źródło: Zaczytani.pl |
Bonia Wit
Nie zabija się czarnego kota
Novae Res, 2014
s. 305
958-83-7942-093-3
Cena: 33,00 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,2 cm )
+ 52 książki
Ocena: 6/10
~*~
Podróż na Mazury staje się
dla Piotra pasmem dziwnych zdarzeń i niefortunnych okoliczności. Czarny kot,
którego przejechał na drodze, nawiedza go w snach i powoli staje się jego
obsesją. Od wyjazdu na Mazury mężczyznę nie opuszcza pech. Najpierw płonie jego
tartak, potem dowiaduje się, że w wyniku przelotnego romansu ma pięcioletnią
córkę Gabrysię. Dziwnie sformułowany testament staje się przyczynkiem do
weryfikacji planów życiowych głównego bohatera oraz innego spojrzenia na
dotychczasowe życie.
~*~
Przesądy… Chyba każdy z nas mógłby bez
zająknięcia przytoczyć kilka z nich np. nie przechodzi się pod rozłożoną
drabiną, trzeba uważać na lustra – stłuczenie ich przynosi pecha i nieszczęście
na kolejne 7 lat, czy też trzy razy
świadkuje, ten sam nie ślubuje… Inne są mniej lub bardziej złowieszcze, ale
powiedzmy sobie szczerze – kto z nas nie woli dmuchać na zimno? - obchodzić się
z lustrem jak z jajem, widząc przebiegającego drogę czarnego kota nie splunąć
za siebie trzy razy, czy też odpukać w
niemalowane? Ja należę do tego typu osób, które raczej nie wierzą w
przesądy, ale wolę dla pewności trzy razy popukać i mieć „święty spokój”. To na
pewno nie powinno zaszkodzić, prawda? ;)
Autorka niniejszej książki, Bonia Wit
oparła swoją historię na przesądzie z czarnym kotem w roli głównej. Co z tego
wyniknęło? Szereg komplikacji, które można zrzucić na bogu ducha winnego
zwierzaka, ale także mogą one przynieść ze sobą wiele dobrego.
Piotr, trzydziestopięcioletni
przedsiębiorca jest takim typem mężczyzny, któremu jeszcze daleko do zakładania
rodziny, a co za tym idzie ustatkowania się. Poznajemy go jako typowego
podrywacza, ale także dobrego i rozsądnego szefa oraz mieszczucha skupionego na
swojej zawodowej karierze. Czarny kot, który pojawił się na drodze wywołał
(według bohatera) lawinę niefortunnych zdarzeń. Piotr będzie zmuszony nie tylko
zaakceptować to, co niesie mu życie, ale także przewartościować je na nowo,
ponieważ niespodziewanie spadnie na niego opieka nad pięcioletnią córką… Jak
główny bohater odnajdzie się w nowej życiowej roli? Tego dowiecie się z Nie zabija się czarnego kota.
Autorka w swojej książce poruszyła wiele
istotnych tematów – przede wszystkim poświęcenie się dla drugiej osoby, upór w
dążeniu do spełnienia obietnic i marzeń, a także to, że nigdy nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ukazała
prawdziwe życie, w którym za swoje czyny trzeba ponosić odpowiedzialność oraz
umieć zmierzyć się z wyzwaniami, jakie przed nami stawia los. Autorka poprzez
swoje dzieło zaznacza również, iż przesądy – jak chociażby tytułowy czarny kot
może wypłynąć (lecz nie musi) na dalsze życie człowieka. Nie powiedziane jest
przecież, że na gorsze, zresztą ludzie dopiero po czasie uświadamiają sobie jaki
ten pech okazał się szczęśliwy.
Nie
zabija się czarnego kota jest bardzo dojrzałą lekturą, zdecydowanie nie
naiwną! Akcja powieści jest bardzo dynamiczna, czasami aż za bardzo, przez co
czytelnik może poczuć się zagubiony, a nawet nieusatysfakcjonowany. Za szybko,
czasem gwałtownie kończą się niektóre wątki, mnie to zbytnio nie przeszkadzało,
ale na przykład mojej bratowej już tak… Spodziewałam się po niej dwóch mocno
przeciwstawiających się klimatów – dużego miasta i polskiej wsi. Niestety ja
zupełnie go nie odczułam tak, jak powinnam. Można to porównać do upieczonego i
aromatycznego ciasta sąsiadki - możesz tylko rozkoszować się zapachem i
zazdrościć jej rodzinie, że go skosztuje…
Bohaterowie, podobnie jak akcja są bardzo
dynamiczni, a szczególnie Piotr. Bardzo lubię, gdy na moich oczach postać się
zmienia. Bernadetta oraz pozostałe osoby są żywe i niezwykle kolorowe. Benia
razem z Piotrem stworzyli dosyć ciekawą i niekonwencjonalną „parę”. Szkoda
tylko, że tak nagle Bernadetta zmieniła swój stosunek do tegoż bohatera. Skupiając
się na samej kobiecie to w pewnym momencie zaczęłam ją podziwiać za upór,
wytrzymałość i wielką miłość do niepełnosprawnego synka. Trudno mi nawet
pomyśleć o tym, czy poradziłabym sobie z życiem na jej miejscu. Z pewnością
jest to taki typ bohaterki, z której z pewnością można brać przykład.
Szczerze powiedziawszy Nie zabija się czarnego kota niezbyt
wyróżnia się na tle innych książek z tego gatunku. Wielkim plusem są przede
wszystkim postacie, a dodatkowo sam tytuł przykuwa uwagę czytelnika. Książka ta
nie jest złą lekturą, ale jednocześnie niczego diametralnie nie zmieniła w moim
życiu. Ktoś mądry powiedział, że książka
powinna w duszy czytelnika wywołać obrażenia.. Niestety jej się to nie
udało, lecz jest przyjemną i miłą lekturą.
~*~
Na przeszłość nie ma rady. Zawsze będzie
wracać, czy chcemy tego, czy nie. [1]
~*~
Za możliwość lektury,
dziękuję ślicznie wydawnictwu Novae Res
___
[1] WIT B.: Nie zabija się czarnego kota. Gdynia: Novae Res 2014, s. 274.
Mnie ta książka zupełnie nie przekonuje, a tytuł jest irytujący - z resztą wiesz, jak ja kocham zwierzaki :)
OdpowiedzUsuńAkcja czytelnicza - http://monweg.blog.onet.pl/2014/07/09/podaj-dalej-czyli-ksiazka-w-podrozy-odblask/
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś...
OdpowiedzUsuńSłyszałam różne opinie na temat tej książki. Ja jakoś nie mam wielkiej chęci po nią sięgnąć, ale kiedyś, przy odrobinie nudy, czemu nie. ;)
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda mi czasu na przeciętniaczka, więc raczej odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemnie to wygląda.
OdpowiedzUsuń