11 stycznia 2017

[#01] Book Tour: Martha Hall Kelly – „Liliowe dziewczyny”

Martha Hall Kelly
Liliowe dziewczyny
(Lilac girls)

tł. Julia Szajkowska

Prószyński i S-ka 2016
s. 664
978-83-8069-453-8
Cena: 42,00 zł

Wyzwania:
+ Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 4,2 cm)
+ 52 książki

Ocena: 8/10

~*~

Caroline Ferriday to bywalczyni nowojorskich salonów, bliska współpracownica konsula Francji. Gdy wybucha II wojna światowa, jej życie ulega całkowitej zmianie. Młoda Amerykanka postanawia pomagać francuskim dzieciom, szczególnie tym z domów dziecka, wysyłając paczki z żywnością i odzieżą. Po wojnie zaś sprowadza do Stanów Zjednoczonych najbardziej chore byłe polskie więźniarki, tak zwane króliki doświadczalne – ofiary pseudomedycznych eksperymentów – zapewnia im wszechstronną opiekę lekarską i traktuje jak własne dzieci.

Młoda i ambitna Herta Oberheuser odpowiada na opublikowane przez władze III Rzeszy ogłoszenie o pracy dla lekarza i zostaje zatrudniona w Ravensbrück – obozie koncentracyjnym kobiet.

W okupowanej Polsce nastoletnia Kasia Kuśmierczyk angażuje się w działania na rzecz podziemia i szybko zostaje aresztowana.

Losy tych trzech kobiet zwiążą się nierozerwalnie, gdy Kasia trafi do Ravensbrück.

Debiutancka powieść amerykańskiej pisarki łączy w sobie historię niecodziennej miłości, opowieść o odkupieniu oraz solidarności w cierpieniu i ofiarności przekraczającej wszelkie granice, opisuje też trudy życia w powojennej Polsce.

~*~

Odkąd pamiętam temat II wojny światowej zawsze mnie interesował i do tej pory - może to brzydko zabrzmi, ale fascynuje oraz przeraża. To, co się wówczas działo jest wprost nie do uwierzenia, a w nadmiarze informacji nie do przetrawienia. Nie wiem dlaczego ale czuję, że jakaś niewidzialna siła mnie do tego tematu przyciąga – jak magnes. Nie potrafię przejść obojętnie obok książki, która w większym bądź mniejszym stopniu nawiązuje do wydarzeń z tego okresu. Podobnie było w przypadku Liliowych dziewczyn Marthy Hall Kelly. Przygotowując zestawienie nowości wydawniczych z września (klik) wiedziałam, że prędzej czy później sięgnę po tę pozycję. Nie myślałam jednak, że okazja jej lektury nadarzy się tak szybko – dzięki book tourowi zorganizowanym przez Ruda Recenzuje (dziękuję! ).

Autorka w Liliowych dziewczynach opowiada historię kobiet, którym przyszło żyć w wyjątkowo niespokojnych czasach. Oczami trzech różnych bohaterek poznajemy nie tylko ich życie oraz otaczającą ją rzeczywistość, ale także (może przede wszystkim) losy kobiet, które z różnych powodów zostały wywiezione do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Wśród nich znalazła się jedna z narratorek Liliowych dziewczyn – Kasia Kuśmierczyk oraz jej matka i siostra. Drugą narratorką jest Caroline Ferriday mieszkająca w Ameryce, zajmująca się działalnością charytatywną: najpierw na rzecz dzieci osieroconych we Francji, a następnie pomaga „królikom” – kobietom okaleczonym w we wcześniej wspomnianym obozie. Ostatnią z tej trójki, dzięki którym poznajemy tytułowe dziewczyny, jest Herta Oberheuser, młoda lekarka, która podejmuje pracę w tej kaźni dla kobiet. Losy ich przeplatają się tworząc mozaikę różnych charakterów oraz pokazują przy tym jak widzenie zmienia się wraz z perspektywą.

Pierwsze, co rzuca się w oczy to realizm, który Marthcie Hall Kelly udało się uchwycić. Mimo delikatności, z jaką autorka opisuje te okropne wydarzenia, przy niektórych fragmentach dostawałam dreszczy, a włosy jeżyły mi się na głowie. Przedstawiała je w możliwie subtelny lecz także dosadny sposób – tak, aby czytelnicy nie mieli żadnych wątpliwości co się działo za murami obozu koncentracyjnego. Autorka w Liliowych dziewczynach postanowiła poruszyć temat pseudooperacji nóg więźniarek, jak dla mnie najmniej drastycznym zabiegom, choć warto tu pamiętać, że niemieccy lekarze „eksperymentowali” nie tylko z nogami kobiet, ale także innymi ich częściami ciała, o których na samą myśl robi mi się słabo.

Caroline Ferriday // źródło: Connecticut History
Jak wspomniałam wcześniej, na Liliowe dziewczyny składają się trzy historie – Caroline, Kasi oraz Herty. Opowieść Caroline jest nich wszystkich najmniej tragiczna, lecz nie mniej emocjonalna. Bohaterka ta również musiała pokonywać przeciwności losu, może nie takie skomplikowane jak Kasia czy Herta, ale także pozostawiły one na jej duszy niezmywalny ślad. Mimo tego, że była daleko od koszmaru, który śniła wówczas Europa, to również i ją dotknął - nie w sposób fizyczny, ale z pewnością psychiczny. Od samego początku polubiłam tę postać, ponieważ mimo różnych kłód pod nogami nie poddawała się, z uporem maniaka spełniała postawione przez siebie cele i z otwartym sercem podchodziła do osób znajdujących się w potrzebie. Historia Kasi w porównaniu do Caroline okazała się zdecydowanie trudniejsza, tragiczniejsza i bardziej dramatyczna. To waśnie jej oczami – oczami więźniarki – dowiadujemy się co działo się od momentu aresztowania do momentu dotarcia na miejsce kaźni. Jesteśmy świadkami jak krok po kroku kobiety były obdzierane ze swojej godności oraz… niewinności. Od samego początku postać Kasi mi się nie podobała, jej podejście do życia, i trudno mi było jej współczuć, ponieważ to przez jej lekkomyślność i głupotę do obozu trafiły niczemu winne jej matka oraz siostra. A wszystko dlatego, bo chciała zaimponować chłopakowi, który jej się podobał. Zniszczyła nie tylko swoje życie, ale przede wszystkim życie swoich bliskich: rodziny i znajomych. Po wyjściu z Ravensbrück zachowywała się jak rozkapryszony bachor, jakby tylko ona została skrzywdzona przez los. Zero jakiejkolwiek wrażliwości do kogokolwiek. Ja rozumiem, że bohaterka przeżywała koszmar na jawie, który pozostawił na jej psychice uraz, ale żeby do tego stopnia, że krzywdziła swoim zachowaniem ludzi, których kocha? Jedyne, co znalazłam w niej pozytywnego, to bezwarunkowa miłość i oddanie do matki oraz siostry. Muszę w tym miejscu podkreślić, że autorka bardzo dobrze sobie poradziła pokazując więź, jaka może łączyć rodzeństwo (w tym przypadku siostry). Opowieść ostatniej bohaterki – Niemki Herty – jak dla mnie okazała się najsmutniejsza i chyba najtragiczniejsza. Niestety życie nie rozpieszczało młodej i ambitnej Herty, trzeba mieć naprawdę dużo odwagi i samozaparcia, by kosztem samego siebie spełniać swoje marzenia. Można powiedzieć, że proces niszczenia się „od środka” bohaterka rozpoczęła zanim trafiła do Ravensbrück, a wyjazd tylko jej w tym „pomógł”. Z dziewczyny posiadającej odrobinę współczucia pozostało tylko wspomnienie… Pusta skorupa. Herta trafiła, jakby z deszczu pod rynnę, przeniosła się z jednego koszmaru do drugiego, równie mocno wyniszczającego jak pierwszy. „Dzięki” Kasi mieliśmy możliwość poznać obóz od strony więźniarki, z kolei Herta umożliwiła nam zobaczenie go od strony jego pracownika – oczami lekarki, która  brała czynny udział w pseudooperacjach.

Herta Oberheuser // źródło: Wikipedia
To, co mnie najbardziej zaskoczyło, to fakt, że Caroline oraz Herta żyły naprawdę. Od razu po skończonej lekturze zrobiłam re-search i szczerze zrobiło mi się wstyd, że zupełnie nie kojarzyłam chociażby Herty, która jako jedna lekarka i jedna z nielicznych lekarzy obozowych nie została skazana na śmierć. Teraz nazwisko Oberheuser jest wyryte w mojej głowie i do końca życia chyba będę je pamiętać. Podobnie zresztą jak Caroline Ferriday, która naprawdę zrobiła kawał dobrej roboty, aby króliki z Ravensbrück mogły w miarę normalnie funkcjonować. Cieszę się, że autorka postanowiła czytelnikom przybliżyć ich postacie, myślę, że po lekturze Liliowych dziewczyn nazwiska tych dwóch pań nie zostaną zapomniane. Zresztą nie tylko ich, ale także pamięć o ofiarach medycznych eksperymentów będzie poniekąd zachowana. Jak dla mnie książka ta jest nie tylko rozrywką, ale także ostrzeżeniem oraz przede wszystkim świadectwem kobiet, które przeżyły koszmar w Ravensbrück. Myślę, że wszystkie mogą być dumne z Marthy Hall Kelly oraz jej pracy nad Liliowymi dziewczynami. Ja z pewnością bym była.

~*~

- Wie pani oczywiście, że konwalie są trujące? – zagadnął.
- W takim razie niech ich pan nie je. A przynajmniej nie przed ukończeniem mowy. Albo dopóki ludzie pana nie zirytują. [1]

Z tak bliska był to wyjątkowo groźny uśmiech. Musiałam mocno mieć się na baczności, bo Francuzi zdecydowanie byli moją piętą achillesową. Podejrzewam, że gdyby Achilles był Francuzem, opiekowałabym się nim wytrwale, dopóki jego ścięgno całkiem by się nie wygoiło. [2]

- Nie możesz mieć wszystkiego […]. [3]

Smutne piosenki przestają być tak smutne, gdy jest ktoś, kto cię kocha. [4]

~*~

Książkę przeczytałam w ramach Book Touru organizowanym przez Ruda Recenzuje.
Dziękuję! 

___
[1] Martha Hall Kelly, Liliowe dziewczyny, Warszawa 2016 , s. 21.
[2] Tamże, s. 28.
[3] Tamże, s. 371.
[4] Tamże, s. 428.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każde słowo się liczy. Dziękuję :).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...