Czwartki w parku
(Thursdays in the Park)
tł. Łukasz Małecki
Wydawnictwo
Literackie 2013
s. 399
978-83-08-05375-4
Cena: 34,90 zł
Ocena: 5/10
~*~
Historia, która udowadnia, że miłość naprawdę nie ma daty ważności.
Co by było, gdyby mężczyzna, który przez trzydzieści lat jest twoim
mężem, nagle wyprowadził się do drugiej sypialni?
To właśnie przytrafiło się
Jeanie, sympatycznej właścicielce sklepu ze zdrową żywnością. Czuje się
zraniona, oszukana, wini siebie, a mąż milczy jak zaklęty i nie zdradza powodów
swojej decyzji.
Kobieta znajduje wreszcie wytchnienie w czwartkowych wyprawach do parku
z ukochaną wnuczką. Poznaje tam Raya – wrażliwego (i przystojnego) mężczyznę po
przejściach, który odwiedza park z własnym wnuczkiem. Ray jest całkowitym
zaprzeczeniem jej męża. Jeanie zauważa, że z coraz większym utęsknieniem
wyczekuje spotkań w parku…
Czy podejmie wyzwanie rzucone jej przez los?
~*~
Czwartki w parku Hilary Boyd to kolejna książka, która już dosyć
długo czekała na mojej półce w domowej biblioteczce na swoją kolej. W ramach
urlopu wypoczynkowego, zaplanowanego na przełomie sierpnia i września,
postanowiłam ją przeczytać. Powieść ta na pierwszy rzut oka wydała mi się
idealna nie tylko na dni wolne od pracy, ale także na tę porę roku, czyli
zbliżającą się wielkimi krokami jesień. Czy rzeczywiście okazała się taka dobra
jak sądziłam?
Zacznę od tego, że Czwartki w parku nie było złą lekturą,
czytało mi się ją dobrze. Była nawet dobra, głęboka, ale ja nie potrafiłam się
w niej odnaleźć. Trudno mi było wczuć się w opowieść Boyd, ponieważ jest to
książka o ludziach w dojrzałym wieku, którzy wkraczają w jesień swojego życia. Ja
natomiast jestem dopiero na początku swojej życiowej drogi, można powiedzieć,
że jestem w okresie lata, czyli do „jesieni” jeszcze mam trochę czasu.
Zdecydowanie łatwiej mi się wnika w opowiadaną historię, gdy bohaterowie są
mniej więcej w moim wieku, niż taką, gdzie postacie są o wiele ode mnie
starsze. To właśnie jest przyczyna, dla której nie mogłam „w pełni” przeżywać
wydarzeń zawartych na stronach Czwartki w
parku.
Główną bohaterką powieści jest
Jeanie, która próbuje odnaleźć się w nowej dla siebie sytuacji. Jako sześćdziesięciolatka
powinna myśleć już o emeryturze i tym, co będzie na niej robiła, lecz na razie
nie ma ona zamiaru rezygnować ze swojego dotychczasowego życia, czyli pracy w
sklepie ze zdrową żywnością. Jeanie boryka się nie tylko z presją płynącą od
rodziny o przejściu na spoczynek, ale także z sytuacją jaka miała miejsce dziesięć
lat temu, która doprowadziła do tego, że jej małżeństwo powoli zaczęło się rozpadać. Jedną z rzeczy przynoszącą jej
odrobinę radości i wytchnienia są chwile spędzone z wnuczką na spacerach w
parku, gdzie któregoś dnia poznaje Raya. Przypadkowe spotkania z nim sprawiają,
że Jeanie rozpoczyna walkę o to, co wydaje się dla niej w tym momencie słuszne.
W tym również o swoje szczęście.
Czwartki w parku to nie jest zwykłe czytadło dla dojrzałych kobiet
ze szczęśliwym zakończeniem. Boyd w swojej książce porusza wiele spraw, z
którymi muszą się zmierzyć ludzie wkraczający w starczy wiek, np.: ze
świadomością, że siły powoli zaczynają odchodzić, że dzieci „wyfruwają” z domu
i zakładają własne rodziny, że zaczynają się pojawiać różne dolegliwości i
choroby oraz to, że nie wiadomo co ma się zrobić z nadmiarem czasu… Ponadto
Jeanie musi stawić czoło traumatycznej przeszłości męża, który to (ku mojemu
zaskoczeniu) przez te wszystkie lata pożycia małżeńskiego nie podzielił się z
nią tymi przykrymi doświadczeniami. Historia opisana w tej książce wbrew
pozorom może pomóc tym, którzy znaleźli się lub znajdują na podobnym rozdrożu
co bohaterka, Jeanie.
Powracając jeszcze na chwilę do
ludzi w dojrzałym wieku: czytając Czwartki
w parku moje myśli zajmowali… moi rodzice, którzy właśnie są w takim wieku.
Widzę, że się zmieniają: ich sylwetki, skóra, włosy… I to mnie przeraża, bo ich
wygląd uświadamia mi, że oni kiedyś odejdą i to „kiedyś” może nadejść szybciej
niż mi się wydaje. Poza tym trudno mi sobie wyobrazić, że ich małżeństwo (po 36
latach bycia razem) się rozpada… Więc jak widzicie lektura tej książki była dla
mnie słodko-gorzka.
Miłym zaskoczeniem dla mnie było
to, że autorka postanowiła do historii wprowadzić „pierwiastek polskości”, to
znaczy postać pochodzącą z Polski. Chyba po raz pierwszy spotkałam się z czymś
takim (przynajmniej w tym momencie trudno mi sobie cokolwiek przypomnieć).
Szczerze powiedziawszy od momentu pojawienia się Joli, imigrantki z Polski,
która pracuje w sklepie Jeanie, zaczęłam przychylniej patrzeć na książkę Hilary
Boyd.
Czwartki w parku jako całość prezentuje się naprawdę nieźle, jednak
moim zdaniem, bardziej spodoba się starszym czytelnikom (50+) niż młodszym. Z
chęcią przeczytałabym inną książkę autorki, gdzie postacie są w zbliżonym do
mnie wieku. Wydaje mi się, że prędzej odnalazłabym w niej siebie, niż w powieści
Czwartki w parku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).