Marissa Meyer
Bez serca
(Heartless)
Tł. Barbara
Kardel-Piątkowska
Papierowy Księżyc
2017
s. 510
978-83-65568-45-8
Cena: 39,90 zł
Ocena: 10/10
~*~
Na długo przed tym, zanim została postrachem Krainy Czarów – niesławna
Królowa Kier – była tylko dziewczyną pragnącą się zakochać.
Catherine jest być może jedną z najbardziej pożądanych dziewcząt w Krainie Czarów i ulubienicą jeszcze niezamężnego Króla Kier, ale interesuje ją zgoła co innego. Ma talent do pieczenia i wraz ze swoją przyjaciółką chce otworzyć piekarnię, by zaopatrywać Królestwo Kier przepysznymi plackami i innymi słodyczami. Jednak jej matka uważa, że to niedopuszczalne dla młodej kobiety, która mogłaby zostać kolejną Królową.
Na królewskim balu, na którym wszyscy oczekują, że król oświadczy się Cath, dziewczyna poznaje Jesta, przystojnego i tajemniczego błazna. Po raz pierwszy czuje, że to prawdziwe zauroczenie. Ryzykując obrazę Króla i wściekłość swoich rodziców, Cath i Jest adorują się w tajemnicy.
Cath chce sama decydować o swoim losie i zakochać się na własnych warunkach. Ale w świecie przenikniętym przez magię, szaleństwo i potwory, los ma inne plany.
~*~
Historię o pewnej dziewczynce,
która wpadła do króliczej nory zna chyba większość ludzi na świecie. Powstała
ona w XIX wieku, a jej autorem jest Lewis Carroll. Do tej pory Alicja w Krainie Czarów, bo taki tytuł
nosi ta opowieść, doczekała się wielu różnorodnych adaptacji. Trudno się
dziwić, że inni szukają w niej inspiracji, ponieważ jest to jedna z
niezwykłych, irracjonalnych i co tu ukrywać ponadczasowych historii, jaka
kiedykolwiek powstała. Alicja w Krainie
Czarów jak i jej kontynuacja Alicja po
drugiej stronie lustra są niezwykle inspirującymi dziełami. Każdy, kto miał
okazję je poznać chce w pamięci zachować emocje jakie mu wówczas towarzyszyły,
a także ich magię oraz urok. Historia Alicji zainspirowała również Marissę
Meyer, autorkę Sagi Księżycowej, która postanowiła przyjrzeć się bliżej jednej
z postaci z Krainy Czarów, bez której opowieść Lewisa Carrolla nie miałaby już
takiego oddźwięku. Królowej Kier.
Meyer w powieści Bez serca przedstawia nam swoją wersję
wydarzeń, które doprowadziły do narodzenia się Królowej Kier. Oczywiście rzecz
dzieje się przed historią stworzoną przez Lewisa Carrolla. Autorka miała przed
sobą nie lada wyzwanie: musiała zmierzyć się, co tu ukrywać, z kultowym dziełem.
Na początku musiała wymyślić nową historię mocno osadzoną w Krainie Czarów,
ponownie tchnąć życie w postaci wykreowane przez Carrolla i zachować ich
charakter oraz oddać niepowtarzalny klimat jaki unosi się nad powieścią Brytyjczyka,
a później zmierzyć się z krytycznymi opiniami fanów twórczości tegoż autora.
Było to niesamowicie trudne wyzwanie: dorównać mistrzowi, stworzyć historię,
która będzie dorównywała pod wszelkimi względami klasykowi, zachować wszystko
to, co składa się na Krainę Czarów i przy tym będzie czymś nowym, nową
opowieścią, do której podobnie jak w przypadku Alicji w Krainie Czarów będzie się powracać latami. Moim zdaniem
Marissa Meyer poradziła sobie z tym zadaniem śpiewająco!
Bez serca jest powiewem świeżości, powieścią, w której oprócz
dobrze nam znanych postaci (przy tym wiernie odtworzonych) pojawiają się nowi i
wcale nie odstępują na krok tym wykreowanym przez Carrolla. Czasami trudno mi
było odróżnić kto stworzył danego bohatera: Marissa czy Lewis. Jestem pod
ogromnym wrażeniem i myślę, że autorka może być dumna z tego, co udało jej się
w książce stworzyć.
W historii Meyer bardzo dużo się
dzieje, szczególnie w drugiej części kiedy to fabuła zaczyna przyspieszać. Może
to wyświechtany już frazes, ale naprawdę nie mogłam się od tej książki oderwać.
I te emocje! Wszyscy, którzy znają Alicję
w Krainie Czarów dobrze wiedzą, jaka jest Królowa Kier: bezwzględna i… bez
serca. Ta wiedza sprawiała, że trudno mi było patrzeć na wydarzenia, które
prowadzą do nieuchronnej przyszłości. Prawie przez całą powieść siedziałam jak na
szpilkach wyczekując momentu kiedy Cath, przyszła Królowa Kier, straci serce. I
kiedy już ten moment nadszedł serce straciła nie tylko główna bohaterka, ale
również i ja. Miałam wrażenie, że moje rozbiło się na milion drobnych kawałków
i nie było szansy, by w trakcie końcówki książki się ono skleiło. Marissa Meyer
stworzyła tragiczną i rozrywającą serce historię, o której trudno mi będzie
zapomnieć. Wiedziałam, że to książka bez happy endu, w końcu jakoś musiała
narodzić się Królowa Kier, ale nie pomyślałabym, że tak mocno ona we mnie
uderzy. Trudno mi było się po niej pozbierać, ale jak widzicie (i czytacie)
jakoś mi się to udało, chociaż na mojej duszy nadal jest po niej ślad. Tak, Bez serca naprawdę wywołuje obrażenia.
Nie była to moja pierwsza tego
typu historia. Pierwszą w tym klimacie była Klątwa Neferet P. C. i Kristin Cast, nawiązująca do cyklu Dom Nocy. Została ona
stworzona w ten sam sposób co Bez serca,
autorki na zaledwie stu sześćdziesięciu stronach przedstawiły równie dobrą i
jednocześnie tragiczną historię Najwyższej Kapłanki Nyx, która w głównej
opowieści, podobnie jak Królowa Kier, jest postacią negatywną. W obu
przypadkach równie mocno przeżyłam tragedie, jakie spotkały główne bohaterki,
które w trakcie lektury zdążyłam mocno polubić. Ból był tak samo nieprzyjemny.
W przypadku Bez serca nie mam się do czego przyczepić. Moim zdaniem tytuł
idealnie oddaje postać, jaką stworzył Lewis Carroll. On dał jej teraźniejszość
i przyszłość, a Meyer przeszłość. Książka jest bardzo dobra, fantastyczna, wciągająca,
klimatyczna, mroczna i tragiczna. Po niej każdy inaczej spojrzy na Królową Kier
Carrolla. Na zawsze.
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję ślicznie wydawnictwu Papierowy Księżyc
Ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuń