George du Maurier
Trilby. Iluzja miłości
(Trilby)
Replika 2017
s. 360
978-83-7674-58-9
Cena: 36,90 zł
Wyzwania:
+ Przeczytam tyle,
ile mam wzrostu (+ 2,6 cm)
+ 52 książki
Ocena: 6/10
~*~
Nie będziesz dostrzegać niczego, słyszeć niczego. Nie będziesz myśleć
nic innego, tylko Svengali, Svengali, Svengali!
Maestro Svengali jest zimnym, pozbawionym skrupułów człowiekiem, wykorzystującym ludzi do własnych celów za sprawą stosowanej od lat hipnozy. Kiedy przypadkiem spotyka w mieszkaniu sąsiadów prześliczną Trilby, zakochuje się w niej bez pamięci. Dziewczyna jednak ma na oku kogoś innego… Obsesja starszego człowieka połączona z umiejętnością perswazji powoduje, że Trilby ostatecznie wiąże się ze swoim adoratorem. Wkrótce dziewczyna, od najmłodszych lat posiadająca niebywały słuch i uwielbiająca śpiewać, zostaje znaną diwą i wielce szanowaną madame Svengali…
Powieść Trilby, niesamowicie popularna przez całe lata, przeniesiona została na sceniczne deski w formie sztuki, doczekała się cyklu popularnych filmów i zaowocowała stworzeniem kapelusza trilby.
George Du Maurier, autor Trilby, był uznanym karykaturzystą magazynu „Punch”. Jego doskonałe rysunki wzmacniają znacząco czar tej powieści.
~*~
Decydując się na lekturę Trilby. Iluzja miłości George’a du
Mauriera nie przypuszczałam, że będzie to historia napisana w XIX wieku.
Chociaż w sumie powinnam się tego domyśleć, ponieważ sugeruje to (trochę
niejednoznacznie, ale jednak) opis znajdujący się na tylnej stronie okładki.
Niestety nie domyśliłam się i w ten sposób przyszło mi zmierzyć się z niezwykle
wymagającą i trudną w odbiorze lekturą.
Dla współczesnych czytelników Trilby może się okazać ciężką do
przebrnięcia książką, przede wszystkim ze względu na język jakim posługuje się
autor. Jest on typowy dla okresu, w którym Maurier żył i tworzył –
charakteryzuje go opisowość. Tak, szalenie długie opisy, niekoniecznie związane
z toczącym się w danym momencie wydarzeniem. Nie raz było tak, że zanim
dobrnęłam do jego końca, zapominałam co wydarzyło się przed nim (jak dla mnie
połowy lub nawet większości mogłoby nie być). Nachodziła mnie wówczas chwila
konsternacji, powracania do wydarzenia sprzed opisu i ponownym powróceniem do
przerwanej lektury. I tak do następnego opisu. A przecież taki sposób tworzenia
historii w tego typu książkach (powstających w tamtym czasie) było normą.
Strasznie mnie to irytowało (chociaż na ogół lubię zatapiać się w opisach) i w
pewnym momencie miałam ochotę rzucić książkę w kąt, ale… Właśnie to „ale” mnie
powstrzymywało, czyli czarująca kreacja bohaterów oraz ciekawość, którą udało
się autorowi we mnie rozbudzić. Byłam szalenie ciekawa jak potoczą się losy
sympatycznej Trilby, tytułowej bohaterki, oraz trzech niezwykle utalentowanych
artystów. Jeśli chodzi o to, to Maurierowi nie można odmówić pomysłowości,
chociaż niezwykle mnie bawiły reakcje postaci na niektóre sytuacje. No i
momentami ten dramatyzm…
Historia opowiadana jest przez
narratora - autora, który opisuje nam dzieje dziewczyny o niezwykłych stopach w
taki sposób, jakby był m. in. uczestnikiem zawartych w książce wydarzeń.
Czasami przyznaje się on do swojej niewiedzy oraz wplata w fabułę swoje
przemyślenia i uwagi, które za każdym razem mnie zdumiewały (w sensie, że tak
było można pisać). Podobał mi się także humor autora i jego dystans do samego
siebie, którego trudno nie zauważyć w trakcie lektury. Tym zrobił na mnie dobre
wrażenie.
Niech czytelnik się nie lęka. Nie będę próbował tego opisywać. Nie
wiedziałbym od czego zacząć (ani kiedy skończyć!). [1]
Podobało mi się również to, że
Maurier wprowadził do fabuły postacie (w tym przypadku artystów), które wówczas
istniały i tworzyły swoje dzieła. Dzięki temu możemy poznać lub odkryć kogoś
nowego.
Tak naprawdę to trudno jest pisać
opinię na temat klasyków: dzieł, które są lub pretendują do tej grupy książek.
Dlaczego? Ponieważ czasami nie wiadomo jak „ugryźć” temat, żeby nie zostać
posądzony o ignorancję. Dla współczesnych czytelników przekaz takich powieści,
w tym przypadku XIX-wiecznych, nie jest łatwy. Nie tworzyli ich współcześni
autorzy i my, współcześni czytelnicy, możemy ich po prostu nie zrozumieć. A to
może wpływać na to, czy nam się te książki spodobają czy też nie. Czy Trilby mi się podobała? Pod pewnymi
względami tak, ale nadal czuję to zmęczenie, jakie czułam w trakcie jej lektury
i trochę to przesłania obraz Trilby. Czy
ją zrozumiałam? Na pewno nie tak, jakby zrozumiałaby ją osoba żyjąca w okresie,
kiedy ona powstała. Wydaje mi się jednak, że zauważyłam w niej to, co powinnam
zauważyć.
Oprócz trudności jakie sprawiła
mi lektura tej powieści, znajdziemy w jej wnętrzu niezwykłe rysunki (stawiam na
ryciny), które odzwierciedlają toczącą się w danym momencie akcję. Niektóre są
lepsze, inne odrobinę gorsze, jednak ocieplają tę historię i nadają całości
niepowtarzalnego charakteru.
Trilby. Iluzja miłości jak wspomniałam wcześniej nie jest prostą
lekturą. To przykład typowej XIX-wiecznej literatury, w której dominują opisy.
Zabierając się za nią trzeba być na to przygotowanym (ja do końca nie byłam) i
co chyba ważniejsze, być pewnym swojego czytelniczego wyboru: czy jest się
gotowym na tego typu historię. Dla mnie Trilby
była ciekawym, męczącym i poniekąd odkrywczym doświadczeniem literackim. Po
jej lekturze patrzę na Dumę i uprzedzenie
Jane Austen, Północ i południe Elisabeth
Gaskell oraz Żony i córki tej samej
autorki i zastanawiam się, czy będę miała z nimi podobne perypetie jak z Trilby. I szczerze powiedziawszy trochę
boję się za nie teraz zabrać. Czy mam się czego bać? Powracając jednak do
tematu Trilby: nie jest to lektura
dla wszystkich, ale myślę, że miłośnikom klasyki powinna przypaść do gustu.
~*~
A gdy jeden z przyjaciół w naszym kręgu obdarzony jest tak nienormalnie
bogato albo go za to nienawidzimy, albo kochamy, proporcjonalnie do wielkości
jego talentu; tak jesteśmy skonstruowani. [1]
Czym, jeśli nie modlitwa, jest to, gdy człowiek podnosi się po tym, jak
stracił wszystko, dla czego żył? [2]
~*~
Za możliwość lektury
dziękuję ślicznie wydawnictwu Replika
___
[1] George du Maurier, Trilby. Iluzja miłości, Zakrzewo 2017,
s. 233.
[2] Tamże, s. 16.
[3] Tamże, s. 329.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).