Życie jest piękne
Novae Res 2017
s. 316
978-83-8083-570-2
Cena: 29,00 zł
Ocena: 7/10
~*~
Kiedy los zmusi Cię do zmierzenia się z najgorszym, zrozumiesz, że
wszystko, czego pragniesz, to piękne życie…
Cornelia to 17-letnia dziewczyna. Prowadzi normalne życie zwykłej nastolatki. Ma wspaniałą przyjaciółkę i wsparcie rodziców. Marzy i ma plany na przyszłość. Brakuje jej tylko prawdziwej miłości, ale wie, że na taką trzeba poczekać. Wszystko zmienia się, kiedy słyszy słowo BIAŁACZKA. Będzie zmuszona do podjęcia trudnej walki o swoje pragnienia.
Natalie, przyjaciółka Cornelii, to osoba, która tylko pozornie wydaje
się silną, przebojową flirciarą, która wszystko ma za nic. Znakomicie potrafi
nakładać maski i wcielać się w przypisywane role. Tak naprawdę skrywa wrażliwą
duszę i liczne rany, które zadali jej najbliżsi. Marzy o kimś, kto zobaczy jej
prawdziwe ja i je pokocha. Jedna niewłaściwa decyzja sprawi, że będzie musiała
zmienić całe swoje życie.
Kiedy los postawi dwie przyjaciółki przed bardzo trudnym i bolesnym faktem, okaże się, że nie każda sytuacja daje możliwość takiego wyboru, jaki by się chciało mieć. Pomimo to, Nel i Nat stopniowo zrozumieją, że w każdym momencie warto cieszyć się z życia i czerpać z niego to, co najpiękniejsze, bo nic nie jest nam dane na zawsze.
~*~
Natalia Murawska w swojej książce
porusza wiele trudnych tematów, jednak na pierwszy plan wysuwa się przyjaźń
pomiędzy dwiema głównymi bohaterkami: Cornelią i Natalie. Dziewczyny mieszkają
po sąsiedzku i znają się od małego. Są jak siostry i nie potrafią wyobrazić
swojego życia bez tej drugiej. Znają swoje tajemnice i marzenia oraz są jak
ogień i woda: wzajemnie się uzupełniają i rozumieją bez słów. Taka przyjaźń,
którą opisała autorka w Życie jest piękne
jest nie tylko skarbem, ale przede wszystkim błogosławieństwem. I co
najważniejsze: takie więzi zdarzają się nie tylko w literackim świecie.
Główne bohaterki Życie jest piękne zostają wystawione na
ciężkie próby. Każda z nich będzie musiała powalczyć o swoją przyszłość, a tym
samym ich przyjaźń zostanie poddana wielu próbom. Czy uda im się wyjść
zwycięsko ze swoich indywidualnych bitew, do których musiały stanąć, i czy to,
co połączyło Cornelię i Natalie przetrwa te burze? Tego dowiecie się sięgając
po debiut Natalii Murawskiej.
Książka mimo kilku mankamentów
naprawdę mi się spodobała. Przede wszystkim należą się autorce pochwały za
tematy, które postanowiła poruszyć w tej historii, a konkretniej przedstawienie
ich w sposób przejrzysty i prosty, czyli taki trafiający do serca czytelnika.
Moim zdaniem bardzo dobrze poradziła sobie także z kreacją głównych bohaterek,
a przede wszystkim Natalie, która w przeciwieństwie do Cornelii jest postacią
bardzo złożoną. O wiele bardziej przeżywałam sytuację Natalie, niż jej
przyjaciółki, która raczej miała trudniejszą bitwę do rozegrania. Mocno
poruszyła mnie jej samotność, ponieważ dobrze wiem, jak ona smakuje i do czego
może popchnąć zdesperowane jednostki. Poza tym sytuacja w jej rodzinie, tak
diametralnie różna od mojej, również bardziej przychylnie wpłynęła na jej
ocenę. Współczułam Natalie każdą komórką swojego ciała i nie mogłam patrzeć,
jak mota się i coraz bardziej pogrąża w swojej samotni. Myślę, że długo nie
zapomnę tej postaci i chyba znalazła odrobinę miejsca w moim sercu. Natomiast
Cornelia, jak wspomniałam wcześniej, to przeciwieństwo Natalie, i szczerze
powiedziawszy nie wzbudziła we mnie takich emocji jak jej przyjaciółka. Poza
tym dopatrzyłam się w jej zachowaniu pewnej nieścisłości. Chodzi mi tu
konkretnie o fragment, kiedy dziewczyna poznaje Luke’a: on „przez przypadek” na
nią wpada i mówi „Sorry, nie chciałem”, a Cornelia po chwili, kiedy chłopak już
odchodzi wyrywa się z „Mówi się przepraszam”. Czy wyraz „sorry” nie jest słowem
wyrażającym skruchę? Czy może Cornelia zaaferowana pisaniem SMSa nie usłyszała
jego przeprosin? Niestety to zostaje w domyśle, bo autorka tego nie wyjaśniła.
Z tekstu wynika, że dziewczynie nie wystarczy słowo „sorry” i pokazuje ją z
nieciekawej strony.
W książce, na początku każdego
rozdziału pojawiają się cytaty z różnych dzieł. Nie miałabym z nimi problemu,
gdyby fragmenty historii Cornelii i Natalie były dłuższe. W trakcie lektury
wybijały mnie one rytmu i niekiedy zastanawiałam się, czy są one tam w ogóle
potrzebne.
To, co zwróciło moją uwagę w
trakcie lektury, to gwiazdy na suficie w pokoju Natalie i to, jak je ona
liczyła w jednoznacznej sytuacji. Czy coś Wam to nie przypomina? Jeśli nie, to
podpowiem: Hopeless Colleen Hoover.
Sky, główna bohaterka książki Hoover także miała poprzyklejane gwiazdki na
suficie i także je liczyła. Ci, którzy znają tę powieść na pewno wiedzą, o
który fragment mi chodzi. Wydaje mi się (oczywiście mogę się mylić, jestem
tylko człowiekiem), że zbieżność w tym przypadku jest nieprzypadkowa. Trzeba
jednak przyznać, że liczenie gwiazd, podobnie jak liczenie owiec (czy baranków)
przed snem jest jakimś sposobem odwrócenia uwagi od danej sytuacji i myśli, ale
czy skutecznym? W każdym razie, kiedy doszłam do tego momentu w książce Natalii
Murawskiej, poczułam się trochę oszukana i rozczarowana, nie wiem do końca
dlaczego, może dlatego, że mocno zainspirowała się powieścią Hoover? Nie były
to zbyt miłe uczucia, ale na szczęście nie przesłoniły one (tak mocno) całej
historii. W sumie, kiedy teraz siedzę i patrzę na swój egzemplarz przyszła mi
do głowy pewna myśl, że w Życie jest
piękne można odnaleźć dwie historie, a raczej nawiązania do nich, czyli do
wcześniej wspomnianej przeze mnie powieści Colleen Hoover Hopeless oraz… Gwiazd naszych
wina Johna Greena. Myślę, że tytuł ten może się spodobać osobom, które
polubiły historie opowiedziane przez Hoover i Greena. Jeśli miałabym polecać
komukolwiek Życie jest piękne, to
raczej nastolatkom, bo oprócz tego, że wzbudza ona emocje i bohaterami jest
młodzież, to jest także momentami bardzo naiwna. Owszem, przyprawia o szybsze
bicie serca i wzbudza w czytelniku niepokój, ale starszy, „dojrzalszy”
czytelnik może jej przez tą naiwność nie docenić, a młodsi, oprócz rozrywki,
mogą „coś” z niej wyciągnąć dla siebie.
Jeśli chodzi o zakończenie, to
byłam nim odrobinę zawiedziona, ale w sumie takiego rozwiązania mogłam się
spodziewać. Liczyłam na to, że autorka mnie zaskoczy, ale niestety się
przeliczyłam. Jednak jako całość oceniam książkę bardzo dobrze. Naprawdę jest
to dobry debiut, a książka jest jedną z tych pozycji, która wzbudza wiele emocji
i można na jej temat rozmawiać godzinami. Myślę, że byłaby idealną lekturą na
forum dyskusyjne, jest tyle wątków i problemów do omówienia, że pewnie na
jednym spotkaniu dyskusyjnego klubu książki by się raczej nie skończyło. W
przyszłości z chęcią sięgnęłabym po inne teksty Natalii Murawskiej, głównie z
ciekawości, by sprawdzić jak przez ten czas (od wydania pierwszej książki)
rozwinął się jej warsztat pisarski.
~*~
Wiem, że można znaleźć magię we wszystkim – jeżeli tylko się tego chce.
[1]
Słowo jest niebezpieczne, bo nie zdajemy sobie sprawy z jego potęgi.
[2]
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję ślicznie autorce :)
___
[1] Natalia Murawska, Życie jest piękne, Gdynia 2017, s. 8.
[2] Tamże, s. 13.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).