źródło: Pinterest |
Witajcie kochani!
Wrzesień, a szczególnie ostatni
jego tydzień był dla nas niezwykle łaskawy. Mam tu na myśli przepiękną,
słoneczną pogodę, którą… niestety nie mogłam się cieszyć, ponieważ dopadło mnie
zapalenie gardła i na tydzień zostałam zamknięta w domu z antybiotykiem.
Normalnie żyły mi się same otwierały, bo każdego dnia witało mnie przepiękne,
błękitne niebo i przyjemne promienie słońca, a ja nie mogłam się tym wszystkim
cieszyć - na dworze. Ból gardła i chrypka minęły, jak również minęła ta piękna
jesienna aura, którą zastąpiły deszczowe chmury. W tym roku jakoś słońce i
ciepełko nas za bardzo nie rozpieszczało, ale mam nadzieję, że ostatni kwartał
tego roku przyniesie ze sobą odrobinę dobrej pogody (jak na te pory roku).
źródło: Pinterest |
Początek września, jak
wspominałam ostatnio, spędziłam na działce, bo właśnie tak zaplanowałam sobie
urlop. Pogodę trafiłam pół na pół: pierwszy tydzień był całkiem niezły,
natomiast drugi… leżaczkowy i łóżkowy. Ten czas nie był jednak stracony,
ponieważ zabrałam się za kilka książek, które od wieki wieków kurzyły się w
mojej domowej biblioteczce. A dzięki zwolnieniu lekarskiemu skończyłam na
spokojnie lekturę, nota bene cudownej, książki Północ i południe Elizabeth Gaskell (dlaczego wcześniej nie
zabrałam się za klasykę?!). Oczywiście (jak zwykle) pierwszy obejrzałam serial BBC z 2004,
gdzie w rolach głównych wystąpili Daniela Denby-Ashe jako Margaret Hale i
zabójczo przystojny Richard Armitage jako John Thornton, w którym zakochałam
się od pierwszego wejrzenia. Zauroczyła mnie nie tylko fabuła i aktorzy, ale przede wszystkim niesamowita muzyka, którą mogę słuchać prawie bez przerwy. Jednak książka okazała się zdecydowanie lepsza
(serial różni się od książki, zastanawiam się tylko po co twórcy pododawali niektóre
sceny…) i szczerze powiedziawszy tak mnie Gaskell swoją twórczością zauroczyła,
że chyba wkrótce skuszę się na Panie
Cranford (bo jest zdecydowanie krótsza od Żon i córek, a chyba do końca roku nie wcisnę już kolejnej
ponadprogramowej cegiełki). Ale to na razie moje niepewne plany, ponieważ na
razie na liście MUST READ mam (na pewno) 2 książki (w tym ponad
800-stronicową cegiełkę, czyli Córki
Wawelu. Opowieść o jagiellońskich księżniczkach Anny Brzezińskiej) i
pomiędzy nimi chciałabym „wcisnąć” Polskę
Piastów Pawła Jasienicy, która ładnie (chronologicznie) rozpoczęłaby moją
przygodę z książkami historycznymi. A w drodze jest jeszcze jeden egzemplarz
recenzencki, i jeśli dotrze przed rozpoczęciem książki Jasienicy, to z
pewnością w pierwszej kolejności zajmę się właśnie nim, by nie rozbijać
historycznego maratonu.
źródło: LMF |
W ostatni tydzień września po raz
siódmy miał miejsce w moim mieście
festiwal światła, czyli Light Move Festival, o którym przy okazji wspominałam m. in. w tu, tu i tu. W tym roku przeżyłam lekki zawód,
ponieważ nie pokazano nic nowego. Mappingi jak dla mnie były nudne i trochę
niewyraźne. Podobno ten, wyświetlany na cerkwi prawosławnej przy ul.
Kilińskiego (Sobór św. Aleksandra Newskiego) był najlepszy, ale oczywiście tam
nie dotarłam, bo pogmerały mi się informacje, a wracać mi się już tam nie chciało.
W wolnej chwili muszę sobie obejrzeć pokaz na You Tube. Chociaż, żeby nie było,
że nic mi się nie podobało: w Parku Śledzia, tzn. w Parku Staromiejskim była
fajna instalacja ze… sztucznych żuchw (to zaskoczenie, kiedy człowiek w końcu
uświadamia sobie, że to nie są latające ważki na drutach a żuchwy…) oraz
instalacja między drzewami, która imitowała latające świetliki (i brzęczała jak latające osy…). Fajnie były też podświetlone drzewa i same
kamienice na Piotrkowskiej. Dzięki temu festiwalowi człowiek ma po co wyjść z
domu, chociażby spotkać się przy okazji z przyjaciółmi i popatrzeć jak w ciągu
jednego weekendu miasto zmienia swoje oblicze, na bardziej… bajkowe. (Matko
Bosko, ale się rozpisałam!).
No dobra, koniec tego gadania,
zobaczcie czego dokonałam w minionym miesiącu:
♦ Przeczytane - 4
1. Hilary Boyd – Czwartki w parku
2. Veronica Roth – Naznaczeni śmiercią
3. Mia March – Klub filmowy Meryl Streep
4. Elizabeth Gaskell – Północ i południe
♦ Nabytki - 3
1. Agnieszka Walczak-Chojecka – Nie czas na pożegnanie (egz. rec. od
autorki ♥)
2. Natalia Murawska – Życie jest piękne (egz. rec. od autorki :)
3. Anna Brzezińska – Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich księżniczkach (egz. rec. od
Wyd. Literackiego)
♦ Wyzwania
1. Przeczytam tyle, ile mam wzrostu + 13,6 cm = 102,8 cm (173 cm)
2. Z półki + 2 = 7 (16-20)
3. 52 książki + 4 = 36 (52)
W październiku wybieram się (of
course ;)) na Międzynarodowe Targi Książki do Krakowa, już normalnie odliczam
dni do tego wydarzenia. W tym roku zamierzam być i w piątek, i w sobotę. Kiedy
sobie pomyślę, że to już za kilka tygodni, to zaczyna ogarniać mnie ekscytacja!
Mam nadzieję, że pogoda będzie równie łaskawa, jak w zeszłym roku, że nie pójdę
z torbami i że walizka się nie rozleci w drodze do domu! A jak wyglądają plany
blogowe na najbliższy czas?
- tradycyjnie subiektywne
zestawienie nowości wydawniczych z września
- przy dobrych wiatrach recenzje
książek: Klub filmowy Meryl Streep
Mii March, Północ i południe Elizabeth
Gaskell oraz Nie czas na pożegnanie Agnieszki Walczak-Chojeckiej.
Trzymajcie kciuki za moją wenę!
Do napisania wkrótce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).