N. Coori
Zaryzykuję dla ciebie
Novae Res 2015
s. 312
978-83-7942-950-9
Cena: 33,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,5 cm)
+ 52 książki
Ocena: 6/10
~*~
Ona – piękna kobieta o zranionej duszy.
On – przystojny mężczyzna, który jest źródłem jej cierpienia.
Czy miłość i namiętność okaże się silniejsza od bolesnych ran
przeszłości?
Kiedy krucha i zraniona Rose Jenkins wraca w rodzinne strony na ślub siostry, nie spodziewa się, że jej życie zostanie wywrócone do góry nogami. A wszystko za sprawą Taylora Harta – jej pierwszej wielkiej miłości z lat młodzieńczych. Okazuje się, że lata rozłąki ani trochę nie osłabiły łączącego ich uczucia. Jednak przeszłość Rose nie daje o sobie zapomnieć.
~*~
Zaryzykuję dla ciebie zwróciło moją uwagę nie tylko niezwykle
seksowną okładką (widzicie spojrzenie tego ładnego pana? Mam wrażenie, że ma
ochotę mnie zjeść…), ale także fragmentami, które N. Coori umieszczała na swoim
profilu na facebooku. Nie spodziewałam się, że autorka wyróżni mnie –
proponując lekturę swojego dziecka. Otrzymałam od niej egzemplarz z niezwykle
miłą dedykacją, która po prostu kazała mi wszystko rzucić w kąt i po prostu
utonąć w historii. Niestety, spotkanie to nie było takie, na jakie byłam
przygotowana…
N. Coori przedstawia nam parę
pięknych, atrakcyjnych, doświadczonych przez los bohaterów – Rosemarię i
Taylora, którym po prostu przeznaczone jest być razem. Ona – zadziorna kobietka
z mroczną przeszłością, a On – uparty, bogaty, niezwykle pociągający i
wymarzony przez jej rodziców zięć. Ich drogi po kilkuletniej rozłące znowu się
łączą - na weselu, od którego zaczyna się bardzo namiętna, wyuzdana, z chwilami
dramatu historia miłosna, czyli erotyk.
Przyznaję szczerze – nie spodziewałam
się, że tak niezwykle sympatyczna i szalenie miła autorka potrafi wykreować tak
bardzo wyuzdaną, momentami brutalną i skomplikowaną fabułę. W prostocie tkwi
piękno – czasami wystarczy chwila zapomnienia, by przedobrzyć. W moich oczach N.
Coori niestety przedobrzyła, trochę poszalała z fabułą. Mam wrażenie, że
pozwoliła na to, aby pomysły po prostu żyły swoim życiem. Wydaje mi się, że ją
pokonały i nie chciały się poskromić. Pomysły były dobre, ale zdecydowanie było ich za wiele, przez co powstał chaos. W trakcie lektury ze zdziwienia szeroko
otwierałam oczy i pytałam samą siebie czy autorka to naprawdę wymyśliła (za
każdym razem odpowiedź brzmiała niestety twierdząco…). N. Coori bardzo skomplikowała
życie swoim bohaterom i zastanawiam się, czy nie za bardzo…
To, co mnie raziło w oczy to
wulgarne słownictwo dotyczące seksu. Dla innych ten aspekt nie stanowi żadnego
problemu, ale ja jestem wrażliwą, artystyczną duszą (może czasami za bardzo),
ale po prostu to do mnie nie trafiło. Zupełnie nie byłam na to przygotowana
(liczyłam na wersję bardziej „ugłaskaną” – kulturalną). Przez to sceny zbliżeń nie
wywoływały palpitacji serca (jak czasami się zdarza przy innych podobnych historiach),
a jedynie odrazę. Poza tym nie za bardzo podobało mi się zachowanie głównej bohaterki
– okazała się mało wiarygodna – mówiła jedno, a robiła drugie. Ponadto jej zachowanie
nie do końca mi pasuje, to znaczy do osoby tak mocno zranionej przez los.
Jednak podobało mi się to, że autorka starała się wykreować Rosemarię z jednej
strony na silną i niezależną kobietę, a z drugiej na słabą, to znaczy cierpiącą,
ale nie poddającą się. Natomiast głupota tej postaci momentami raziła mnie w
oczy i musiałam złapać kilka głębszych oddechów, by się nie zapowietrzyć. No
cóż, w życiu realnym też zdarzają się takie ewenementy, więc jeśli o to N.
Coori chodziło, to okay, ale jeśli nie… To wolę milczeć. Rosemaria jest bardzo
skomplikowaną bohaterką do scharakteryzowania. Były rzeczy, które mi się w niej
nie podobały, a inne nie. Nie wiem, czy autorka zrobiła dobrze ujawniając bolesną
przeszłość tej postaci na samym początku. Ja lubię, jak autor zmusza czytelnika
do tego, aby ruszył głową – zastanowił się dlaczego bohater jest taki, a nie
inny, może skłonił nawet do gdybania „jest taki bo to, czy tamto mu się przydarzyło”
i dopiero pod koniec książki wyjawia prawdę, zaskakując nie tylko nas,
czytelników, ale także samego siebie. Jeśli chodzi o drugą postać - Taylora, no
cóż… Autorka nie miała problemu z jego kreacją w porównaniu do Rosemarii. Jest
on zdecydowanie bardziej realną postacią, ciśnie mi się na usta typowy facet z
romansów. I w sumie trochę taki jest – przystojny, bogaty, pociągający,
obeznany w relacjach damsko-męskich oraz… beznadziejnie zakochany w swojej
wybrance. Ale w sumie nie mam do niego zastrzeżeń, fajny facet i tyle.
1/3 książki (jeśli nie więcej) to
sam seks – bohaterowie skupiali się głównie na fizycznej stronie miłości.
Był dla mnie jak wybawca, w końcu pokazał mi miłość [1]
Jeśli tak wygląda miłość (w fazie
początkowej? Powrotu do miłości? Urzeczywistnieniu jej po długiej rozłące?),
jaką N. Coori przedstawiła nam w Zaryzykuję
dla ciebie, czyli opierającej się na kąśliwych uwagach i seksie, to ja
podziękuję. Na początku książki (gdzieś) rozbawiło mnie jedno stwierdzenie
bohaterki (przypominam, że na początku był seks!), że Taylor „pokazał jej miłość”. Serio? Chyba raczej jej fizyczną stronę, a szkoda, że tą
drugą – bardziej dla mnie wartościową – zostawił na potem. Ale nie wszystko w życiu
jest tak, jak sobie to wyobrażamy… W każdym bądź razie fragment ten obudził we
mnie „złośliwą stronę mocy”.
Do czego mogę się jeszcze
przyczepić… (pukam żartobliwie palcem w brodę). Nie mam doświadczeń na tym polu
działania, ale seks po kilku tygodniach po operacji (w byciu po operacji już
mam :P), szczególnie na tylnym siedzeniu w samochodzie jest (jak dla mnie)
niewykonalny. Ja dopiero po dwóch miesiącach po „krojeniu” mogłam normalnie
chodzić – bez bólu i nieznośnego uczucia ciągnięcia. Nie wyobrażam sobie tego,
że w takim stanie mogłabym tak się zabawiać, jak bohaterka… Jak dla mnie to
niewykonalne, ale podobno dla chcącego nic trudnego.
Cała historia jest niekiedy
przerysowana, nierealna i przelukrowana, ale jednak przyjemna (pomijając ten
wulgarny seks). Autorka naprawdę napracowała się tworząc te kreatywne
porównania, którymi sprawiała, że mój śmiech nie raz zwabiał moją mamę do
pokoju z pytaniem malującym się na jej twarzy.
Był skupiony na wpatrywaniu się we mnie z intensywnością płatnego
mordercy, który odnalazł swoją długo wyczekiwaną ofiarę. [2]
I inne równie rozbrajające
teksty:
Taylor był cały i zdrowy. Nie mogło być inaczej. Cholera, przecież to
Taylor Hart, najlepsza partia, jaka mogła mi się trafić. [3]
Ostatnie rzeczy, do których się
przyczepię: N. Coori wprowadziła w dialogi zwroty w języku obcym. Przydały by
się do nich przypisy, bo nie wszyscy są poliglotami i znają pięć różnych
języków (a nie wszyscy czytelnicy są tak aktywni, by sprawdzać w słowniku ich
znaczenia. To taka moja sugestia na przyszłość). I ostatnia rzecz: zakończenie –
było ono trochę do przewidzenia: dramatyczne i pozostawiające czytelnika w
niewiedzy.
Zaryzykuję dla ciebie nie jest książką odkrywczą – nie wnosi ona
niczego nowego na rynek książki. Śmiem nawet twierdzić, że takich historii
(podobnych oczywiście), jest wiele. Dla autora sztuką jest, by jego dziecko
wyróżniło się „czymś” na tle innych jemu podobnych historii. Ja niestety nie
widzę niczego takiego – wtapia się w inne historie, które z czasem umkną z
naszego umysłu. Nie powiem, jest to przyjemna, niezobowiązująca, pikantna i
momentami trzymająca w napięciu historia, która swoim (ukrytym) humorem
poprawia nastrój. Nie jest to idealny debiut, ale jak na początek nie jest źle.
~*~
Ludzie, którzy dostają drugą szansę, zwykle są zdeterminowani i stają
na wysokości zadania, byleby tylko naprawić błędy przeszłości. [4]
Nieważne, ile razy upadniemy na ziemię, zawsze wstaniemy odmienieni i
doświadczeni kolejnymi zawodami, które nas umocnią i sprawią, że staniemy się
silniejsi… [5]
Nie da się […] przygotować na czyjąś śmierć, przychodzi ona
niespodziewanie, zasiewając w naszych sercach niewyobrażalny ból, którego na
żadne sposoby nie można wypędzić. Sieje spustoszenie, zabiera części naszej
osobowości i pozostajemy odmienieni na resztę naszego życia. [6]
[…] trzeba cieszyć się nawet z najmniejszych chwil, których już potem
nie da się zwrócić. [7]
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję ślicznie autorce :)
___
[1] N. Coori, Zaryzykuję dla ciebie, Gdynia 2015, s. 128.
[2] Tamże, s. 17.
[3] Tamże, s. 285.
[4] Tamże, s. 144.
[5] Tamże, s. 146.
[6] Tamże, s. 217.
[7] Tamże, s. 241.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).