nie tylko rozwiązanie zagadki przygotowanej przez jej organizatora, ale przede wszystkim… zabawa. Jedyna i niepowtarzalna, gdzie wszystko jest możliwe, a granica między rzeczywistością a iluzją niebezpiecznie się zaciera. Jedyne co musisz zrobić, to się temu poddać…

Caraval. Chłopak, który smakował jak północ to debiut literacki, kolejny, jaki miałam okazję w ostatnim czasie czytać. Szczerze powiedziawszy pierwsza połowa historii nie zrobiła na mnie dużego wrażenia (tzw. wrażenia „wooow”) i im dalej się zagłębiałam w książce, tym moja euforia odnośnie tego tytułu powoli zaczęła opadać. Owszem, czytało mi się przyjemnie i w miarę szybko, ale brakowało mi w niej takiej prawdziwej magii i iluzji (musiałam na nią niestety trochę poczekać). Klimatu też zbytnio nie poczułam, jak dla mnie cały Caraval ma za mało opisów otoczenia. Myślę, że one wprowadziłyby do historii więcej uroku, a co za tym idzie, również i klimat mocniej oddziaływałby na czytelnika. Pierwsza część książki była nijaka, natomiast druga… Wooow. Mocno mnie wciągnęła i z wypiekami na twarzy śledziłam poczynania Scarlett (głównej bohaterki, która nie jest jakąś wybitną postacią) i Juliana (o matko… <3). A finał Caravalu to niesamowicie duża bomba emocji. Autorce świetnie udało się omamić nie tylko bohaterkę, ale przede wszystkim mnie. Kiedy zaczęły wychodzić na jaw wszystkie tajemnice gry, nie mogłam okiełznać chaosu w mojej głowie! I to zakończenie, które jest jednym wielkim niedopowiedzeniem! Po dobrnięciu do ostatniego zdania w książce miałam na twarzy wymalowany duży znak zapytania: ale jak to?! Bardzo się cieszę, że nie należę do tego typu osób, które porzucają książki w połowie, ponieważ nie spodobał im się początek. Tym sposobem straciłabym szansę na poznanie niesamowitej historii, która wbrew pozorom nie jest zwykłym czytadłem.


Bohaterowie niestety są moim zdaniem słabym punktem Caravalu, oczywiście nie wszyscy, ale większość z nich. Sprawiają wrażenie niedopracowanych i… papierowych. Na przykład ojca Scarlett i Telli (Tella od Donatelii – jak Donatella Versace) poznajemy jako człowieka bezdusznego, brutalnego i okrutnego. Okay, wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jedna sytuacja, w której nagle pokazuje zupełnie nie pasującą do tego opisu twarz. Przeczy to jego wcześniejszemu wizerunkowi i przez to jedno zdarzenie przestał być dla mnie wiarygodny. Scarlett przez ¾ książki jest jakby zahipnotyzowana: myśli tylko o swojej siostrze (która stała się istotnym elementem gry) oraz… małżeństwie z nieznajomym mężczyzną (w którym pokłada nadzieje na uwolnienie się od despotycznego ojca). Ile razy można czytać o jednym i tym samym? Wraz z rozwojem akcji traci to na „mocy”, ale nadal mnie to irytowało. Wbrew pozorom najciekawszą postacią okazała się Tella, która naprawdę mocno mi zaimponowała (i jednocześnie zaskoczyła). Julian także pokazał się z nie najgorszej strony, spokojnie dla tej dwójki przeczytałabym jeszcze raz tę książkę ponieważ okazali się oni mistrzami w grze pozorów. Do głowy by mi nie przyszło, że są oni zdolni do takich rzeczy, szczególnie Tella, chociaż przecież autorka i Julian ostrzegali, że to tylko gra. Dałam się wywieźć w pole jak Scarlett… Jak jakaś amatorka, co za żal…

Pełny tytuł debiutu Stephanie Garber brzmi: Caraval. Chłopak, który smakował jak północ. Niestety muszę się przyczepić do podtytułu książki, ponieważ moim zdaniem trochę spłaszcza opowiedzianą w niej historię. Sprowadza ją do zwykłego, nic nie wnoszącego romansu dla nastolatek, który w tym przypadku nie jest motywem przewodnim. W Caravalu główną rolę odgrywa miłość siostrzana i chęć zapewnienia bezpieczeństwa tej drugiej osobie za wszelką cenę. Ten wątek w porównaniu do wcześniej przeze mnie wymienionego, zdecydowanie podnosi wartość historii, a rodzące się między bohaterami uczucie (Scarlett i Juliana) jest nierzucającym się i nie nachalnym elementem fabuły. Za to należą się autorce ukłony i podziękowania, bo udało jej się stworzyć coś więcej niż przyjemną lekturę (np. na wakacje).

Myślę, że warto dać szansę temu tytułowi, ja nie żałuję poświęconego na nią czasu. Ba! Bardzo się cieszę, że miałam możliwość ją poznać. Caraval jest książką pełną sprzeczności: braki w początku uzupełnia jej zakończenie, co moim zdaniem przemawia na jej korzyść. Lepiej chyba gorzej zacząć i dobrze skończyć, niż odwrotnie. Ma ona kilka mankamentów, ale jako całość prezentuje się naprawdę dobrze. Cóż mogę o niej więcej napisać? Na pewno zaskakuje, a szczególnie druga połowa książki, która mocno pobudza uczucia czytelnika. Bardzo ciekawi mnie, czy autorka zamierza rozwinąć zakończenie Caravalu, który jest wielkim niedopowiedzeniem. Na pewno nie obraziłabym się, gdybym otrzymała odpowiedź na nurtujące mnie pytania, które narodziły się w mojej głowie w momencie zakończenia lektury.

~*~

Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu OMGBooks

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każde słowo się liczy. Dziękuję :).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...