Colleen Hoover
Losing hope
(Losing hope)
tł. Piotr
Grzegorzewski
Moondrive (Otwarte)
2015
s. 357
978-83-7515-330-9
Cena: 34,90 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,2 cm)
+ 52 książki
+ Z półki
Ocena: 10/10
~*~
Czasami, aby pójść naprzód, trzeba najpierw sięgnąć głęboko
w przeszłość. Przekonał się o tym Dean Holder. Przez wiele lat zmagał
się z poczuciem winy, że kiedyś pozwolił odejść małej dziewczynce. Od tego
czasu szukał jej uparcie, ale nie spodziewał się, że gdy ponownie się spotkają,
ogarną go jeszcze większe wyrzuty sumienia.
„Losing Hope” to historia trojga młodych ludzi naznaczonych przez
traumatyczne doświadczenia. Każde z nich wybrało inny sposób na to, by
sobie z nimi poradzić – nie każde z nich wybrało życie.
~*~
Losing hope jest kontynuacją, a raczej uzupełnienie historii Sky i
Holdera, którą poznaliśmy dzięki Hopeless (moja recenzja).
W pierwszej części Colleen Hoover dopuściła do głosu Sky – dziewczynę z mroczną
przeszłością, natomiast narratorem w Losing
hope jest Holder, i to jego oczami ponownie mamy możliwość przeżyć historię
opisaną w Hopeless.
Akcja książki rozpoczyna się
zdecydowanie wcześniej niż w Hopeless,
bo o ponad rok wcześniej. Poznajemy nie tylko Holdera, ale także jego rodzinę
zanim dotknęła ich tragedia, która wywróciła ich świat (ponownie) do góry
nogami, a chyba najbardziej głównego bohatera. Losing hope to nie tylko powtórka opowiedzianej już historii, ale
także obraz osoby zmagającej się przede wszystkim ze sobą – swoimi emocjami,
lękami, wyrzutami sumienia i niesłusznie przypisywaną sobie winą. W tej części
autorka odziera – dosłownie – Holdera z tajemnic, w jakie oblekła go w Hopeless, oraz pokazuje jak silna jest
miłość… rodzeństwa – w tym przypadku miłość brata do siostry. Sky nie jest
tutaj (o dziwo) jedną z głównych bohaterek, lecz staje się nią… Leslie –
siostra Holdera i to przede wszystkim o nich jest Losing hope.
Szczerze powiedziawszy bałam się
tej kontynuacji/uzupełnienia, ponieważ ostatnia moja tego typu przygoda
czytelnicza okazała się całkowitym niewypałem. Mam tu na myśli Każdego dnia (moja recenzja) i Pewnego dnia (moja recenzja) Davida
Levithana. Autor napisał je na tej samej „zasadzie” jak Hoover Hopeless i Losing hope. Każdego dnia okazała się fenomenalną książką, a z
kolei kontynuacja dosyć bolesnym rozczarowaniem. Na szczęście Hoover nie poszła
śladem Levithana, nie powieliła historii Hopeless
jeden do jednego, tylko jakoby napisała ją od nowa. Oczywiście są powtórzenia
zdarzeń i dialogów, lecz nie są one potraktowane w ten sam sposób jak w
pierwszej części, i nie irytują one tak bardzo jak w przypadku Pewnego dnia – bo autorka pododawała do
całości nowe fragmenty ubogacając tym dobrze nam już znaną opowieść z Hopeless.
W przypadku pierwszej części nie
miałam żadnych „ale”, niestety w Losing
hope znalazłam malutką skazę – jak dla mnie postać Sky przedstawiona oczami
Holdera okazała się trochę płaska i sztywna – przynajmniej na początku ich (ponownej)
znajomości. Jednak mankament ten nie rzucił cienia na całość historii.
W Losing hope mamy okazję bliżej poznać bohaterów, którzy w Hopeless byli tzw. statystami, w tym nie
tylko przyjaciela Sky – Breckina, ale także Daniela – przyjaciela Holdera, który…
również został dopuszczony przez autorkę do głosu, lecz nie w tej książce, ale
w opowiadaniu Szukając Kopciuszka,
które w Polsce zostało wydane w formie ebooka.
Na tę historię, oprócz zwykłego
tekstu z dialogami składają się również listy, które Holder pisze do… swojej
siostry, Leslie. Są one przepełnione bólem, wyrzutami sumienia oraz próbą
zrozumienia tego, co się wydarzyło w jego życiu. Opowiada w nich to, co się stało
w danym dniu, a także dzieli się w nich swoimi obawami, nadziejami i… faktami. Moim
zdaniem są one najmocniejszą stroną Losing
hope. Tak jak wspomniałam o tym wcześniej, odzierają głównego bohatera ze
wszelkich tajemnic. Te listy, które tworzy Holder są niezwykle wzruszające i
bije z nich… miłość oraz tęsknota do i za siostrą. Szkoda, że nie wszystkim
dane jest doświadczyć takiej braterskiej (i siostrzanej) miłości, jaką autorka
ukazała w niniejszej powieści. Ja należę do tej grupy szczęśliwców, którzy
zostali tym darem obdarzeni i czasem się łapę na tym, że chyba nie zawsze udaje
mi się ją odwzajemnić. Ale powracając do książki: Hoover stworzyła kolejną,
głęboką, pouczającą i wciągającą historię, która długo pozostanie w mojej
pamięci.
Mogę powiedzieć z czystym
sumieniem, że Hoover poradziła sobie z tą książką rewelacyjnie i chciałabym w
przyszłości trafiać tylko na takie wspaniałe uzupełnienia. W moim przypadku
złamała uprzedzenie, jakie stworzył Levithan swoją kontynuacją, i za to
powinnam autorce gorąco podziękować. Jak dla mnie Losing hope trzyma poziom Hopeless
i wywołuje równie silne emocje jak pierwsza część.
~*~
Można by pomyśleć, że umiera się tylko raz. Że tylko raz znajduje się
ciało własnej siostry, tylko raz widzi się reakcję własnej matki na wiadomość o
śmierci córki.
To duże niedopowiedzenie.
Wszystko się bez ustanku powtarza.
Wystarczy, że zamknę oczy […]. [1]
Robiłaś wszystko, co można, ale czasami miłość matek i braci nie
wystarcza, żeby kogoś wyciągnąć z koszmaru. Musimy pogodzić się z tym, że tak
już jest. [2]
~*~
W serii Hopeless ukazały się:
Hopeless // Losing hope // Szukając Kopciuszka
___
[1] Colleen Hoover, Losing hope, Kraków 2015, s. 19.
[2] Tamże, s. 347.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).