Witajcie kochani!
Dzisiaj przychodzę do Was z
krótką relacją z V Salonu Ciekawej Książki w Łodzi, który miał miejsce w ubiegły weekend, czyli 20-22 XI 2015. Do samego końca nie
byłam pewna, czy będę mogła w nim uczestniczyć, ponieważ już od trzech tygodni
walczę z paskudztwem, które zaatakowało mój organizm (w poniedziałek okazało się, że
to zapalenie migdałków i dostałam oprócz antybiotyku 5 dni zwolnienia). Jednak
na tyle dobrze się czułam, że postanowiłam na chwilkę zajrzeć
do Białej Fabryki, czyli do Centralnego Muzeum Włókiennictwa.
Podobnie jak w zeszłym roku
organizatorzy zadbali o to, aby goście i zwiedzający mogli bez problemu trafić
na Salon. Za to mają naprawdę dużego plusa. Pierwsze, co zwróciło moją uwagę
wchodząc do środka to pierwsze stoiska z książkami: jedno należące do Grupy Wydawniczej Publicat a pozostałe
do właścicieli różnych antykwariatów. Pomyślałam na początku, że to bardzo miłe
powitanie zwiedzających, jednak… Jednak, gdy dłużej postałam przy tych
stoiskach (bez ubrania wierzchniego) to było mi po prostu zimno. Niemiłosiernie
wiało od drzwi, a dla osoby chorej, czy też osłabionej to łatwa (i szybka)
droga do łóżka i… lekarza. Współczułam wystawcom-ludziom, którzy musieli w tym
przeciągu stać dłużej, niż 5 minut.
Na piętrach moją uwagę zwróciły
warsztaty dla najmłodszych. Ich miny mówiły wszystko: były bardzo zaabsorbowane
i po prostu… szczęśliwe. Targi Książki powinny wywoływać uśmiech, nie tylko
wśród dzieci! Ja akurat nie miałam z tym problemów, bo widok stosów książek zawsze
poprawia mi humor. Jeśli chodzi o pozostałe atrakcje, to trudno mi coś więcej
na ten temat napisać, bo po prostu w nich nie uczestniczyłam – przede wszystkim
przez moje kulawe zdrowie. Gdybym czuła się ciutkę lepiej, to z pewnością
zostałabym na spotkaniu z Królową Polskiego Kryminału, a mianowicie z p.
Katarzyną Bondą. Z Internetu dowiedziałam się, że akcja kolejnej książki p.
Katarzyny będzie miała miejsce właśnie w Łodzi. Informacja ta bardzo pozytywnie
mnie zaskoczyła, szczególnie po stwierdzeniu „szanownego” p. Bogusława Lindy,
że „Łódź jest miastem meneli”. Mogłabym bardzo rozwinąć ten wątek, ale nie chcę
się denerwować, zresztą szkoda mojego języka na takie niskopoziomowe
stwierdzenia podstarzałych aktorów, których gwiazdka dawno się wypaliła.
Powracając jednak do V Salonu Ciekawej Książki: nie wiem
czym była spowodowana niska frekwencja wydawnictw, czy to przez „szanownego” p.
Lindę, czy innych powodów. W zeszłym roku było ich zdecydowanie więcej, całe
trzy piętra były prawie zajęte. W tym roku było zdecydowanie skromniej, ale czy
gorzej? Trudno konkretnie mi to ocenić. Na pewno nie była to mocna strona
tegorocznego Salonu. Stoiska nie kusiły mnie w tym roku tak mocno, jak w
poprzednim. Jednak nie wyszłam z pustymi rękami ;) – gdyby tak było to Salon
dla mnie okazałby się wielką katastrofą! Pojechać na targi książki i nie kupić
ani jednej pozycji jest po prostu zbrodnią! To tak jak wybrać się nad morze i
nie zjeść smażonej ryby, czy wykąpać się w morzu.
Jak wspomniałam, nie wyszłam z
Salonu z pustymi rączkami. Na stoisku antykwarycznym upolowałam Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego
Augusta, a na stoisku Grupy Wydawniczej Publicat 365 bajek na
dobranoc z płytą dla mojego kochanego bratanka na roczek, który zbliża się
wielkimi krokami.
Podsumowując V Salon Ciekawej
Książki: było skromniej, niż w ubiegłych latach, ale równie przyjemnie. Na
pewno dużą frajdę miały dzieci, o które zadbali organizatorzy, wydaje mi się,
że rodzice także, bo mogli chociaż na moment odpocząć od swoich pociech. Mam
ogromną nadzieję, że wystawcy, którzy zrezygnowali w tym roku z wystawienia się
przełamią swoje obawy i niechęć do Łodzi i za rok nas odwiedzą. Bo Łódź to nie
jest dziura, to miasto z potencjałem, które budzi się z dosyć długiego,
zimowego snu. A poza tym menele także kochają książki. :)
Poprzednie edycje:
♦
IV Salon Ciekawej Książki – relacja
♦
III Salon Ciekawej Książki – relacja
♦
II Salon Ciekawej Książki – relacja
♦
I Salon Ciekawej Książki - relacja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).