źródło: Cuded |
Stała na krawędzi dachu. Jej kasztanowe włosy rozwiewał
letni wiatr. Miała na sobie czarny t-shirt i wytarte jeansy. Stopy miała bose,
wyczuwała ciepło, które w nocy oddawał nagrzany dach.
A wtedy było ciemno. Pierwsze gwiazdy pojawiły się na niebie. Chmury burzowe odpływały na południe. Czekała tylko na znak. W końcu na kimś jej zależało i jednocześnie komuś na niej zależało. Jedyne, co stało na przeszkodzie był jej strach. Wyczuwany na kilometr.
Zamknęła oczy i głęboko oddychała. W piersi niespokojnie łomotało
jej serce. Bała się. Strasznie się bała. Całe ciało jej smagał zimny dreszcz, a
ręce drgały, jakby w rytm jakiejś melodii. Uśmiechnęła się gorzko. Chciałaby
mieć już to za sobą.
Usłyszała szept. Najpierw niezrozumiały, potem coraz bardziej zrozumiały. To jego głos.
Już czas
Boję się – szepnęła.
Wiem. Ale to nie oznacza, że nie jesteś odważna. Samo stanie na
dachu o czymś świadczy.
Tja… albo o głupocie, albo o szaleństwie.
Usłyszała jego śmiech. Uśmiechnęła się lekko. Emocje zaczęły targać jej ciałem.
A jak się nie uda?
Otwórz oczy.
Odpowiedz na moje pytanie.
Otwórz oczy.
NIE! – krzyknęła w ciemność. – Dopóki mi nie odpowiesz nie
otworzę ich!
Usłyszała jakby brał głęboki wdech.
Uda ci się. Masz to w genach.
A jeśli się…
Otwórz oczy.
… pomyliliście?
Otwórz oczy.
Serce mocniej zaczęło jej być w piersiach.
Już czas… -
szeptały jej głosy wkoło.
Nikogo nie było wokół niej.
Noc, ona i jej strach.
Wiatr mocniej zawiał. Poczuła, jak przeszywa ją lodowaty
strumień powietrza.
Coraz więcej gwiazd.
Zaraz na niebie pojawi się księżyc.
Księżyc oznacza start.
Jej źrenice przyzwyczajone do ciemności, rozglądały się
wkoło. Dachy, kominy, dachówki i korony drzew.
Już czas.
Czas już
To Twój czas.
To Twoja chwila.
CISZA! – krzyknęła w ciemność. Zakryła dłońmi uszy. Lecz
głosy nie dawały jej spokoju.
Marta już czas.
Otworzyła oczy.
Już czas.
Czas już
To Twój czas.
To Twoja chwila.
Księżyc wychodził zza chmur.
Stąpała powoli i lekko jak piórko. Zimno jej było.
Boję się…
Wiem.
Czuła jak zbiera jej się na płacz. Wiedziała, że musi to
zrobić.
Skacz.
Rozłożyła ręce i skoczyła.
Skrzydła się nie rozwinęły.
Nie pomylili się.
Za wcześnie, o wiele za wcześnie.
A księżyc ponownie schował się za chmurami.
Za młoda
Za wcześnie
To nie jej czas
To nie ta chwila.
Łap ją!
Ostatnia szansa nie może zniknąć!
Łap ją!
Pierwszy raz poczuła się wolna
To jest wolność? – zapytała.
To jej wolność
To jej chwila
To jej radość
To jej życie.
Zamknij oczy Marta.
Mam zamknięte
To jej wolność
To jej chwila
To jej radość
To jej życie.
Nad samą ziemią rozpłynęła się, jak mgła, zdmuchnięta jak
świeczka.
Zniknęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde słowo się liczy. Dziękuję :).