źródło: Novae Res |
K. N. Haner
Na szczycie
Novae Res 2015
s. 794
978-83-7942-510-5
Cena: 44,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 3,8 cm)
+ 52 książki
Ocena: 6/10
~*~
Singielka Rebeka Staton z powodu bardzo trudnej sytuacji życiowej
zarabia na utrzymanie jako striptizerka w nocnym klubie go – go i dzieli
mieszkanie ze swoim najlepszym przyjacielem. Pewnego dnia występuje w stroju
anioła, a jej pokaz ogląda niezwykle przystojny menadżer najlepszego zespołu
rockowego w kraju – Sedrick Mills. Ich spojrzenia krzyżują się, Rebeka zapomina
o wykonywanym układzie tanecznym, za co właścicielka lokalu wyrzuca ją z pracy.
Mogłoby się wydawać, że w tym momencie dziewczyna się załamie, jednak dzięki
niezwykłej propozycji tajemniczego gościa dzieje się zupełnie inaczej.
~*~
Literatura erotyczna w Polsce
zyskała popularność kilka lat temu za sprawą E. L. James i jej trylogii Pięćdziesiąt odcieni. Od tamtej pory rynek
książki obfituje w tego typu tytuły i są to przede wszystkim dzieła
zagranicznych autorów. Jednak od niedawna ukazują się również książki polskich
autorów, lecz gdybym zapytała się kogoś spotkanego na ulicy czy zna kogoś
takiego, to pewnie nie otrzymałabym rozwiniętej odpowiedzi. Mogę powiedzieć, że
w tym momencie polską E. L. James mogę uznać K. N. Haner, która zasłynęła właśnie
Na szczycie, a na koncie ma już kilka
innych erotyków, w tym kontynuację swojego debiutu. Słyszałam bardzo wiele skrajnych
opinii na temat jej książek (przede wszystkim Na szczycie): jedni je wychwalają pod niebiosa, a drudzy chcą o
nich szybko zapomnieć. W końcu sama postanowiłam zapoznać się z jej
twórczością, mój wybór padł na pierwszą część serii Miłość w rytmie rocka.
Na szczycie opowiada historię dwudziestokilkulatki Rebeki Staton,
tancerki w klubie go-go, której życie zmienia się w przeciągu jednej nocy.
Wkracza ona w światy: mocnej, rockowej muzyki, wielkiej namiętności, pożądania oraz… trudnych
wyborów niosących ze sobą różne konsekwencje. Rozpoczyna podróż, z której nie
ma już powrotu do przeszłości…
Napiszę na samym wstępie, że nie
zaczytuję się w tego typu literaturze, jednak raz na jakiś czas sięgam po
erotyk dla urozmaicenia swojego życia czytelniczego. Kiedy sięgnęłam po Pięćdziesiąt twarzy Greya nie myślałam,
że oprócz dania mi (co by nie było) przyjemnej rozrywki, zabierze mi także
cząstkę mojej niewinności i delikatności. Z mojego punktu widzenia (i
doświadczenia) erotyki obdzierają z wrażliwości, szczególnie te osoby, które
mają romantyczne dusze. To co mogę powiedzieć o twórczości E. L. James oraz K.
N. Haner to to, że są bezpośrednie i momentami brutalne, jednak tak autorki
skonstruowały swoje historie, że nie można się od nich oderwać: akcja jest
szybka, nieprzewidywalna oraz naszpikowana pikantnymi scenami łóżkowymi. W Na szczycie autorka postawiła nie tylko
na mocne doznania, ale także na „sprawdzony” schemat: ona biedna i
niedoświadczona dziewczyna, on bogaty z dziwnymi skłonnościami. Czy to źle?
Szczerze powiedziawszy trudno mi powiedzieć, bo jako całość robi raczej dobre
wrażenie. Myślę jednak, że czytelnicy (także miłośnicy erotyków) lubią być
zaskakiwani. Niestety K. N. Haner swoim dziełem Ameryki nie odkryła, lecz nie
mogę napisać, że nie był on udany pod niektórymi aspektami. Mogę się przyczepić
do tego, że autorka rozwlekła fabułę. Początkowo chłonęłam tę historię jak
gąbka, ale z czasem zaczęła mnie ona nudzić, mimo podjętych przez Haner prób
zatrzymania uwagi czytelnika. Z pewnością autorce nie można odmówić
pomysłowości: obdarzyła główną bohaterkę, Reb, chyba wszystkim czym można było
(w tym m. in. „niezwykle silnym dziewictwem” – o tym niżej w spoilerze) i przygotowała jej (oraz innym bohaterom Na szczycie) wszystkie możliwe „niespodzianki”.
Zastanawiam się, czy przypadkiem nie za dużo jak na jedną książkę – pomysłami z
Na szczycie mogłaby obdzielić
spokojnie 2-3 inne historie.
Bohaterowie: Autorka stworzyła
naprawdę wiele ciekawych postaci, które wywołują różne emocje. Może zacznę od
Rebeki, która niestety nie zaskarbiła sobie moich względów. Nie jest to moja
ulubienica, chociaż przytrafiło się jej wiele przykrych rzeczy. Przede
wszystkim bije od niej niesamowita głupota, i gdyby miała ona skrzydła Reb
poleciałaby w kierunku słońca i spaliła by się w jego promieniach na popiół.
Jednak mimo tej irytującej głupoty Reb została obdarzona dużą wrażliwością,
chęcią niesienia pomocy oraz… użalaniem się nad sobą. W pewnym momencie
przestałam zwracać uwagę na to, co wyprawia bohaterka, bo w przeciwnym razie
ucierpiałaby nie tylko moja wrażliwość, ale także resztki mojej inteligencji,
jakie udało mi się z trudem zachować przez 26 lat istnienia. Sedrick – chyba nie
napiszę nic odkrywczego. Oprócz wcześniej wspomnianych dziwnych skłonności
seksualnych (proszę nie kojarzyć z Greyem!!!) to ideał mężczyzny: oczywiście
mam tu na myśli jego charakter, bo wygląd to kwestia gustu (czemu głupie jak
but bohaterki dostają takich fajnych facetów?! To niesprawiedliwe!) Jednak moim
NO. 1 okazał się… Trey! Sama chciałabym mieć takiego zaje*istego przyjaciela,
który zawsze by stał u mojego boku i pomagał, gdy wypadłoby się z drogi. Bardzo
polubiłam także Jennę, a także chłopaków z zespołu (urocze było to, jak córka
Jenny owinęła sobie tych wszystkich wielkich facetów wokół palca). Wbrew
pozorom autorce udało się wykreować naprawdę fajnych bohaterów (z wyjątkiem
Reb), idealnie pasujących do historii opisanej w Na szczycie.
To, co mi się nie podobało to to,
że autorka na każdym kroku podkreślała, jacy to oni są piękni seksowni, wydziarani,
wykolczykowani etc. Aż do porzygu, no sorry, ile można słuchać o tym, że ktoś
jest taki wspaniały? Autorka mogła się pokusić o wykreowanie jednego z nich na
Quasimodo z Dzwonnika z Notre Dame,
czyli takiego typowego brzydala z piwnym brzuszkiem. Wszyscy (jak jeden mąż)
byli po prostu obrzydliwie piękni. No i jeszcze jedna sprawa [SPOILER], odsyłam
niżej do gwiazdki * [KONIEC].
Na szczycie okazało się dobrą historią jak na debiut literacki. W
książce jest trochę niedoskonałości, które mogą drażnić oraz przeszkadzać w
rozkoszowaniu się lekturą, ale niewątpliwie wciąga. Od pierwszej strony wnikamy
w wykreowany przez autorkę świat i razem z bohaterami przeżywamy ich wzloty i
upadki. Naszpikowana jest pikantnymi scenami seksu oraz wulgarnym słownictwem.
Z pewnością nie jest to historia dla wszystkich, niektóre sceny w niej opisane
mogą odrzucić i być niesmaczne. Ja podeszłam do niej jak do ciekawego
eksperymentu czytelniczego i wcale nie przeszkadzały mi wcześniej wymienione przeze
mnie elementy. Książka mnie wciągnęła, lecz pod koniec mi się dłużyło i
marzyłam o tym, aby dobrnąć do końca. Myślę, że raz na jakiś czas dobry erotyk
nie zaszkodzi, lecz w nadmiarze… może prowadzić do różnych niezdrowych
odchyleń. Ale co by nie było pewnie za jakiś czas sięgnę po kontynuację Na szczycie, jestem ciekawa co autorka
przygotowała swoim bohaterom. Trochę się jednak obawiam, że K. N. Haner
wykorzystała wszystko w pierwszej części… No cóż, wkrótce się o tym przekonam
(jak najdzie mnie ochota na kolejny erotyk).
~*~
W serii Miłość w rytmie rocka ukazały się:
Na szczycie // Na szczycie. Gra o miłość // Na szczycie. Nieczysta gra // Na szczycie. Właściwy rytm // Na szczycie. Ostatnia melodia
___
* Chodzi mi tu przede wszystkim o
trzykrotne tracenie dziewictwa przez Reb. Przed lekturą trafiłam na taki
spoiler i zachodziłam w głowę jak można trzy razy tracić dziewictwo. I do tej
pory zastanawiam się jak to możliwe… Trey miał chyba największy sprzęt z całej
tej ferajny Na szczycie i naruszył
błonę dziewczyny: okay, to rozumiem. Ale Sed też miał okazałego penisa i mimo
tego nie przebił tej błony? Jakim cudem?! W końcu „do końca” rozdziewiczył Reb
lekarz (spokojnie – operacyjnie). Nie wiem co o tym myśleć, czy śmiać się czy
płakać, a może uczcić to minutą ciszy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).