16 lutego 2017

Haner K.N. - "Na szczycie"

źródło: Novae Res
K. N. Haner
Na szczycie

Novae Res 2015
s. 794
978-83-7942-510-5
Cena: 44,00 zł

Wyzwania:
+ Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 3,8 cm)
+ 52 książki

Ocena: 6/10

~*~

Singielka Rebeka Staton z powodu bardzo trudnej sytuacji życiowej zarabia na utrzymanie jako striptizerka w nocnym klubie go – go i dzieli mieszkanie ze swoim najlepszym przyjacielem. Pewnego dnia występuje w stroju anioła, a jej pokaz ogląda niezwykle przystojny menadżer najlepszego zespołu rockowego w kraju – Sedrick Mills. Ich spojrzenia krzyżują się, Rebeka zapomina o wykonywanym układzie tanecznym, za co właścicielka lokalu wyrzuca ją z pracy. Mogłoby się wydawać, że w tym momencie dziewczyna się załamie, jednak dzięki niezwykłej propozycji tajemniczego gościa dzieje się zupełnie inaczej.

~*~

Literatura erotyczna w Polsce zyskała popularność kilka lat temu za sprawą E. L. James i jej trylogii Pięćdziesiąt odcieni. Od tamtej pory rynek książki obfituje w tego typu tytuły i są to przede wszystkim dzieła zagranicznych autorów. Jednak od niedawna ukazują się również książki polskich autorów, lecz gdybym zapytała się kogoś spotkanego na ulicy czy zna kogoś takiego, to pewnie nie otrzymałabym rozwiniętej odpowiedzi. Mogę powiedzieć, że w tym momencie polską E. L. James mogę uznać K. N. Haner, która zasłynęła właśnie Na szczycie, a na koncie ma już kilka innych erotyków, w tym kontynuację swojego debiutu. Słyszałam bardzo wiele skrajnych opinii na temat jej książek (przede wszystkim Na szczycie): jedni je wychwalają pod niebiosa, a drudzy chcą o nich szybko zapomnieć. W końcu sama postanowiłam zapoznać się z jej twórczością, mój wybór padł na pierwszą część serii Miłość w rytmie rocka.

Na szczycie opowiada historię dwudziestokilkulatki Rebeki Staton, tancerki w klubie go-go, której życie zmienia się w przeciągu jednej nocy. Wkracza ona w światy: mocnej, rockowej muzyki,  wielkiej namiętności, pożądania oraz… trudnych wyborów niosących ze sobą różne konsekwencje. Rozpoczyna podróż, z której nie ma już powrotu do przeszłości…

Napiszę na samym wstępie, że nie zaczytuję się w tego typu literaturze, jednak raz na jakiś czas sięgam po erotyk dla urozmaicenia swojego życia czytelniczego. Kiedy sięgnęłam po Pięćdziesiąt twarzy Greya nie myślałam, że oprócz dania mi (co by nie było) przyjemnej rozrywki, zabierze mi także cząstkę mojej niewinności i delikatności. Z mojego punktu widzenia (i doświadczenia) erotyki obdzierają z wrażliwości, szczególnie te osoby, które mają romantyczne dusze. To co mogę powiedzieć o twórczości E. L. James oraz K. N. Haner to to, że są bezpośrednie i momentami brutalne, jednak tak autorki skonstruowały swoje historie, że nie można się od nich oderwać: akcja jest szybka, nieprzewidywalna oraz naszpikowana pikantnymi scenami łóżkowymi. W Na szczycie autorka postawiła nie tylko na mocne doznania, ale także na „sprawdzony” schemat: ona biedna i niedoświadczona dziewczyna, on bogaty z dziwnymi skłonnościami. Czy to źle? Szczerze powiedziawszy trudno mi powiedzieć, bo jako całość robi raczej dobre wrażenie. Myślę jednak, że czytelnicy (także miłośnicy erotyków) lubią być zaskakiwani. Niestety K. N. Haner swoim dziełem Ameryki nie odkryła, lecz nie mogę napisać, że nie był on udany pod niektórymi aspektami. Mogę się przyczepić do tego, że autorka rozwlekła fabułę. Początkowo chłonęłam tę historię jak gąbka, ale z czasem zaczęła mnie ona nudzić, mimo podjętych przez Haner prób zatrzymania uwagi czytelnika. Z pewnością autorce nie można odmówić pomysłowości: obdarzyła główną bohaterkę, Reb, chyba wszystkim czym można było (w tym m. in. „niezwykle silnym dziewictwem” – o tym niżej w spoilerze)  i przygotowała jej (oraz innym bohaterom Na szczycie) wszystkie możliwe „niespodzianki”. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie za dużo jak na jedną książkę – pomysłami z Na szczycie mogłaby obdzielić spokojnie 2-3 inne historie.

Bohaterowie: Autorka stworzyła naprawdę wiele ciekawych postaci, które wywołują różne emocje. Może zacznę od Rebeki, która niestety nie zaskarbiła sobie moich względów. Nie jest to moja ulubienica, chociaż przytrafiło się jej wiele przykrych rzeczy. Przede wszystkim bije od niej niesamowita głupota, i gdyby miała ona skrzydła Reb poleciałaby w kierunku słońca i spaliła by się w jego promieniach na popiół. Jednak mimo tej irytującej głupoty Reb została obdarzona dużą wrażliwością, chęcią niesienia pomocy oraz… użalaniem się nad sobą. W pewnym momencie przestałam zwracać uwagę na to, co wyprawia bohaterka, bo w przeciwnym razie ucierpiałaby nie tylko moja wrażliwość, ale także resztki mojej inteligencji, jakie udało mi się z trudem zachować przez 26 lat istnienia. Sedrick – chyba nie napiszę nic odkrywczego. Oprócz wcześniej wspomnianych dziwnych skłonności seksualnych (proszę nie kojarzyć z Greyem!!!) to ideał mężczyzny: oczywiście mam tu na myśli jego charakter, bo wygląd to kwestia gustu (czemu głupie jak but bohaterki dostają takich fajnych facetów?! To niesprawiedliwe!) Jednak moim NO. 1 okazał się… Trey! Sama chciałabym mieć takiego zaje*istego przyjaciela, który zawsze by stał u mojego boku i pomagał, gdy wypadłoby się z drogi. Bardzo polubiłam także Jennę, a także chłopaków z zespołu (urocze było to, jak córka Jenny owinęła sobie tych wszystkich wielkich facetów wokół palca). Wbrew pozorom autorce udało się wykreować naprawdę fajnych bohaterów (z wyjątkiem Reb), idealnie pasujących do historii opisanej w Na szczycie.

To, co mi się nie podobało to to, że autorka na każdym kroku podkreślała, jacy to oni są piękni seksowni, wydziarani, wykolczykowani etc. Aż do porzygu, no sorry, ile można słuchać o tym, że ktoś jest taki wspaniały? Autorka mogła się pokusić o wykreowanie jednego z nich na Quasimodo z Dzwonnika z Notre Dame, czyli takiego typowego brzydala z piwnym brzuszkiem. Wszyscy (jak jeden mąż) byli po prostu obrzydliwie piękni. No i jeszcze jedna sprawa [SPOILER], odsyłam niżej do gwiazdki * [KONIEC].  

Na szczycie okazało się dobrą historią jak na debiut literacki. W książce jest trochę niedoskonałości, które mogą drażnić oraz przeszkadzać w rozkoszowaniu się lekturą, ale niewątpliwie wciąga. Od pierwszej strony wnikamy w wykreowany przez autorkę świat i razem z bohaterami przeżywamy ich wzloty i upadki. Naszpikowana jest pikantnymi scenami seksu oraz wulgarnym słownictwem. Z pewnością nie jest to historia dla wszystkich, niektóre sceny w niej opisane mogą odrzucić i być niesmaczne. Ja podeszłam do niej jak do ciekawego eksperymentu czytelniczego i wcale nie przeszkadzały mi wcześniej wymienione przeze mnie elementy. Książka mnie wciągnęła, lecz pod koniec mi się dłużyło i marzyłam o tym, aby dobrnąć do końca. Myślę, że raz na jakiś czas dobry erotyk nie zaszkodzi, lecz w nadmiarze… może prowadzić do różnych niezdrowych odchyleń. Ale co by nie było pewnie za jakiś czas sięgnę po kontynuację Na szczycie, jestem ciekawa co autorka przygotowała swoim bohaterom. Trochę się jednak obawiam, że K. N. Haner wykorzystała wszystko w pierwszej części… No cóż, wkrótce się o tym przekonam (jak najdzie mnie ochota na kolejny erotyk).

~*~

W serii Miłość w rytmie rocka ukazały się:
Na szczycie // Na szczycie. Gra o miłość // Na szczycie. Nieczysta gra // Na szczycie. Właściwy rytm // Na szczycie. Ostatnia melodia

___
* Chodzi mi tu przede wszystkim o trzykrotne tracenie dziewictwa przez Reb. Przed lekturą trafiłam na taki spoiler i zachodziłam w głowę jak można trzy razy tracić dziewictwo. I do tej pory zastanawiam się jak to możliwe… Trey miał chyba największy sprzęt z całej tej ferajny Na szczycie i naruszył błonę dziewczyny: okay, to rozumiem. Ale Sed też miał okazałego penisa i mimo tego nie przebił tej błony? Jakim cudem?! W końcu „do końca” rozdziewiczył Reb lekarz (spokojnie – operacyjnie). Nie wiem co o tym myśleć, czy śmiać się czy płakać, a może uczcić to minutą ciszy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każde słowo się liczy. Dziękuję :).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...