Elizabeth Gaskell
Północ i południe
(North & South)
tł. Katarzyna
Kwiatkowska
Świat Książki 2011
s. 574
978-83-7799-426-9
Cena: 42,90 zł
Ocena: 8/10
~*~
Niezapomniana historia o miłości, w której dobroć serca staje naprzeciw
bezwzględnej walki o przetrwanie.
Margaret Hale i John Thornton to niezwykła para. Ona, dobra i wrażliwa
na ludzką krzywdę, pochodzi z zamożnego południa Anglii. On, przemysłowiec z
północy i znajomy jej ojca, uważa, że najważniejsze są prawa ekonomii. Poznają
się, gdy Margaret wraz z rodziną przenosi się z zielonego Helstone do
robotniczego Milton. W zadymionym mieście młoda kobieta odkrywa świat, o jakim
nie miała pojęcia: pełen biedy, chorób i nieustannego wiązania końca z końcem.
Tak właśnie wygląda życie pracującej dla Thorntona rodziny Higginsów, z którą
się zaprzyjaźniła. Gdy w fabryce wybucha strajk, Margaret nie ma wątpliwości,
po czyjej stanąć stronie. Ale w dramatycznej sytuacji to właśnie Thornton
będzie potrzebował jej pomocy.
Poruszająca powieść społeczno-obyczajowa przypominająca klimatem naszą…
Ziemię obiecaną.
~*~
źródło: Pinterest |
Bardzo długo zwlekałam z lekturą Północ i południe Elizabeth Gaskell. Po
pierwsze dlatego, że książka ta do najcieńszych nie należy (trochę czasu trzeba
jednak na nią poświęcić), po drugie historię Margaret Hale i Johna Thorntona
miałam już okazję poznać (dzięki cudownemu serialowi BBC z 2004 roku, gdzie w
główne role wcielili się Daniela Denby-Ashe i Richard Armitage), a po trzecie
trochę wystraszyłam się stylu, w jakim autorka mogła ją napisać. Skąd ten
strach? Otóż pojawił się on po lekturze Trilby.Iluzji miłości George’a du Mauriera, którą miałam okazję poznać w pierwszej
połowie 2017 roku. Oba tytuły powstały mniej więcej w tym samym czasie, czyli w
XIX wieku i, nie wiedzieć czemu pomyślałam, że łączy je nie tylko okres
powstania, ale także… styl. Nie taki sam oczywiście, ale bardzo podobny.
Powieść Mauriera trochę mnie wymęczyła, a te skoki czasowe i bardzo długie
(czasami niepotrzebne) opisy przytłoczyły mnie. Bałam się, że z Północą i południem Gaskell będzie
podobne: również będę się nim męczyć i to nie wiadomo jak długo, bo Trilby jest od tej powieści trochę cieńsza.
Na szczęście moje obawy (po raz kolejny) okazały się bezpodstawne.
Jak wspomniałam wcześniej,
historia zawarta w Północ i południe nie
była dla mnie dużą tajemnicą. Wersja papierowa okazała się równie ujmująca i
piękna jak serial BBC. Oczywiście obie wersje różnią się trochę od siebie, ale
szczerze powiedziawszy zmiany, które wprowadzili twórcy serialu okazały się jak
najbardziej trafione (oprócz pierwszego spotkania Margaret i Johna) i nie są
one irytujące. Powiedziałabym nawet, że są nawet o wiele lepsze od oryginalnych
(głównie mam tu na myśli scenę końcową, chociaż zdecydowanie wygrywają dialogi
w książce, natomiast sceneria z serialu). Elizabeth Gaskell posługuje się o
dziwo prostym i niezwykle plastycznym językiem (zakochałam się w jej stylu), szybko
wniknęłam w historię i z wielką przyjemnością ją śledziłam oraz… odkrywałam „smaczki”
zatajone przez twórców serialu. Tak, Północ
i południe nie raz mnie zaskakiwało, przede wszystkim pierwsze, co rzucało
się w oczy to różnice pomiędzy książką a serialem. Było trochę tak, jakbym
odkrywała powieść Gaskell na nowo. Było to dla mnie naprawdę ciekawym i fajnym
doświadczeniem, nawet w jakimś stopniu niepowtarzalnym.
Jeśli chodzi o bohaterów, to mam
problem z Margaret. Nie mogę jednoznacznie napisać, że ją polubiłam. Tylko do
niej mam mieszane uczucia. Na początku poznajemy ją jako strasznie naiwną,
potem uprzedzoną i upartą dziewczynę. Jest ona prostoduszną postacią, która ma
swoje zdanie i nie boi się go wypowiadać na głos. Margaret cechuje także
rodzinność i wszystko przeżywa bardzo mocno. Niewątpliwie jest wrażliwa na
krzywdę innych oraz gotowa do działania. To kobieta czynu: najpierw robi, a
potem zastanawia się nad ewentualnymi konsekwencjami. Opisując ją tutaj wygląda
na ciekawą i fajną bohaterkę, ale dla mnie była ona trochę za sztywna… A
największą zagwozdkę mam z jej uczuciami do Thorntona. W trakcie oglądania
serialu nie wiedziałam, w którym momencie jej uczucia do właściciela fabryki
się zmieniły, natomiast w książce autorka trochę bardziej ten fragment
zaakcentowała. Moim zdaniem Gaskell nie do końca poradziła sobie z wykreowaniem
zmiany uczuć Margaret. Bohaterka w kółko powtarzała, że jest jej wstyd za to,
że skłamała i że on, czyli Thornton, o tym wiedział i co sobie o niej pomyśli.
Szkoda, że nie było żadnego szybszego bicia serca czy pocenia rąk, albo więcej
rumieńców na policzkach. Myślę, że to wpłynęłoby pozytywnie na wizerunek
Margaret, byłaby o wiele bardziej urokliwa, mniej sztywna i… naturalna. Jeśli chodzi o Johna Thorntona to nie mam
uwag. Napiszę tylko tyle, że Armitage rewelacyjnie wcielił się w rolę fabrykanta
(nawet nie przypuszczacie do czego doprowadzało mnie jego spojrzenie i głos…).
źródło: Pinterest |
W opinii od wydawcy możemy
przeczytać, że książka przypomina klimatem naszą Ziemię Obiecaną Władysława Reymonta. Krótko mówiąc w książkowym
Milton odnalazłam swoje rodzinne miasto, czyli Łódź. Przez to historia ta,
mimo, że napisana przez angielską pisarkę i z fabułą osadzoną w Anglii, stała
mi się bardzo bliska. Bo osadziła ją w miejscu bardzo podobnym do tego, w którym
na co dzień funkcjonuję (Mam tu na myśli zabytki: pozostałości fabryk i pałace,
które mijam w drodze do i z pracy. Łódź przecież była miastem włókienniczym, do
dzisiaj można zobaczyć miejsca, gdzie tkano oraz na czym i… przenieść się do
minionych czasów). Gaskell udało się w powieści oddać klimat miejsca, w którym
toczy się akcja: surowy i momentami przytłaczający, ale także niepowtarzalny i
wyróżniający się. Szybko odnalazłam się w robotniczym Milton, a wyobrażenie
sobie tego wszystkiego o czym pisze autorka było dla mnie niezwykle łatwe. Co
do wspomnianej przeze mnie Ziemi
Obiecanej, jeszcze nie przeczytałam powieści Reymonta, ale na pewno kiedyś
to zrobię. Myślę, że po lekturze spokojnie będę się mogła odwoływać do Północy i południa.
Patrząc na całokształt, Północ i południe okazała się naprawdę
bardzo dobrą lekturą. Elizabeth Gaskell stworzyła, moim zdaniem, cudowną,
ponadczasową, niezwykle klimatyczną i niepozorną opowieść o miłości, którą
chciałaby przeżyć każda niepoprawna romantyczka. Z pewnością będę powracać
myślami do historii stworzonej przez Gaskell i pewnie nie raz obejrzę jej
wersję filmową z niesamowitą ścieżką dźwiękową, która porusza mnie za każdym
razem, kiedy włączę sobie ją na YouTubie. Autorka tą powieścią przełamała mój
strach odnośnie klasyk i z większym spokojem podejdę do kolejnych tego typu
powieści. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości znajdę czas na inne jej
książki. Przymierzam się do Pań z
Cranford, ale zobaczymy co z tych moich planów wyjdzie. Północ i południe, mimo że przeczytałam
i obejrzałam serial na jego podstawie dwa razy, nie jest dla mnie rozdziałem
zamkniętym. I chyba nigdy nim nie będzie.
źródło: Pinterest |
~*~
Chmury jednak nigdy nie zasnuwają nam tej części nieba, gdzie się ich
spodziewamy. [1]
Nie istnieje na tej ziemi uśmiech, który nie miałby łzy za siostrę. [2]
___
[1] Elizabeth Gaskell, Północ i południe, Warszawa 2011, s. 22.
[2] Tamże, s. 222.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).