źródło: Pictures Cafe |
Ostatnio trudno było mi się
zabrać za pisanie czegokolwiek. Pod koniec miesiąca znowu przypałętało się do
mnie jakieś świństwo i ponownie poszły w ruch leki: groprinosin, herbatect,
rutinoscorbin, neo-angin oraz na dokładkę syrop domowej roboty z czosnku i
herbatki z różnymi „wspomagaczami” (czyli sokiem malinowym lub cytryną i
miodem). Już mam normalnie dosyć tego kasłania, smarkania, łupania we łbie i
tego całego osłabienia. Ostatnia moja przygoda z zarazkami skończyła się po 2
tygodniach bezowocnej walki antybiotykiem i kolejnym tygodniem przeleżanym w
łóżku. A pracować w końcu trzeba, a to, że pracuję w prywatnej firmie, gdzie
nie ma problemów (wielkich) z wzięciem dnia wolnego, to jednak mam te wyrzuty
sumienia, że znowu nawaliłam (a raczej mój mega „odporny” organizm). Mam
nadzieję, że jak będziecie czytać ten wpis (piszę go dosłownie ostatniego dnia
stycznia), to będę zdrowa jak rydz (a przynajmniej mam taką nadzieję).
Styczeń minął mi zaskakująco
szybko. I w sumie był to dobry miesiąc, choć powinnam trochę ograniczyć moje książkowe
zakupy, bo odkąd zaczęłam zarabiać, niepokojąco dużo kupuję książek. W tym roku
postanowiłam sobie, że skompletuję całą serię Pottera (tak, nie miałam ani
jednej części, ale za to prawie ze wszystkimi się już dawno zaznajomiłam) i
tak, dzięki kochanemu Empikowi w Manufakturze nabyłam pewnego pięknego piątku
pierwszy tom – w twardej i starej okładce (zapomniałam jaką frajdę sprawia
radość kupowania książek, jakby to dobrze ująć – w sposób „manualny”, „namacalny”).
Mój Harry zupełnie nie otwierany,
pachnący nowością stoi, cieszy oczy i czeka na kolejną część, którą zamierzam
nabyć w lutym… Przy dobrych wiatrach w lipcu będę mogła pochwalić się
caaaaluśką kolekcją :) (oh matko, ale czuję z tego powodu podniecenie… :D)
Pamiętacie, jak pod koniec roku
2015 entuzjastycznie podchodziłam do akcji ze Słoikiem Szczęścia 2016? No cóż,
na początku szło mi nawet nawet, ale w połowie miesiąca stwierdziłam, że… bez
sensu jest pisać codziennie co dobrego mi się przytrafiło, kiedy tak naprawdę
nic nie zasługiwało w moich oczach na zapisanie na kartce. Bo samo „wstałam
rano i żyję” jakoś mi nie wystarcza. W akcji ze słoikiem chodziło przede
wszystkim o to, by cieszyć się z każdej małej, pozytywnej pierdoły. Owszem,
cieszę się, ale nie widzę sensu, aby marnować karteczki i atrament na te
(trochę) wyświechtane zwroty. Dlatego postanowiłam zapisywać tylko to, co mnie
zaskoczyło/zaskoczy. A od połowy stycznia zaskoczyła mnie tylko choroba… a jej
jakoś nie mam zamiaru zapamiętywać (jeszcze paskuda się przywiąże i nie
odpuści). No i wygrana w konkursie zorganizowanym przez wydawnictwo CzwartaStrona na fb (jak ja mogłam o tym zapomnieć!?).
W styczniu, oprócz książek
wydanych, tzw. w wersji papierowej, przeczytałam także w formie e-booka
pierwszą wersję (przed poprawkami) drugiej książki Agaty Czykierdy-Grabowskiej Jak powietrze. Pod swoje opiekuńcze
skrzydła wzięło ją jedno z szanujących się wydawnictw w Polsce, a mianowicie
Znak, i jej premiera planowana jest dopiero na początek drugiej połowy roku. Odkąd
przeczytałam debiut Agaty, Kiedy na mnie patrzysz (Novae Res, 2015), nie potrafię zapomnieć o historii Kariny i
Aleksandra. Mimo tego, że naprawdę różne latają opinie po sieci, to ja jestem
nią zauroczona, zakochana (może nie od pierwszej kartki, ale jednak!) i polecam
ją na prawo i lewo. Po prostu zakochałam się w jej stylu i w tym jak umiejętnie
potrafi nakreślić nie tylko bohaterów, ale i poszczególne wątki. Kiedy Agata
zaproponowała mi, abym zerknęła na jej drugie „dziecko” normalnie nie mogłam
usiedzieć w miejscu. Z radością zabrałam się za lekturę i wiecie co wam powiem?
Nic! Bo mnie zatkało, znowu sprawiła, że moje serce zaczęło bić szybciej.
Zaczarowała mnie swoim stylem, postacie, które wykreowała znowu są wyjątkowi,
niepowtarzalni, szalenie realni i głębocy. O czym jest Jak powietrze? O dwóch zranionych przez los duszach, zniewolonych
przez demony z przeszłości, które nie pozwalają im cieszyć się z tego co jest
tu i teraz… Do czasu, kiedy jeden moment nieuwagi zmienia ich świat o 180
stopni. Dopóki ona nie trafi na niego, dopóki on nie spotka jej. I tak dwa
pokaleczone przez los światy nagle się stykają. I okazuje się, że demony te nie
są tak straszne, kiedy są razem. Oczywiście jestem świadoma tego, że to dopiero
początek, że historia dla wydawcy jest nieidealna, ale według mnie niczego już
jej nie brakuje. Przed Agatą jeszcze trochę pracy nad książką, ale nie mogę się
doczekać, kiedy będę mogła po nią ponownie sięgnąć, po tych wszystkich
poprawkach i móc porównać idealność przed i po zmianach. Na pewno mnie ta
historia zaskoczy i odkryję w niej to, czego nie odkryłam za pierwszym razem.
Dziękuję Agatko za to wyróżnienie :). A tymczasem ciekawskich odsyłam do bloga
autorki, gdzie zamieszcza swoje opowiadania, o tutaj.
Nie przedłużając już zbytnio
przechodzę do podsumowania minionego miesiąca:
♦ Przeczytane:
4 (+ 1 e-book)
1. J. K. Rowling, Baśnie Barda Beedle’a - recenzja
2. Jacek Łopuszyński, Szept wody - recenzja
3. Carlos Ruiz Zafón, Książę Parnasu – recenzja
4. Danuta Awolusi, Na wysokim niebie – recenzja
+
Agata Czykierda-Grabowska, Jak powietrze
♦
Książka miesiąca – Na wysokim niebie,
Jak powietrze (ponownie pojawi się w
tym miejscu za ok. pół roku, kiedy to będzie już po premierze ;))
♦
Rozczarowanie - brak
♦
Nabytki - 7
1. Eowyn Ivey, Dziecko śniegu (zakup własny)
2. Anna McPartlin, Ostatnie dni Królika (j.w.)
3. Emma Donoghue, Pokój (j.w.)
4. Carlos Ruiz Zafón, Gra anioła (j.w.)
5. J. K. Rowling, Harry Potter i Kamień Filozoficzny (j.w.)
6. Agnieszka Lis, Pozytywka (nagroda wygrana w konkursie na fb Czwartej Strony)
7. Nicholas Sparks, Na zakręcie (z wymiany, zorganizowanej przez Mowę Książek na fb)
♦
Wyzwania:
1. Przeczytam tyle, ile mam wzrostu + 6,4
cm (173cm)
2. Z półki + 2 (16-20)
3. 52 książki + 4 (52)
Wkrótce możecie się spodziewać
kilku słów na temat rewelacyjnej książki Danuty Awolusi Na wysokim niebie, która zrobiła na mnie naprawdę ogromne wrażenie.
Nie spodziewałam się aż tak wielkiego ładunku emocjonalnego. Będzie to chyba pierwsza
książka, która trafi na listę najlepszych historii przeczytanych w 2016.
Recenzja już niebawem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).