Żona oficera
(Fallen skies)
tł. Urszula Gardner
Książnica 2015
s. 503
978-83-245-8144-3
Cena: 39,90 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 3,7 cm )
+ 52 książki
Ocena: 6/10 (dobra)
~*~
Rok 1920. Wielka Brytania.
Kraj otrząsa się po pierwszej wojnie światowej. Młodziutka Lily Palance pragnie
zapomnieć o ciężkich czasach i rzuca się w wir szalonych lat dwudziestych. Gdy
spotyka przystojnego kapitana Wintersa, ulega czarowi jego pozycji społecznej i
bogactwa. On liczy na to, że związek z młodą śpiewaczką pozwoli mu się wyzwolić
od traumatycznych wspomnień.
Lily decyduje się poślubić
Stephena Wintersa, a jednocześnie zamierza kontynuować karierę sceniczną. Nie
zdaje sobie jednak sprawy, jak trudne będzie wejście do klasy średniej i
stawienie czoła hipokryzji skrywanej za fasadą domu Wintersów.
Stephen nie potrafi sobie poradzić z
dręczącymi go koszmarami, aż w końcu prawda o jego wojennych losach zmusza
rodzinę do bolesnego rozliczenia się z przeszłością.
~*~
Pani Gregory chyba nie trzeba nikomu
przedstawiać, to autorka wielu powieści historycznych, ciesząca się na całym
świecie dosyć dużą popularnością. Ja swoją przygodę z jej twórczością
rozpoczęłam od Odmieńca,
pierwszej części cyklu pt. Zakon Ciemności. Nie było to wprawdzie udane
spotkanie, jednakże nie przekreśliłam tejże autorki, to znaczy postanowiłam w
przyszłości dać szansę innemu jej dziełu. Tym razem mój wybór padł na historię
osadzoną w czasach pomiędzy pierwszą i drugą wojną światową, a mianowicie na Żonę oficera.
Książka opowiada o młodej i utalentowanej
Lily, która swoją przyszłość wiąże z teatrem, czyli ogólnie mówiąc występami na
scenie. Los jednakże ma wobec niej trochę inne zamiary i w ich wyniku zostaje
tytułową Żoną oficera. Mogłoby się
wydawać, że dla młodej dziewczyny, żyjącej w powojennej rzeczywistości, to
spełnienie marzeń, lecz jak się później okazuje, każda sytuacja ma dwie strony
medalu. Lily musi odnaleźć się w nowej roli co nie będzie takie łatwe gdy na
scenę wkroczy teściowa oraz panujące w domu Wintersów zasady…
Szczerze powiedziawszy to mam problem z Żoną oficera. Philippa Gregory znowu
mnie nie oczarowała. Trochę powieliła błędy z wcześniej wspomnianego Odmieńca: w moim odczuciu poległa na
kreacji klimatu „szalonych lat dwudziestych”, ale za to w rewelacyjny sposób
przedstawiła klasę średnią. Nie mam zastrzeżeń co do bohaterów, ich charakterów
oraz wnętrza (ujęcia psychologicznego), ale opisy zewnętrzne po prostu leżą. Autorka
za mało uwagi poświęciła na wykreowanie powojennej rzeczywistości, mam
wrażenie, że całkowicie pochłonęło ją oddanie emocji i obrazu żołnierzy, którzy
przeżyli wojnę. Jest tylko delikatny i mało wyraźny zarys tła, którego po
prostu się nie odczuwa. Na pierwszy plan wychodzą wcześniej wspomniane emocje
bohaterów, następnie obraz klasy średniej, teatr, a na samym końcu cała ta
otoczka lat dwudziestych. Żona oficera
ukazuje również szereg zmian, które są nieodłącznym elementem życia, a ich motorem
napędowym jest tytułowa bohaterka.
Lily w przeciwieństwie do rodziny Wintersów,
jest marzycielką, osobą pozytywnie nastawioną do życia, która wie czego chce
oraz nie przejmuje się opinią otoczenia. Do surowego i przestrzegającego
konwenansów domu męża wprowadza powiew świeżości. Można powiedzieć, że
uruchamia lawinę zmian, które na zawsze odmienia życie nie tylko tytułowej
bohaterki, ale także jej nowej rodziny. Początkowo poznajemy Lily jako naiwną
dziewczynę, która z czasem zmienia się w ciepłą i wrażliwą kobietę. Jest silną
osobowością, która nadaje historii barw. Z kolei Stephen, mąż Lily stanowi jej
przeciwieństwo: jest postacią niezwykle skomplikowaną, opanowaną przez demony z
przeszłości. Na początku wzbudza w czytelniku ciepłe uczucia, współczujemy mu,
jednakże im bardziej go poznajemy, tym nasze nastawienie się do niego zmienia.
W trakcie lektury starałam się tłumaczyć jego decyzje wojną, ale było to
niepotrzebne, ponieważ źródło jego zachowania sięga o wiele dalej, niż na
początku sądziłam. To postać tragiczna oraz słaba psychicznie, która na naszych
oczach stacza się i dąży do samodestrukcji. Oprócz nich równie ciekawym
bohaterem jest Charlie, przyjaciel Lily z teatru: uosobienie dobroci i poświęcenia
oraz Boycott: szofer, przyjaciel, a także (poniekąd) sumienie Stephena. Mamy
tutaj naprawdę bogactwo postaci, są oni nietuzinkowi i nadają historii
charakteru, tzw. „pazura”. Bez nich książka mogłaby nie istnieć.
Jeśli chodzi o fabułę to jest ona
statyczna, trochę przewidywalna, ale mająca kilka elementów zaskoczenia. Autorka
nie przekombinowała, ani nie przekoloryzowała historii. Jak dla mnie jest dosyć
realistyczna oczywiście pod względem samych wydarzeń, mglista natomiast jeśli
chodzi o osadzenie akcji w czasie. Przy opisywaniu realiów XX-wieku pani
Gregory niczego nie upiększa, niekiedy w brutalny sposób nam je przedstawia,
tak jakby chciała nam w ten sposób przekazać, że żyjemy w naprawdę „lepszych”
czasach. Ale czy na pewno? Na to pytanie sami musicie sobie odpowiedzieć…
Dzięki tej brutalności mamy wrażenie, że wydarzenia z Żony oficera mogłyby się wydarzyć naprawdę.
Szczerze powiedziawszy Żona oficera jest trudną lekturą,
ponieważ porusza niełatwe tematy. Tak naprawdę wymaga od nas skupienia i
zaangażowania, ale moim zdaniem jest warta uwagi, przede wszystkim ze względu
na kreację bohaterów. Poza tym zatrzymuje czytelnika i zmusza go do myślenia,
przeanalizowania zachowania wszystkich występujących tam bohaterów. Bez dwóch
zdań Żona oficera jest lepsza od
wcześniej wspominanego przeze mnie Odmieńca.
Czy sięgnę po inne książki pani Gregory? Trudno powiedzieć, ale w tym momencie spasuję.
~*~
Krzywda
możne nas spotkać wyłącznie ze strony osób, które kochamy. [1]
Pewnych
czynów nie da się wymazać. [2]
~*~
Za możliwość lektury,
dziękuję ślicznie Grupie Wydawniczej Publicat
___
[1] GREGORY P.: Żona oficera. Poznań: Książnica 2015, s.
231.
[2] Tamże, s. 405.
Bardzo cenię sobie tę autorkę, a dzięki Tobie wiem, że pisze też o czasach bardziej współczesnych.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki Gregory. Mam wielką ochotę poznać twórczość autorki, tyle że nie specjalnie przepadam za książkami historycznymi. Ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńJakoś książki tej pisarki do mnie nie przemawiają, może za to, że nie lubię powieści historycznych :)
OdpowiedzUsuńGregory uwielbiam - jej książki czytam na raz, a czasami trzeba sobie od niej odpocząc, przemyśleć :) I tak było i z Żoną Oficera. Wspaniała książka, ale cieżka.
OdpowiedzUsuńMam cały czas w planach :)
OdpowiedzUsuńNajpierw doczytam sagę Tudorów!
Bardzo lubię książki tej autorki. Słyszałam jednak, że ,,Odmieniec" i ta książka są trochę słabsze. Polecam ci ,,Władczyni rzek". Magiczna :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Bardzo dobrze czytało mi się o Yorkach i Lancasterach. Teraz zabieram się za Tudorów, a wkrótce mam nadzieję, przyjdzie kolej na bardziej współczesne powieści tej autorki, bo widzę, że warto :)
OdpowiedzUsuńPowieści Gregory cały czas przede mną. Ciągle usprawiedliwiam się brakiem czasu...
OdpowiedzUsuńSpróbuj sięgnąc po Tudorów, moim zdaniem wszystkie książki z ich serii są genialne! Nie czytałam jeszcze nic innego z dorobku pani Gregory, więc nie mogę powiedzieć, jak to z innymi jej powieściami jest. Te historyczne (oparte na prawdziwych wydarzeniach i ukazujące osoby, które żyły naprawdę) podobno wszystkie są cud, miód, malina :) A z bardziej "fikcyjnymi" powieściami podobno pani Gregory radzi sobie troszkę gorzej. Niemniej jednak i tak ją uwielbiam i na pewno będę dalej czytać :) Tobie radzę jeszcze spróbować Tudorów albo Wojnę Dwóch Róż, zanim całkowicie się poddasz w kwestii tej autorki :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że zaciekawiłaś mnie tą książką. Z chęcią dam jej szansę. :)
OdpowiedzUsuńO mamuniu, jaka piękna okładka! Niestety sama książka nie dla mnie - nie lubię tej autorki :P
OdpowiedzUsuń