10 września 2013

BARRY Brunonia - "Wróżby z koronek"

Brunonia Barry
Wróżby z koronek
(The lace reader)

tl. Danuta Górska

Albatros, 2010
s. 432
978-83-7359-844-7

Wyzwania:
+ Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 2,8 cm)
+ 52 książki
+ Z półki (poziom 6/ 26-30 książek kupionych przed 2013 r.)

Ocena: 7/10

~*~

Kobiety z rodziny Whitneyów, starego rodu czarownic z Salem, już wieki temu posiadły umiejętność czytania przyszłości z koronek. Ten cudowny dar niekiedy staje się przekleństwem. Po śmierci siostry bliźniaczki, którą przewidziała, oszalała z bólu piętnastoletnia Towner poprzysięgła już nigdy więcej nie wróżyć z koronek.

Lecz kiedy w tajemniczych okolicznościach znika jej babka Eva, Towner musi wrócić do rodzinnego miasta i zmierzyć się z demonami przeszłości. Historia Salem jest mroczna i pełna okrucieństwa, a obecne wydarzenia wydają się mieć związek z tym, co działo się przed wiekami – procesami czarownic i falą nienawiści, jaka ogarnęła okolicę. Dziewczyna jeszcze nie wie, że w Salem zagraża jej coś więcej niż tylko straszne wspomnienie...

~*~

Ludzi od dawien dawna pociągało to, co magiczne oraz to, co pozwoli odkryć tajemnice, jakie niesie ze sobą życie. Przyszłość odczytywano i do tej pory odczytuje się za pomocą różnych „narzędzi”. Wśród nich najczęściej pojawiają się szklane kule, karty, kości, czy ogólnie sam człowiek. Również i koronki. Gdyby nie ta lektura, nie pomyślałabym nawet, że z tych delikatnych splotów również można wróżyć. By nie przedłużać tych moich wywodów, opiszę teraz to, co udało mi się wywróżyć z tej powieści.

Wróżby z koronek opowiadają historię trzydziestodwuletniej kobiety, Tonwner (Sophyi) Whitney, w której żyłach płynie krew czarownic. Wraca ona do rodzinnych stron, by rozwiązać nie tylko tajemnicę zniknięcia swojej babki, Evy, ale również sekrety, które ma głęboko ukryte w swojej duszy. W tej trudnej drodze, jaką z pewnością jest poszukiwanie prawdy oraz odnajdywanie siebie na nowo, towarzyszy jej nie tylko rodzina, ale również miejsca, wspomnienia, dziennik, przypadkowi ludzie, w tym Angela, Ann oraz Rafferty, a także osoby, które odeszły – Eva i Lindley (Lindsey).

Z tego, co się dowiadujemy z powieści o Towner, jest ona kobietą doświadczoną przez życie (mimo młodego wieku – co to jest trzydzieści lat w porównaniu do pięćdziesięciu, czy osiemdziesięciu?) oraz bardzo samotną, mimo, ze tylu ludzi ją otacza. Co łatwo stwierdzić, jest to spowodowane śmiercią siostry bliźniaczki, z którą do tej pory bohaterka nie potrafi sobie poradzić. I jak można wyczytać pomiędzy linijkami tekstu, to godzenie się z utratą bliźniaczki idzie jej bardzo powoli. Pozostali bohaterowie, podobnie jak Towner, są bardzo charakterystyczni, przez co trudno ich pomylić. Wokół każdej z występujących postaci bije inna aura, przez co trudno uwierzyć, że to tylko fikcja literacka.

Jeśli chodzi o akcję powieści, jest ona osadzona w klimatycznym Salem, w stanie Massachusetts. Autorka w taki sposób przedstawiła to miejsce, że mam ochotę wstać, tak jak siedzę i w tym, czym siedzę, wziąć walizki i pojechać w tamte rejony. I to nie tylko ze względu na atrakcje związane z procesem czarownic z końca XVII wieku (1692 r.), ale przede wszystkim na klimat, czas i tajemnice, jakie skrywa to miasto.

Co mi się zatem nie podobało we Wróżbach z koronek? Na początku w oczy raził mnie styl, ale po przewertowaniu kilkunastu następnych stron, po prostu do niego przywykłam. Drugim cieniem Wróżb z koronek jest bardzo mało wróżb, co może wydawać się trochę zabawne. „We Wróżbach z koronek nie znajdzie się wróżb”. Są, ale na historię zawartą na ponad 400 stron, to dla mnie trochę ich za mało. A jak już są, to skromnie opisane. Owszem, znajdą się także te bardziej rozbudowane, ale to i tak dla mnie jest cieniem książki. To, co jeszcze zwróciło moją uwagę, to zachowanie bohaterki w trudnych sytuacjach. Powtarzała ona na okrągło, że umiera, ale jakimś cudem za każdym razem wychodziła cała. Na początku nie przywiązywałam do tego szczególnie dużej wagi, jednak za którymś razem wywołało to we mnie dużą wesołość i stwierdziłam, że umieranie głównej bohaterce po prostu nie wychodzi. A potem, po całej tej sytuacji zrozumiałam, że Towner musiała kilka razy „umierać”, by potem na nowo się odrodzić. Raz, a porządnie.

Ogólnie rzecz ujmując, jest to, wbrew pozorom, bardzo wciągająca i przyjemna lektura. Autorka przenosi nas w klimatyczne miejsce, obcujemy wśród bardzo żywych i barwnych postaci i ulegamy, temu czarowi i tajemnicom, poukrywanych na kartkach Wróżb z koronek. To, co mogę jeszcze o niej powiedzieć, to to, iż jest wielce zaskakująca. Momentami siedziałam z rozszerzonymi oczyma i zachodziłam w głowę „jak ja mogłam to przeoczyć”, czy w moich myślach szalał jeden zwrot - „o matko”. I chyba właśnie to, że książka zaskakuje jest jej największym plusem, który nota bene przeważył przy wystawianiu oceny tej pozycji. Naprawdę, warto po nią sięgnąć w wolnej chwili.

~*~

Widzę jak ludzie zerkają na nas ukradkiem, kiedy myślą, że patrzymy. Może zawsze tak robią na pogrzebach, może to normalne, ale rodziny nie zauważają tych spojrzeń, ponieważ patrzą na trumnę, nie na zgromadzonych.[1]

Ludzi określają ostatecznie ich dobre uczynki.[2]

Zdaję sobie sprawę z egoizmu dzieci. Kochamy je i nasz wszechświat kręci się wokół nich, ale ich wszechświat nie kręci się wokół nas.[3]

Nie wiem, czy Emma zdaje sobie sprawę, co się stało. Albo czy w ogóle poznaje mnie jako swoją córkę. Czasami myślę, że poznaje, ale nie mam pewności. Wystarczy mi, że ja ją rozpoznaję, że ona wciąż żyje i nawet wreszcie jest szczęśliwa w swoim świecie, tak jak go rozumie. Wszyscy otrzymujemy dary. Małe i duże.[4]

___
[1] BARRY B.: Wróżby z koronek. Warszawa: Albatros 2010, s. 67.
[2] Op cit., s. 68
[3] Ibid.
[4] Op. cit., s. 426

4 komentarze:

  1. "W wolnej chwili" po nią sięgnę :D Chociaż nie wiem czy kiedyś ona nastąpi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze, żeby książka była wciągająca :) W tym przypadku chetnie przecyztam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam o niej i jestem jej strasznie ciekawa!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. gdzieś książka wpadła mi w oku :-) I przyznam ze recenzją zaostrzyłaś mój apetyt na powieść.

    OdpowiedzUsuń

Każde słowo się liczy. Dziękuję :).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...